| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

"Każda bramka była sprzedana". Podejrzane mecze Wisła – Legia 0:6 i ŁKS – Olimpia 7:1

1993. Mecz Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:6
Ten mecz nie był uczciwy. W 1993 roku Legia Warszawa ograła w Krakowie Wisłę 6:0 (fot. PAP)
Mateusz Miga / Piotr Kamieniecki

Kłótnie trwają do dziś. Mistrzostwo Polski 1993 należy do Lecha czy Legii? Było tak: 27 lat temu Legia wygrała w Krakowie z Wisłą 6:0 i zapewniła sobie tytuł. Wkrótce jednak jej go odebrano. Czy mecz był ustawiony? – Sprzedana była każda bramka! – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL jeden z piłkarzy Wisły grający w tamtym spotkaniu. Przypominamy wydarzenia sprzed 27 lat i rzucamy nowe światło na "niedzielę cudów".

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Sytuacja w tabeli

Finisz sezonu 1992/93 zapowiadał się wyjątkowo emocjonująco. Przed ostatnią kolejką w walce o tytuł pozostały trzy drużyny. Legia Warszawa i ŁKS Łódź miały po 47 punktów, tuż za nimi, z 46 punktami, czaił się Lech Poznań. W przypadku równej liczby punktów miał decydować bilans bramkowy. Bilans Legii wynosił +24, a ŁKS +21. W ruch poszły kalkulatory. W Łodzi wiedzieli, że jeśli Legia wygra z Wisłą Kraków, oni w spotkaniu z Olimpią Poznań muszą zaimponować skutecznością. Lech, który mógłby zdobyć tytuł tylko w przypadku potknięć i Legii, i ŁKS, w ostatniej kolejce grał u siebie z Widzewem Łódź. Kolejorz mógł pochwalić się zdecydowanie najlepszym bilansem bramek z tego tria (+41).

Jak to zwykle pod koniec sezonu bywa, oprócz drużyn walczących o konkretne cele, były też takie, które grać już nie miały o co. Olimpia Poznań do Łodzi na mecz z ŁKS jechała już pozbawiona nadziei na utrzymanie. Żadna wygrana nie uratowałaby ich przed spadkiem. Wisła Kraków, a więc rywal Legii, również nie walczyła już o nic. Wiślakom nie groził spadek, nie mieli też szans, by załapać się do europejskich pucharów. Piłkarze Widzewa myśleli głównie o wakacjach.

Wydarzenia przed ostatnią kolejką

W Olimpii Poznań specjalnie się nie krygowano. Trener Janusz Białek na mecz w Łodzi wystawił rezerwowy skład, co miało być przeglądem kadr przed zbliżającymi się bojami w drugiej lidze. Na boisko wybiegł między innymi 16-letni Mirosław Szymkowiak.

Inaczej było w Krakowie. Władze Wisły podeszły do ostatniej kolejki bardzo ambitnie. Prezes klubu, znany krakowski optyk Piotr Voigt, obiecał piłkarzom sporą premię za pokonanie Legii. Nie wystarczyło. Po latach Voigt, w "Przeglądzie Sportowym" mówił, że już przed meczem rozpoczęło się "urabianie". – Były telefony od Romanowskiego, Bola Krzyżostaniaka z Olimpii. Spotkaliśmy się w hotelu "Royal" w Krakowie. Przyjechał Janas, który był wtedy asystentem Wójcika, jakiś gość od Romanowskiego, no i Krzyżostaniak. Wiadomo, że musiał być układ wiązany – wspominał. Zapewniał, że nie poszedł na żaden układ, ale jeszcze przed meczem od trenera Karola Pecze dowiedział się, że piłkarze sprzedali mecz. Zastanawiali się, czy wystawić rezerwowy skład, ale uznali, że to także będzie podejrzane. Wisła zagrała więc w miarę najsilniejszym składem.

