| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kłótnie trwają do dziś. Mistrzostwo Polski 1993 należy do Lecha czy Legii? Było tak: 27 lat temu Legia wygrała w Krakowie z Wisłą 6:0 i zapewniła sobie tytuł. Wkrótce jednak jej go odebrano. Czy mecz był ustawiony? – Sprzedana była każda bramka! – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL jeden z piłkarzy Wisły grający w tamtym spotkaniu. Przypominamy wydarzenia sprzed 27 lat i rzucamy nowe światło na "niedzielę cudów".
Zaraz po przerwie Tomasz Wieszczycki strzelił gola na 4:0 dla ŁKS-u, Legia odpowiedziała trafieniem Dariusza Czykiera. I tak to się toczyło. Tomasz Cebula i 5:0 dla ŁKS? Legia natychmiast odpowiada golem Macieja Śliwowskiego. A potem jeszcze dwoma kolejnymi – tak by już ostatecznie zakończyć temat. Kolejne gole przypominały kabaret. "Złodzieje!", "Wisełko, podziel się z nami!" – skandowali kibice Wisły. Przy wyniku 0:6 w Krakowie, ŁKS musiałby wygrać 10:0, by cieszyć się z tytułu. W Łodzi skończyło się wynikiem 7:1 i radość z tytułu wicemistrzowskiego była ograniczona.
Po meczu w szatni Legii polał się szampan i w takim nastroju Janusz Wójcik pojawił się przed kamerami Telewizji Polskiej. Przyznał poważnie, że "w każdej lidze pewna reżyseria musi być". A potem dodał, że Legia przez cały czas musiała walczyć z trudnościami, ale już z trudem utrzymywał poważną minę.
W Poznaniu też wiedzieli, co się święci. Szybko zrozumiano, że ani w Łodzi, ani w Krakowie do sensacji nie dojdzie. W Poznaniu Lech i Widzew zaprezentowały atrakcyjny futbol, a mecz zakończył się wynikiem 3:3. Jerzy Podbrożny zdobył tego dnia dla Kolejorza dwa gole, co zapewniło mu kilka tygodni później tytuł króla strzelców (po anulowaniu wyniku meczu Legii z Wisłą). Skrót spotkania Lech – Widzew w dalszej części artykułu.
– Nikogo za rękę nie złapano, ale klub zareagował stanowczo karząc dwunastu zawodników. Pokazano, że w Wiśle nie ma miejsca na korupcję.
– Pokazano, ale warto spojrzeć na skład Wisły z tamtego sezonu i zastanowić się, dlaczego kilku zawodników w tym akurat meczu nie zagrało. Byłem wtedy traktowany jako młody zawodnik i wielu rzeczy nie rozumiałem.
– Czyli mówiąc w skrócie: starsi zawodnicy sprzedali mecz, ale rozegrali to między sobą bez informowania reszty zespołu?
– Na sto procent nie wszyscy brali w tym udział.
– To ilu?
– Nie mówmy tylko o tych, którzy grali.
– Pięciu ludzi? Dziesięciu?
– Ciężko mi powiedzieć.
– Nie wie pan, czy nie chce powiedzieć?
– Nie wszystko wiem, ale moja wiedza przez te lata bardzo się powiększyła.
– W jaki sposób?
– Z przypadku. Nie chodziłem, nie dociekałem, bo mnie to bardzo bolało. I boli do dziś. Klnę pod nosem na myśl o tym meczu. Dostajesz piłkę i wiesz, że nie masz co z nią zrobić. Nie masz komu zagrać, to próbujesz utrzymać. Albo kiwasz się, ale jak stracisz to zaraz idzie kontra i wszystko jest jasne. A jak podasz to przeciwnik zaraz odbierze piłkę koledze. To był pierwszy mecz w moim życiu, w którym autentycznie nie miałem co zrobić z piłką.
– Wróćmy jeszcze do tej rozmowy w samochodzie. Czego jeszcze się pan dowiedział?
– Kolega ugryzł się w język, więc wiele się nie dowiedziałem. Pozostało się uśmiechnąć.
– Ale mówi pan, że dowiedział się wiele. Były inne sytuacje, w których coś wyszło na światło dzienne?
– Różne plotki chodziły. Dziś mam po prostu większą wiedzę, a tamta krótka rozmowa w samochodzie była tylko ostatecznym potwierdzeniem.
