25 cze 2020

Felieton Macieja Iwańskiego. Gdzie jest Dudek?

Wbrew pozorom dziś nie będę kontynuował popularnego w czasie lockdownu retro sportu. Sprawa jest bowiem aktualna. Nawiązał do niej Tomasz Iwan, nasz były kadrowicz, będący dyrektorem biało-czerwonych w sztabie Adama Nawałki. Rozmawialiśmy o PKO Ekstraklasie, ale szybko pojawił się ciekawszy wątek, niż bieżąca forma klubów naszej najlepszej ligi.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Felieton Macieja Iwańskiego. Dwadzieścia pięć procent i pełnia szczęścia

#1z16 Ekstraquiz: dla kogo półfinał?

Czytaj też

Czas na ćwierćfinały Ekstraquizu #1z16 (fot. TVP)

#1z16 Ekstraquiz: dla kogo półfinał?

Wiedza w futbolu jest cenna, bo i pieniądze duże. Futbol kosztuje. Przez całe lata słuchałem i czytałem, jak to wspaniale byłoby pójść holenderskim śladem. Stawiać na młodych, szkolić ich, dawać szanse, inwestować, by potem wypuścić na szerokie wody. Bo tacy młodzi, oszlifowani w kraju świeciliby pełnym blaskiem. A po kilku lub kilkunastu latach, w większości wróciliby do Polski, przy okazji inwestując zarobione zagranicą pieniądze. Trudno się było z taką wizją nie zgadzać.

Znakomita większość krajowych klubów jest na takiej właśnie drodze. Zrozumiano, że armia zagranicznych najemników drugiej kategorii ziemi obiecanej nam nie da. Młodzi Polacy też niczego nie gwarantują, ale za to są autentycznie związani z klubem. Zależy im. Spowodują, że kibic więcej wybaczy i mocniej będzie ich wspierał niż tych, co się w klubie pojawili przejazdem i po pieniądze. Bo gwiazd z obcymi paszportami przez ostatnią dekadę mieliśmy w lidze ledwie kilka.

Coraz więcej profesjonalnych akademii, coraz więcej wychowanków pokazuje się na boiskach i tylko patrzeć, jak zaczną realizować swoje ambicje w lepszych ligach, dając podstawy przyszłości naszej reprezentacji. Wygląda na to, że pod tym względem jesteśmy na dobrym kursie.

Co jednak z tymi, którzy wrócą i skończą kariery? Niektórzy zostaną w piłce, jeśli pójdą ścieżką edukacji trenerskiej. Tu sprawa jest jasna. Inni zostawią futbol dla biznesu, co naturalne jeśli mieli głowę na karku i rozumieli, że kariera nie trwa wiecznie. A ci, którzy chcą być w piłce, ale nie widzą siebie w roli pierwszych trenerów lub asystentów? Jaka jest propozycja dla nich w polskich klubach? Zdaniem Tomasza Iwana, a doświadczył tego na własnej skórze – żadna. Pięć lat pracy w charakterze dyrektora sportowego reprezentacji nie przełożyło się na choćby jedną propozycję z polskiego klubu. W naszych klubach próżno też szukać choćby Jerzego Dudka, a przecież to człowiek który o tym największym futbolu wie wszystko.

Dlaczego tak się dzieje? Po części z powodu tego, jak w Polsce widzi się dyrektorów sportowych. Nie są to, jak w wielkich klubach ludzie od tworzenia strategii. To dyrektor sportowy powinien kształtować kadrę, przeprowadzać transfery. Trener, owszem, wypowiada się, ale jego zadaniem jest realizacja celów sportowych, nie kształtowanie polityki klubu (sic!). Powód? Oczywisty. Zmiana trenera nie destabilizuje wówczas klubu tak, jak dzieje się to w Polsce, gdzie każdy trener zaczyna pracę z listą życzeń, a odchodząc ci piłkarze zostają na kontraktach. Następny trener chce swoich, i… tak to się kręci ku zadowoleniu agentów zawodników. Taki system sprzyja "pompowaniu" zarobków jednych i drugich. Doskonale zresztą w środowisku wiadomo, że trener X przyprowadza ze sobą piłkarzy od agenta Y. Potem w kadrze trenera jest siedmiu piłkarzy od kolegi-agenta. Czy to są zdrowe układy i jakie są efekty takich działań, pokazują wyniki. Czyli ich brak.

#1z16 Ekstraquiz: dla kogo półfinał?

Czytaj też

#1z16 Ekstraquiz: dla kogo półfinał?

Fala młodych Polaków w co najmniej kilku klubach pojawiła się w wyniku nie tylko przepisu o młodzieżowcu, ale i presji medialnej. Może czas na głos powiedzieć właścicielom i prezesom, że warto w charakterze dyrektorów sportowych zatrudniać osoby z wiedzą, dać im silną pozycję i władzę kształtowania długofalowej strategii? Warto też im bardzo dobrze płacić, wtedy szansa, że dziwne zależności między trenerami i niektórymi agentami przestaną dominować.

Dyrektor sportowy, niezależny finansowo, lub po prostu wysoko opłacany i mający długi kontrakt w danym klubie będzie grał po stronie interesu swojego miejsca pracy, a nie własnego. Skoro tak robi się w wielkiej piłce, to znaczy, że ma to głęboki sens. Znajomy prawnik powiedział mi kiedyś, że mniej ważne jest, czy reprezentujący cię mecenas jest dobry, czy słabszy. Najważniejsze, czy jest po twojej stronie. Nie chodzi mi konkretnie o Iwana, czy Dudka. Radzą sobie doskonale, nie tylko na polu golfowym. Nasza piłka musi być jednak bardzo bogata i pełna europejskich sukcesów, skoro stać ją na to, by ludzie z takimi sukcesami byli poza nią.