Przebieg spotkań

Grano oczywiście o tej samej porze: w niedzielę 20 czerwca 1993 roku o 17.00. Obowiązkowym wyposażeniem ławki rezerwowych było radio tranzystorowe. Dzięki studiu S-13 w Krakowie wiedziano, co się dzieje w Łodzi i vice versa. Trener Legii Janusz Wójcik dodatkowo paradował z wielkim telefonem komórkowym w dłoni.

Zaczęło się w Krakowie. W ósmej minucie gola dla Legii zdobył Wojciech Kowalczyk. ŁKS odpowiedział dwoma trafieniami, co wyraźnie zmobilizowało warszawian. Kilkadziesiąt sekund później Kowalczyk znów trafił do siatki. Wszystko pod kontrolą! Do przerwy łodzianie strzelili jeszcze jednego gola, w Łodzi było więc 3:0, w Krakowie – 0:2. Taki układ dawał Legii tytuł.

"Niedziela cudów". ŁKS – Olimpia Poznań 7:1 [SKRÓT]
20 czerwca 1993, mecz ŁKS - Olimpia Poznań 7:1 (fot. TVP)
"Niedziela cudów". ŁKS – Olimpia Poznań 7:1 [SKRÓT]

Zaraz po przerwie Tomasz Wieszczycki strzelił gola na 4:0 dla ŁKS-u, Legia odpowiedziała trafieniem Dariusza Czykiera. I tak to się toczyło. Tomasz Cebula i 5:0 dla ŁKS? Legia natychmiast odpowiada golem Macieja Śliwowskiego. A potem jeszcze dwoma kolejnymi – tak by już ostatecznie zakończyć temat. Kolejne gole przypominały kabaret. "Złodzieje!", "Wisełko, podziel się z nami!" – skandowali kibice Wisły. Przy wyniku 0:6 w Krakowie, ŁKS musiałby wygrać 10:0, by cieszyć się z tytułu. W Łodzi skończyło się wynikiem 7:1 i radość z tytułu wicemistrzowskiego była ograniczona.

Po meczu w szatni Legii polał się szampan i w takim nastroju Janusz Wójcik pojawił się przed kamerami Telewizji Polskiej. Przyznał poważnie, że "w każdej lidze pewna reżyseria musi być". A potem dodał, że Legia przez cały czas musiała walczyć z trudnościami, ale już z trudem utrzymywał poważną minę.

"Niedziela cudów". Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:6 [SKRÓT]
20 czerwca 1993, mecz Wisła Kraków - Legia Warszawa 0:6 (fot. TVP)
"Niedziela cudów". Wisła Kraków – Legia Warszawa 0:6 [SKRÓT]

W Poznaniu też wiedzieli, co się święci. Szybko zrozumiano, że ani w Łodzi, ani w Krakowie do sensacji nie dojdzie. W Poznaniu Lech i Widzew zaprezentowały atrakcyjny futbol, a mecz zakończył się wynikiem 3:3. Jerzy Podbrożny zdobył tego dnia dla Kolejorza dwa gole, co zapewniło mu kilka tygodni później tytuł króla strzelców (po anulowaniu wyniku meczu Legii z Wisłą). Skrót spotkania Lech – Widzew w dalszej części artykułu.

* * *

"Każda bramka została sprzedana"

27 lat minęło, a wokół tamtych wydarzeń wciąż jest wiele niejasności. Nowe światło na ten temat rzuca rozmowa z jednym z piłkarzy "Białej Gwiazdy" grającym w spotkaniu z Legią. Nasz rozmówca poprosił o anonimowość, a to najlepszy dowód na to, że "niedziela cudów" także dziś budzi emocje.

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – W sobotę 27. rocznica meczu Wisła – Legia 0:6. Jak pan dziś patrzy na to spotkanie?
Anonimowy piłkarz Wisły grający w tym meczu:
– Inaczej niż wtedy, bo niedawno dowiedziałem się sporo rzeczy. Kilka faktów wyszło na jaw i aż za głowę się chwyciłem. A było to tak. Wsiadam z kolegą do samochodu. Jedziemy i on nagle, po latach, mówi coś o tym meczu. Że sprzedany. Nagle ugryzł się w język, patrzy na mnie i mówi: "o ku...". A ja na to: "No widzisz?". Wcześniej czy później takie rzeczy muszą wyjść na jaw.

