Do lata, do lata, do lata by się szło! A może do Laty, do Laty by się zadzwoniło? No, to zadzwoniłem.
– Co robił pan w nocy o 23.44 – zacząłem jak prokurator Robert Tomankiewicz podczas przesłuchania we Wrocławiu.
– Byłem w łóżku z piękną kobietą!
– Niech zgadnę. Ma na imię Zdzisława, jest pierwszą i ostatnią żoną. Tuż przed północą przyszło astronomiczne lato, a ty zamiast podziwiać gwiazdy na niebie spędzałeś noc Kupały w łóżku z ukochaną?
– Ha, ha, ha! Akurat padało, to położyliśmy się trochę wcześniej.
– Masz już dosyć tych prostych skojarzeń nazwiska z porą roku?
– Nie, nie, nazwiska są różne. Nieraz śpiewali mi na Legii: – Lato, Lato, co ty na to. Albo: – Lato, Lato, co ty robisz, na perukę nie zarobisz! A ja im pyk brameczkę, podbiegałem pod sektor szalikowców i udawałem dyrygenta. Gdyby nie dzieliła nas wysoka siatka, to chyba by mnie zjedli. Raz sędzia zagroził mi nawet kartką za prowokowanie. Z tłumem, rozumiesz, nie wygrasz. Jak chce ci dokuczyć, to ci dokuczy. Trzeba to znosić z uśmiechem.
– Nie jest to takie rzadkie nazwisko piłkarskie, nawet w Pampelunie jest Lato, kiedyś grał jakiś w Groclinie i Polonii Warszawa. Ale Grzegorz był tylko jeden! Król strzelców MŚ i dowcipu.
– Dowcipny to był dziadek, oczywiście z domu Lato, który wziął sobie za żonę pannę z domu Mróz! A jak! Poczucie humoru dostałem więc w genach. Jak dzwoniłem do kogoś, a on pytał – kto mówi, to odpowiadałem: pora roku! Na cztery litery.
– Zima!
– Też, ale dodawałem, że na L.
– A czy to, Grzesiu, jest twoja ulubiona pora roku?
– A jak! Przecież największe sukcesy odnosiłem właśnie latem! 1972, 1974, 1976 i 1982. Każda pora ma swój urok, ale zawsze czekam na wiosnę. Świeża zieleń, pąki drzew, wszystko budzi się do życia. Właśnie zaczęliśmy lato, ale już w sierpniu pierwsze liście zrobią się żółte, a potem czerwone. Czas biegnie nieubłaganie. Ale polska złota jesień też jest przecudna. W Bieszczadach jest cała paleta kolorów! Wracając do lata. W Meksyku miałem go dosyć. Mieszkałem w domu z widokiem na Mexico City, 2100 metrów nad poziomem morza. Piekło! Szukałem więc ochłody w Kanadzie. Potrzebowałem raz na jakiś czas śniegu i… babci Mróz.
– O jesieni życia pogadaliśmy niedawno przy okazji twoich 70. urodzin…
– Jaka jesień? Wszystko już poszło dalej. Ósmy krzyżyk. Mężczyzna żyje 75-77. Rzadko który 80.
– Czujesz, że jesteś bliżej zimy życia?
– Ha, ha, ha! Trzeba się zastanowić, ile jeszcze Bóg da. Tak że wiesz, te listki zaczynają już z człowieka powoli opadać.
– A obchodziliście kiedykolwiek z żoną noc świętojańską?
– Nie, nie. Nie pamiętam. Może pradziadowie przywiązywali do tego jakąś wagę. Ja w zabobony specjalnie nie wierzę. A co masz zapisane w gwiazdach, to i tak będzie. Taka jest prawda.
– A widziałeś taki film "Midsommar. W biały dzień"?
– Nie, powiem ci tak między nami, ja za horrorami nie przepadam. Wolę sensacyjne, komedie, historyczne, przygodowe, nawet westerny. Życie jest teraz wystarczająco straszne, nie ma sensu się dołować dodatkowo.
– Jakie będzie to lato?
– Bądźcie grzeczni tam w tej Warszawie, bo jeszcze wam dokuczę! Przez trzy miesiące Lato rządzi!