{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Rafał Gikiewicz piłkarzem Augsburga. Co czeka go na WWK Arena?

Dwa lata trwała przygoda Rafała Gikiewicza w Unionie Berlin. Od początku lipca Polak będzie zawodnikiem ligowego rywala stołecznych, czyli Augsburga. Co czeka go na południu kraju?
KRÓL "LEWY" I ZDOLNE MAŁOLATY. ALFABET SEZONU BUNDESLIGI
Gikiewicz do Niemiec trafił w 2014 roku, gdy został zawodnikiem Eintrachtu Brunszwik. Na debiut w Bundeslidze przyszło mu jednak trochę poczekać i udało się dopiero wtedy, gdy przeniósł się do Freiburga. W ciągu 24 miesięcy zagrał tam jednak zaledwie w dwóch meczach i nie zdołał wygryźć Alexandra Schwolowa. Nazwisko na tym poziomie wyrobił sobie jednak już jako zawodnik Unionu, z którym najpierw sensacyjnie awansował do elity, a później zdołał się jeszcze w niej utrzymać.
Choć tabela za ostatni sezon może mówić coś innego, Gikiewicz podpisał kontrakt z klubem lepszym niż Union. Przede wszystkim trafia do zespołu stabilnego na poziomie Bundesligi, bo choć FCA kręci się głównie w drugiej połowie tabeli, to od 2011 nieprzerwanie mierzy się z najsilniejszymi niemieckimi drużynami. Klub miał swoje pięć minut, gdy pięć lat temu wywalczył piąte miejsce w tabeli i zagrał w europejskich pucharach, ale generalnie postrzegany jest jednak jako średniak. Średniak, ale, co warto podkreślić, bardzo stabilny, poukładany i raczej niemartwiący się o to, czy uda mu się utrzymać.
Z tej perspektywy "Giki" bez wątpienia wykonuje krok do przodu w swojej karierze, bo wszystko wskazuje na to, że Union będzie miał w najbliższym czasie ogromne problemy z utrzymaniem się w lidze. Berlińczycy zdobyli co prawda pięć punktów więcej niż Augsburg, ale wiadomo już że do kolejnych rozgrywek przystąpią bez jednego z najmocniejszych punktów, czyli bramkarza. Zespół opuścić mogą też inni, jak choćby Sebastian Andersson, autor 12 trafień w tym sezonie.
Inna dobra wiadomość dla Polaka jest taka, że w Augsburgu powinien mieć pewny plac. Rok temu szefowie tego klubu wydali co prawda rekordowe 7,5 miliona euro na Tomasa Koubka z Rennes, ale nie jest raczej przesadą stwierdzenie, że to najgorszy transfer w historii FCA. Czech może i się wyróżniał, ale wyłącznie spektakularnymi błędami, które doprowadziły do utraty wielu punktów i walki o utrzymanie.
Wątpliwe by Koubkowi ktokolwiek na WWK Arena jeszcze zaufał, zwłaszcza że miejsce między słupkami stracił już wiosną. Wówczas jego miejsce zajął Andreas Luthe, ale 33-latek też nie jest zawodnikiem, który dawałby pewność i spokój. Stąd właśnie zakontraktowanie Gikiewicza, który aż osiem razy zachował w minionym sezonie czyste konto i w dużej mierze to jemu Union może zawdzięczać relatynie spokojne utrzymanie w lidze.