– Powiedział słowo za dużo?
– Nie wiedział albo nie pamiętał, że nie wszyscy zawodnicy, którzy grali w tym meczu byli z akcją powiązani. Ja dziś też nie chcę o tym mówić. Szkoda gadać. Było minęło. Wolę o tym zapomnieć, bo to nie było nic przyjemnego. Nikomu nie życzę grać w takim meczu. Grasz, dostajesz piłkę i... nie masz komu jej podać!

– Ten kolega grał w tym meczu?
– Tak.

– Czyli to starszyzna rozegrała między sobą?
– Prawda jest taka, że był to ciekawy sezon i pewnych rzeczy można było się tylko domyślać. Dziś niektóre z nich wychodzą. Pozostaje się uśmiechnąć.

– Ale to gorzki uśmiech. Do tej pory tylko pan przypuszczał, teraz ma pan pewność, że ten mecz był sprzedany?
– Trzeba byłoby być głupkiem, by nie wiedzieć, co się dzieje. Nie znałem jednak pełnej skali. Nie wierzyłem we wszystkie historie, które niedawno zostały potwierdzone. Nie chcę jednak już do tego wracać.

– A może jednak warto? Tyle lat minęło, a kibicom też należy się prawda.
– Prawdą jest, że każda z tych sześciu bramek została sprzedana. Ku..., każda! Nie mogłem w to uwierzyć. Ale wciąż nie powiem wszystkiego, czego się dowiedziałem. Nie chcę obciążać dziś ludzi. A to takie historie, które jeżą włos na głowie nawet teraz. Inna sprawa, że wciąż nie wiem wszystkiego, ale nie ciągnę ludzi za język. Jeszcze bym się z kimś pokłócił i po co mi to? Już tyle lat minęło, że nawet nie chcę o tym pamiętać. Zaraz po meczu, gdy wściekłość kibiców (całkowicie zrozumiała) była najmocniejsza, większość piłkarzy wyjechała z Krakowa, choćby na urlopy. Ja zostałem. Jak się czułem wychodząc codziennie na zakupy czy z dzieckiem na spacer? Codziennie musiałem patrzeć na kibiców, ludzi, których znałem i czułem się, jakby mi ktoś pluł w twarz. Takie miałem odczucie. Było mi wstyd i czułem ból. Codziennie musiałem się tłumaczyć. Ale ja się nie schowałem, nie wyjechałem. Większość piłkarzy, po powrocie po urlopów, zobaczyło na ścianach w okolicy domów napisy na swój temat. Ten mecz to wielka rysa na moim wizerunku.

"Niedziela cudów". Lech Poznań – Widzew Łódź 3:3 [SKRÓT]
20 czerwca 1993, mecz Lech Poznań - Widzew Łódź 3:3 (fot. TVP)
"Niedziela cudów". Lech Poznań – Widzew Łódź 3:3 [SKRÓT]

– Nikogo za rękę nie złapano, ale klub zareagował stanowczo karząc dwunastu zawodników. Pokazano, że w Wiśle nie ma miejsca na korupcję.
– Pokazano, ale warto spojrzeć na skład Wisły z tamtego sezonu i zastanowić się, dlaczego kilku zawodników w tym akurat meczu nie zagrało. Byłem wtedy traktowany jako młody zawodnik i wielu rzeczy nie rozumiałem.

– Czyli mówiąc w skrócie: starsi zawodnicy sprzedali mecz, ale rozegrali to między sobą bez informowania reszty zespołu?
– Na sto procent nie wszyscy brali w tym udział.

– To ilu?
– Nie mówmy tylko o tych, którzy grali.

– Pięciu ludzi? Dziesięciu?
– Ciężko mi powiedzieć.

– Nie wie pan, czy nie chce powiedzieć?
– Nie wszystko wiem, ale moja wiedza przez te lata bardzo się powiększyła.