– Oglądał pan kiedyś powtórki tego meczu?
– Tak. Zacząłem przyglądać się straconym bramkom. Przy jednej z nich patrzę i myślę: "ku..., przecież mi też można byłoby to przypisać". Biegłem za rywalem i nie zaatakowałem go. Wstrzymałem się. Oczywiście, dookoła byli jeszcze inni zawodnicy, jednak dziwnie to wyglądało. Ale prawda jest taka, że z moją szybkością nie byłbym w stanie odebrać w tej sytuacji rywalowi piłki. Mógłbym go tylko wyciąć. Zderzyłbym się z nim i byłby rzut karny. Na 99 procent.
– Co się działo po meczu w szatni?
– Nie wychodziliśmy długo, bo kibice byli wzburzeni. My też. Leciały epitety różne. Nie było przyjemnie.
– Wszyscy byli wzburzeni? Ci, którzy sprzedali też?
– To już pytanie do nich. Było wzburzenie, nerwy. Kilku zawodników chciało zejść z boiska już w przerwie. Ja też. Ale zabroniono nam. Usłyszeliśmy, że mamy grać do końca.
– Słuchając pana dochodzę do wniosku, że ten mecz wciąż mocno panu ciąży.
– Bardzo mocno. Tym bardziej, że wiemy, jak ważne są mecze Wisły z Legią. Pamiętam, jaka była euforia, gdy wygrywaliśmy z Legią. To były piękne chwile. Legia, Wisła, Lech to najbardziej medialne kluby w Polsce. Wygrane z tymi rywalami smakują podwójnie. A taka porażka to prawdziwa masakra.
– Tym bardziej, że Legia grała o tytuł i prowadziła korespondencyjny pojedynek z ŁKS-em.
– Dla mnie to było nie do pojęcia. Dopiero po paru dniach zrozumiałem, że każda bramka grała rolę. Widać było, że ten mecz jest dziwny, ale nie zdawałem sobie sprawy z tych wszystkich zależności. Nie wiem, może byłem po prostu głupi.
– Miał pan kiedyś propozycje korupcyjne?
– Miałem, gdy byłem już starszym zawodnikiem. Dostałem telefon z propozycją żeby pogadać z dwoma, trzema chłopakami na temat najbliższego meczu. Odmówiłem. "Bardzo pana szanuję, ale nie ma takiej możliwości" – powiedziałem i to był koniec tematu. A potem dowiedziałem się, że mój rozmówca dotarł do kolegów z zespołu, więc mecz i tak przegraliśmy. Prezes klubu chciał potem przedłużyć ze mną umowę, ale odmówiłem. "Nie piszę się na takie rzeczy. Chcę grać w piłkę, a nie bawić się w politykę. Jeśli chce mieć pan wyniki, to musi pan pozmieniać pewne rzeczy i podejrzewam, że pan wie, o czym mówię" – powiedziałem. I odszedłem. Nikogo nie oczerniałem. Uważam, że wszystko powinno rozgrywać się na boisku.
– I jeszcze inna sytuacja. W jednym klubie prezes potrafił wejść do szatni i powiedzieć, że mamy przegrać mecz, a wtedy wypłaci nam zaległe premie. A jednak pokonaliśmy rywala, bo… jeszcze inna drużyna zapłaciła nam za wygraną. Zagraliśmy normalnie, a prezes nie był zadowolony z naszej wygranej. Po meczu starsi zawodnicy zawołali nas do szatni, wyłożyli pieniądze z reklamówki na stół i podzieliliśmy się kasą. A dwie godziny później rozdzwoniły się telefony w naszych domach i zostaliśmy wezwani do klubu. Prezes mówi do nas: "Oddajcie te pieniądze". "Ale jakie pieniądze?". Oczywiście, nikt mu nic nie dał. Na koniec tej afery prezes wyrzucił dwóch starszych zawodników.
– Wracając do meczu Wisły z Legią. Na dziś stan pańskiej wiedzy jest taki, że mecz został sprzedany przez grupę starszych kibiców, którzy nie powiedzieli o tym reszcie drużyny, tak?
– Na pewno nie wszyscy wiedzieli.
– I też nie wszyscy otrzymali pieniądze.
– Tak.
– Pani nie dostał?
– Nie dostałem.
– Janusz Wójcik po meczu powiedział, że każda liga potrzebuje odrobiny reżyserii.
