Piłkarskie rody w historii piłki nożnej zdarzają się często. Synowie wchodzący w buty ojców, czasem z większym, czasem z mniejszym sukcesem – takich historii jest sporo. Tylko raz zdarzyło się jednak, by w tym samym meczu reprezentacji zagrali tata i jego pociecha. 24 kwietnia 1996 w Tallinie Eidur Gudjohnsen zmienił Arnora Gudjohnsena. Razem mieli zagrać w Islandii. Przez kontuzję nigdy się to nie udało.
Pierwsze skojarzenie z islandzką piłką sprzed lat? To musi być Eidur Gudjohnsen. Napastnik w trakcie trwającej dwie dekady kariery występował między innymi w Chelsea i Barcelonie, popularyzując niezbyt mocną wtedy reprezentację. Kadra dzielnych Wikingów sukcesy zaczęła odnosić u schyłku kariery snajpera. Gdy po raz pierwszy przywdziewał on narodowe barwy, Islandczycy niemal zupełnie się nie liczyli, zwykle w eliminacjach plasując się w końcu stawki.
W latach 80-tych i 90-tych największą gwiazdą reprezentacji był Arnor Gudjohnsen, którego wyczyny w belgisjkim Lokeren czy Anderlechcie Bruksela z wielką uwagą śledzone były przez islandzką prasę. Najlepszym klubem, w którym występował tata Eidura było Girondins Bordeaux. Gudjohnsen senior wyjechał do ligi belgijskiej w wieku 17 lat. Jego sympatia była wówczas w ciąży. 15 września 1978 roku narodził się Eidur, który od małego chciał pójść w ślady taty. – Chciałem być taki jak tata, kopiowałem wszystko co robił. To musiało być w genach. Nie podobały mi się żadne inne zabawki. Od kiedy dostałem piłkę, wiedziałem, co chcę w życiu robić – przyznał w rozmowie z FIFA TV przed mistrzostwami Europy w 2016 roku.
On April 24, 1996, Eidur Gudjohnsen came on as a substitute replacing his father, Arnor Gudjohnsen, in a friendly match btw Iceland & Estonia. It was the only time a father & his son would play for a national football team during the same game.
— B L A C S O N™ (@dblacson) January 15, 2020
Credits: @HistoryVille pic.twitter.com/l7JpiYozc8
Gdy tata strzelał gole w Belgii, w której zdobył trzy mistrzostwa kraju, mały Eidur stawiał pierwsze piłkarskie kroki w Valurze Reykjavik. Talent miał nieprzeciętny i już w wieku 15 lat występował w lokalnej ekstraklasie – zupełnie tak, jak wcześniej jego tata. Karierę zagraniczną Gudjohnsen zaczął jeszcze wcześniej niż Arnor – gdy miał 16 lat, zgłosiło się po niego PSV Eindhoven, a napastnik momentalnie zaczął być brany pod uwagę przez selekcjonerów reprezentacji. Najpierw juniorskich, potem seniorskiej. Mała różnica wieku między synem a ojcem sprawiła, że ten drugi zaczął mieć nieszablonowe marzenie. Zagrać razem z Eidurem w kadrze A. Miało się to stać w meczu eliminacji mistrzostw świata z Macedonią na stadionie w Reykjaviku. Wcześniej jednak Islandia rozgrywała towarzyskie spotkanie z Estonią. Był 24 kwietnia 1996 roku.
Po trzydziestu minutach gry Islandia za sprawą hat-tricka Bjarkiego Gunnlaugssona prowadziła 3:0. W nagrodę... strzelec opuścił boisko jako pierwszy. Na placu gry od początku przebywał Arnor Gudjohnsen. Z ławki jego wyczynom przypatrywał się Eidur. Serce młodzika zabiło mocniej w 62. minucie. Wtedy do gry desygnował go trener, Logi Olafsson. Jako że na stadionie Levadii w Tallinie arbiter techniczny nie miał tablicy świetlnej, w górę powędrowały numerki rodem z siatkarskich zmian. Trzynastka zastąpiła dziewiątkę. Był nią... Arnor Gudjohnsen. Ojciec wyściskał syna, życzył mu powodzenia i zaczął obserwować poczynania z ławki. Następny mecz, u siebie, miał być okazją do wspólnego występu.