– W jaki sposób?
– Z przypadku. Nie chodziłem, nie dociekałem, bo mnie to bardzo bolało. I boli do dziś. Klnę pod nosem na myśl o tym meczu. Dostajesz piłkę i wiesz, że nie masz co z nią zrobić. Nie masz komu zagrać, to próbujesz utrzymać. Albo kiwasz się, ale jak stracisz to zaraz idzie kontra i wszystko jest jasne. A jak podasz to przeciwnik zaraz odbierze piłkę koledze. To był pierwszy mecz w moim życiu, w którym autentycznie nie miałem co zrobić z piłką.

– Wróćmy jeszcze do tej rozmowy w samochodzie. Czego jeszcze się pan dowiedział?
– Kolega ugryzł się w język, więc wiele się nie dowiedziałem. Pozostało się uśmiechnąć.

– Ale mówi pan, że dowiedział się wiele. Były inne sytuacje, w których coś wyszło na światło dzienne?
– Różne plotki chodziły. Dziś mam po prostu większą wiedzę, a tamta krótka rozmowa w samochodzie była tylko ostatecznym potwierdzeniem.

– Oglądał pan kiedyś powtórki tego meczu?
– Tak. Zacząłem przyglądać się straconym bramkom. Przy jednej z nich patrzę i myślę: "ku..., przecież mi też można byłoby to przypisać". Biegłem za rywalem i nie zaatakowałem go. Wstrzymałem się. Oczywiście, dookoła byli jeszcze inni zawodnicy, jednak dziwnie to wyglądało. Ale prawda jest taka, że z moją szybkością nie byłbym w stanie odebrać w tej sytuacji rywalowi piłki. Mógłbym go tylko wyciąć. Zderzyłbym się z nim i byłby rzut karny. Na 99 procent.

– Co się działo po meczu w szatni?
– Nie wychodziliśmy długo, bo kibice byli wzburzeni. My też. Leciały epitety różne. Nie było przyjemnie.

– Wszyscy byli wzburzeni? Ci, którzy sprzedali też? 
– To już pytanie do nich. Było wzburzenie, nerwy. Kilku zawodników chciało zejść z boiska już w przerwie. Ja też. Ale zabroniono nam. Usłyszeliśmy, że mamy grać do końca.

– Słuchając pana dochodzę do wniosku, że ten mecz wciąż mocno panu ciąży.
– Bardzo mocno. Tym bardziej, że wiemy, jak ważne są mecze Wisły z Legią. Pamiętam, jaka była euforia, gdy wygrywaliśmy z Legią. To były piękne chwile. Legia, Wisła, Lech to najbardziej medialne kluby w Polsce. Wygrane z tymi rywalami smakują podwójnie. A taka porażka to prawdziwa masakra.

– Tym bardziej, że Legia grała o tytuł i prowadziła korespondencyjny pojedynek z ŁKS-em.
– Dla mnie to było nie do pojęcia. Dopiero po paru dniach zrozumiałem, że każda bramka grała rolę. Widać było, że ten mecz jest dziwny, ale nie zdawałem sobie sprawy z tych wszystkich zależności. Nie wiem, może byłem po prostu głupi.

"Okiem redakcji". Kibice wrócą na boiska PKO Ekstraklasy
(fot. TVP)
"Okiem redakcji". Kibice wrócą na boiska PKO Ekstraklasy

– Miał pan kiedyś propozycje korupcyjne?
– Miałem, gdy byłem już starszym zawodnikiem. Dostałem telefon z propozycją żeby pogadać z dwoma, trzema chłopakami na temat najbliższego meczu. Odmówiłem. "Bardzo pana szanuję, ale nie ma takiej możliwości" – powiedziałem i to był koniec tematu. A potem dowiedziałem się, że mój rozmówca dotarł do kolegów z zespołu, więc mecz i tak przegraliśmy. Prezes klubu chciał potem przedłużyć ze mną umowę, ale odmówiłem. "Nie piszę się na takie rzeczy. Chcę grać w piłkę, a nie bawić się w politykę. Jeśli chce mieć pan wyniki, to musi pan pozmieniać pewne rzeczy i podejrzewam, że pan wie, o czym mówię" – powiedziałem. I odszedłem. Nikogo nie oczerniałem. Uważam, że wszystko powinno rozgrywać się na boisku.