– To są rzeczy nie do wiary. Do dziś nie mogę uwierzyć, że każda bramka została sprzedana.
– Bramkarz Wisły Jacek Bobrowicz zarzeka się, że mecz nie był sprzedany.
– No to, ku..., wszystkiego najlepszego.
Legii bezprawnie odebrano tytułu. Podobne cuda czy nawet całe "niedziele cudów" odbywają się rok w rok w każdej lidze. Kulesza chciał zrobić show z udziałem Legii.Klubu, którego nie lubi się w całej Polsce. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski na boisku. Lech Poznań uważa podobnie, choć tytuł jedynie otrzymał.
W związku z decyzjami Zjazdu Sprawozdawczego PZPN, ingerującymi w sposób bezzasadny w przebieg i ostateczne wyniki rozgrywek, apelujemy do wszystkich klubów I-ligowych o zwrócenie się z wnioskiem do zarządów swoich klubów o solidarne zrzeczenie się 12 lipca punktów zdobytych w ostatniej kolejce rozgrywek. Apel kierujemy szczególnie do kolegów z KKS Lech Poznań, głęboko wierząc, że tytuł wywalczony przy zielonym stoliku nie przyniesie im satysfakcji.
Wójcik był noszony przez kibiców na rękach po Starym Mieście w Warszawie. Po odebraniu tytułu tłum fanów Legii wrócił w te same okolice, gdzie mieściła się siedziba PZPN. Wejście do związku było okupowane przez kibiców. Co chwilę wymyślano kolejne hasła dotyczące decyzji piłkarskich działaczy. Wszyscy, którzy wówczas protestowali pod siedzibą PZPN-u pamiętają przede wszystkim jeden obrazek – płonące drzwi wejściowe. Sprawa finalnie ciągnęła się dwa lata i miała finał w prokuraturze. 1 lipca 1995 r. Prokuratura Rejonowa w Krakowie sprawa została umorzona. Zmniejszono też kwoty kat ze strony związku (z 500 do 50 milionów złotych), ale nie wpłynęło to na losy tytułu.
– Nie mam prawa nikogo oskarżać i nikt nie ma prawa tego robić wobec Legii. Cała Polska widziała… Tak wtedy powiedziano, a równie dobrze można stwierdzić, że podobnie było teraz w 30. kolejce w Zabrzu. Legii należał się rzut karny, cała Polska to widziała, a dodatkowo uznano, że mecz nie jest na tyle ważny, by użyto tam systemu VAR. Przynajmniej nie był to ostatni mecz, który musiał o czymś decydować… Wszyscy sądzili, że wiślacy będą napięci na mecz z Legią. Skończyło się inaczej. Każdemu mogę po latach polecić prześledzenie goli z tego meczu. Nikt się nie potknął, żadnej bramki nie da się nazwać dziwną. Niektórzy do dziś potrafią stwarzać autostradę rywalom. Mam przekonanie, że gdyby 27 lat temu nie chodziło o Legię, a o inny zespół, to nikt nie zająłby się całą sprawą. Potem zostało tylko zmobilizować się i wygrać kolejny sezon, by udowodnić poziom drużyny i fakt, że zasługiwała na mistrzostwo – uważa Łobacz.
Wisła Kraków lepsze lata miała dopiero przed sobą. Wraz z nadejściem Bogusława Cupiała, zmienił się poziom drużyny, która w latach 1999-2011 zdobywała mistrzostwo Polski osiem razy. Odwrotnie było z ŁKS-em. Łodzianie w 1998 zdobyli drugie mistrzostwo w historii, a dwa lata później spadli z Ekstraklasy. Od tamtego czasu klub miewa się raz lepiej, raz gorzej.
Olimpia Poznań zajęła wówczas przedostatnie miejsce w tabeli i spadła z ligi. Trzy lata później klub grał znów w lidze pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Żeby rywale przyjeżdżali do Trójmiasta, nowy twór musiał płacić przeciwnikom. PZPN uznawał, że klub ma siedzibę w Poznaniu. W 2005 roku sekcja piłkarska Olimpii w Wielkopolsce została ostatecznie rozwiązana. Z kolei Lech, który w 1993 roku otrzymał tytuł, siedem lat później spadł z ligi. Kolejne mistrzostwo trafił do Poznania dopiero w 2010 roku.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.