– I jeszcze inna sytuacja. W jednym klubie prezes potrafił wejść do szatni i powiedzieć, że mamy przegrać mecz, a wtedy wypłaci nam zaległe premie. A jednak pokonaliśmy rywala, bo… jeszcze inna drużyna zapłaciła nam za wygraną. Zagraliśmy normalnie, a prezes nie był zadowolony z naszej wygranej. Po meczu starsi zawodnicy zawołali nas do szatni, wyłożyli pieniądze z reklamówki na stół i podzieliliśmy się kasą. A dwie godziny później rozdzwoniły się telefony w naszych domach i zostaliśmy wezwani do klubu. Prezes mówi do nas: "Oddajcie te pieniądze". "Ale jakie pieniądze?". Oczywiście, nikt mu nic nie dał. Na koniec tej afery prezes wyrzucił dwóch starszych zawodników.

– Wracając do meczu Wisły z Legią. Na dziś stan pańskiej wiedzy jest taki, że mecz został sprzedany przez grupę starszych kibiców, którzy nie powiedzieli o tym reszcie drużyny, tak?
– Na pewno nie wszyscy wiedzieli.

– I też nie wszyscy otrzymali pieniądze.
– Tak.

– Pani nie dostał?
– Nie dostałem.

– Janusz Wójcik po meczu powiedział, że każda liga potrzebuje odrobiny reżyserii.
– To są rzeczy nie do wiary. Do dziś nie mogę uwierzyć, że każda bramka została sprzedana.

– Bramkarz Wisły Jacek Bobrowicz zarzeka się, że mecz nie był sprzedany.
– No to, ku..., wszystkiego najlepszego.

Legii bezprawnie odebrano tytułu. Podobne cuda czy nawet całe "niedziele cudów" odbywają się rok w rok w każdej lidze. Kulesza chciał zrobić show z udziałem Legii.Klubu, którego nie lubi się w całej Polsce. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski na boisku. Lech Poznań uważa podobnie, choć tytuł jedynie otrzymał.

Bogusław Łobacz, kierownik Legii w sezonie 1992/93

* * *

Jacek Zieliński: Wisła prosiła, żeby już nie strzelać

Wszyscy byli nabuzowani, mieliśmy wtedy bardzo dobrą pakę. Od początku każdy parł do ataku i chciał jak najwyżej wygrać. Kończyło się tak, że wiślacy biegali koło nas i prosili już, by więcej im nie strzelać. Nie byli w stanie wiele zdziałać. Tak nie zachowują się ludzie, którzy odpuszczają spotkanie – wspomina po latach Jacek Zieliński, dla którego był to wówczas drugi sezon w Legii. Nie ma wielu tych, którzy chcą rozmawiać o "niedzieli cudów". Wielu zbywa temat milczeniem. Inni zasłaniają się brakiem pamięci. Pewne jest, że ostatnia kolejka sezonu 1992/93 wciąż budzi emocje.

Przed oskarżeniami broni się także Janusz Białek, trener Olimpii, która przegrała 1:7 w Łodzi. – Pamiętam o rzeczach miłych i taką zasadą kieruje się w życiu. Tamten okres mam już wymazany z pamięci, bo był po prostu przykry. Wiele było opinii, które krzywdziły bardziej lub mniej. Szansę na boisku dostała młodzież, która faktycznie, popełniała błędy, ale nie trzeba było ich podciągać pod jakieś niecne plany. Nie chce się o tym nawet rozmawiać po latach. Wolę pamiętać o tym, co dobre, bo tego w życiu było zdecydowanie więcej. Teraz Ekstraklasa stała się wizytówką naszego futbolu. Kluby mają zupełnie inne możliwości i to najlepiej udowadnia, jak zmieniły się czasy. Wtedy każdy miał maksymalnie jedno boisko treningowe.

Legia po wygranej w Krakowie cieszyła się z mistrzostwa Polski, ale radość szybko zamieniła się przy Łazienkowskiej w niedowierzanie. Afera goniła aferę. Pojawiły się oskarżenia o doping. Pierwotnie uważano, że pozytywny wynik testu ma Marek Jóźwiak, ale ostatecznie chodziło o Romana Zuba. Do tego doszła debata zarządu PZPN. "Niedziela cudów" zdaniem wielu nie miała związku z czystością sportu. Pewne było, że piłkarze Wisły mieli obiecane trzykrotnie zwiększone premie za wygraną z Legią. Stołeczny klub również był motywowany finansowo przez swoich działaczy. – Piłkarze mieli obiecane 2,7 miliarda złotych do podziału. Nie warto gryźć trawy za takie pieniądze? Wisła miała obiecane 300 milionów, ale tylko na łamach prasy. W rzeczywistości grała o 100 milionów – opowiadał Artur Mazurek, dyrektor Legii.

Zarząd PZPN zastanawiał się nad wykluczeniem Legii z europejskich pucharów. Były też pomysły zakazów transferowych czy rozegrania ddoatkowego meczu Legii z ŁKS-em. Początkowo stanęło na karach wynoszących 500 milionów złotych dla wszystkich czterech klubów – Legii, ŁKS,Wisły i Olimpii. Mijały kolejne dni. Te przyniosły trzy ujemne punkty dla zainteresowanych drużyn w przyszłym sezonie. Potem karę rozszerzono także o roczny zakaz transferowy.

9 lipca PZPN unieważnił mecze 34 kolejki z udziałem Legii i ŁKS-u, a mistrzem Polski 1993 został Lech Poznań. Jednocześnie Maciej Śliwowski stracił w ten sposób tytuł króla strzelców. Jego trzy gole z Krakowa przestały się wówczas liczyć.


To już prehistoria. Legii bezprawnie odebrano tytułu. Podobne cuda czy nawet całe "niedziele cudów" odbywają się rok w rok w każdej lidze. Tak już jest, że jedni mają mniejszą lub większą motywację do gry. Kulesza chciał zrobić show z udziałem Legii, klubu, którego nie lubi się w całej Polsce. Cały rok pracowaliśmy na darmo. Każdy zrobił swoje, a skończyło się w ten sposób. To ewenement na skalę światową. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski na boisku. Lech Poznań uważa podobnie, choć tytuł jedynie otrzymał – wspomina Bogusław Łobacz, który pełnił wtedy rolę kierownika Legii.

"W związku z decyzjami Zjazdu Sprawozdawczego PZPN, ingerującymi w sposób bezzasadny w przebieg i ostateczne wyniki rozgrywek ekstraklasy, apelujemy do wszystkich klubów I-ligowych o zwrócenie się z wnioskiem do zarządów swoich klubów o solidarne zrzeczenie się 12 lipca punktów zdobytych w ostatniej kolejce rozgrywek. Apel kierujemy szczególnie do kolegów z KKS Lech Poznań, głęboko wierząc, że tytuł wywalczony przy zielonym stoliku nie przyniesie im satysfakcji" – apelowali piłkarze Legii publikując swoje oświadczenie na łamach Polskiej Agencji Prasowej.

W związku z decyzjami Zjazdu Sprawozdawczego PZPN, ingerującymi w sposób bezzasadny w przebieg i ostateczne wyniki rozgrywek, apelujemy do wszystkich klubów I-ligowych o zwrócenie się z wnioskiem do zarządów swoich klubów o solidarne zrzeczenie się 12 lipca punktów zdobytych w ostatniej kolejce rozgrywek. Apel kierujemy szczególnie do kolegów z KKS Lech Poznań, głęboko wierząc, że tytuł wywalczony przy zielonym stoliku nie przyniesie im satysfakcji.

Oświadczenie piłkarzy Legii Warszawa

Wójcik był noszony przez kibiców na rękach po Starym Mieście w Warszawie. Po odebraniu tytułu tłum fanów Legii wrócił w te same okolice, gdzie mieściła się siedziba PZPN. Wejście do związku było okupowane przez kibiców. Co chwilę wymyślano kolejne hasła dotyczące decyzji piłkarskich działaczy. Wszyscy, którzy wówczas protestowali pod siedzibą PZPN-u pamiętają przede wszystkim jeden obrazek – płonące drzwi wejściowe. Sprawa finalnie ciągnęła się dwa lata i miała finał w prokuraturze. 1 lipca 1995 r. Prokuratura Rejonowa w Krakowie sprawa została umorzona. Zmniejszono też kwoty kat ze strony związku (z 500 do 50 milionów złotych), ale nie wpłynęło to na losy tytułu.

Nie mam prawa nikogo oskarżać i nikt nie ma prawa tego robić wobec Legii. Cała Polska widziała… Tak wtedy powiedziano, a równie dobrze można stwierdzić, że podobnie było teraz w 30. kolejce w Zabrzu. Legii należał się rzut karny, cała Polska to widziała, a dodatkowo uznano, że mecz nie jest na tyle ważny, by użyto tam systemu VAR. Przynajmniej nie był to ostatni mecz, który musiał o czymś decydować… Wszyscy sądzili, że wiślacy będą napięci na mecz z Legią. Skończyło się inaczej. Każdemu mogę po latach polecić prześledzenie goli z tego meczu. Nikt się nie potknął, żadnej bramki nie da się nazwać dziwną. Niektórzy do dziś potrafią stwarzać autostradę rywalom. Mam przekonanie, że gdyby 27 lat temu nie chodziło o Legię, a o inny zespół, to nikt nie zająłby się całą sprawą. Potem zostało tylko zmobilizować się i wygrać kolejny sezon, by udowodnić poziom drużyny i fakt, że zasługiwała na mistrzostwo – uważa Łobacz.

Epilog

Legia Warszawa, mimo że oficjalnie niczego jej nie udowodniono, nigdy nie odzyskała tytułu MP 1993. Próby podejmowano kilka razy. Ostatnim razem, starania o zmianę decyzji deklarował za czasów swojej prezesury Bogusław Leśnodorski. Podobnie jak wcześniej, nie wyszło. Legia uważa się za czternastokrotnego mistrza kraju, choć bez tytułu 92/93, mistrzostwo zdobyła trzynaście razy.

Wisła Kraków lepsze lata miała dopiero przed sobą. Wraz z nadejściem Bogusława Cupiała, zmienił się poziom drużyny, która w latach 1999-2011 zdobywała mistrzostwo Polski osiem razy. Odwrotnie było z ŁKS-em. Łodzianie w 1998 zdobyli drugie mistrzostwo w historii, a dwa lata później spadli z Ekstraklasy. Od tamtego czasu klub miewa się raz lepiej, raz gorzej.

Olimpia Poznań zajęła wówczas przedostatnie miejsce w tabeli i spadła z ligi. Trzy lata później klub grał znów w lidze pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Żeby rywale przyjeżdżali do Trójmiasta, nowy twór musiał płacić przeciwnikom. PZPN uznawał, że klub ma siedzibę w Poznaniu. W 2005 roku sekcja piłkarska Olimpii w Wielkopolsce została ostatecznie rozwiązana. Z kolei Lech, który w 1993 roku otrzymał tytuł, siedem lat później spadł z ligi. Kolejne mistrzostwo trafił do Poznania dopiero w 2010 roku.

Zobacz też
Mocna zapowiedź przed meczem o tytuł. Mogą zaburzyć wielkie święto
Michał Chrapek (z lewej) wierzy w zwycięstwo Piasta nad Lechem (fot. Getty Images)
tylko u nas

Mocna zapowiedź przed meczem o tytuł. Mogą zaburzyć wielkie święto

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Trener "Jagi": mentalnie jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność
Adrian Siemieniecz z Jesusem Imazem (Fot. Getty Images)

Trener "Jagi": mentalnie jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Feio nie podpisał kontraktu z Legią!
Goncalo Feio poznał swoją przyszłość w Legii Warszawa. Zarząd Wojskowych podjął decyzję w sprawie Portugalczyka (fot: 400mm.pl)

Feio nie podpisał kontraktu z Legią!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Gwiazda odchodzi z Legii Warszawa. Wszystko już jasne!
Luquinhas odejdzie z Legii Warszawa po zakończeniu sezonu. Wojskowi żegnają też dwóch innych piłkarzy (fot: PAP)

Gwiazda odchodzi z Legii Warszawa. Wszystko już jasne!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Lechia podjęła decyzję w sprawie trenera!
John Carver (fot. Getty Images)

Lechia podjęła decyzję w sprawie trenera!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Feio zwleka? Wciąż nie ma decyzji w sprawie trenera Legii
Goncalo Feio zwleka z decyzją w sprawie pozostania w Legii Warszawa? (fot: PAP)

Feio zwleka? Wciąż nie ma decyzji w sprawie trenera Legii

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Vuković nie chce do Legii? "To nie jest wymarzone miejsce do pracy"
W sobotę Aleksandar Vuković po raz 98. i ostatni poprowadzi Piasta Gliwice (fot. Getty)
tylko u nas

Vuković nie chce do Legii? "To nie jest wymarzone miejsce do pracy"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Wielki powrót w Legii? Pierwszy krok już zrobiony!
Michał Kucharczyk zagra w barwach Legii Warszawa? (fot: PAP)

Wielki powrót w Legii? Pierwszy krok już zrobiony!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Żołnierze ze Szczecina, Młoda Ultra i wyjątkowa koszulka – taki będzie mecz Jagi
Jagiellonia przygotowuje wyjątkowe wydarzenie na mecz z Pogonią Szczecin (Fot. TVPSPORT.PL, X)

Żołnierze ze Szczecina, Młoda Ultra i wyjątkowa koszulka – taki będzie mecz Jagi

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Liczby są za... Ten mecz powinien dać nam wiele emocji
Jesienią Raków wygrał w Łodzi 3:2 (fot. PAP).

Liczby są za... Ten mecz powinien dać nam wiele emocji

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Polecane
Najnowsze
Włochy – Anglia. Mistrzostwa Europy do lat 17 [SKRÓT]
nowe
Włochy – Anglia. Mistrzostwa Europy do lat 17 [SKRÓT]
| Piłka nożna 
fot. TVP
Serie A: poznaliśmy nowego mistrza Włoch!
Kibice Napoli (fot. Getty Images)
Serie A: poznaliśmy nowego mistrza Włoch!
| Piłka nożna / Włochy 
Mocna zapowiedź przed meczem o tytuł. Mogą zaburzyć wielkie święto
Michał Chrapek (z lewej) wierzy w zwycięstwo Piasta nad Lechem (fot. Getty Images)
tylko u nas
Mocna zapowiedź przed meczem o tytuł. Mogą zaburzyć wielkie święto
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Ostatni przystanek Betisu przed Wrocławiem na remis
Piłkarzy Betisu czeka teraz walka o triumf w Lidze Konferencji (fot. Getty)
Ostatni przystanek Betisu przed Wrocławiem na remis
| Piłka nożna / Hiszpania 
Porażka obrońców tytułu. Znamy finalistów Euroligi
W finale Euroligi zmierzą się AS Monaco i Fenerbahce (fot. Getty Images)
Porażka obrońców tytułu. Znamy finalistów Euroligi
| Koszykówka 
Polka ze złotem! Wygrała lukratywny turniej
Z prawej Weronika Zawistowska (fot. Getty)
Polka ze złotem! Wygrała lukratywny turniej
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Lechowi może uciec mistrzostwo. To przemawia przeciwko Kolejorzowi
Lecha Poznań czeka mecz z naprawdę wymagającym przeciwnikiem (fot. PAP)
Lechowi może uciec mistrzostwo. To przemawia przeciwko Kolejorzowi
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Do góry