| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W Ekstraraporcie mniej o ostatniej kolejce PKO Ekstraklasy, za to więcej o tle i okolicach. Opublikowano dwa wyroki Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, które pokazują, ile polskie kluby płacą zagranicznym piłkarzom. Zaglądamy też do pierwszej ligi, gdzie Stomil Olsztyn zainteresował się sprawą Marcina Grabowskiego.
Sobota miała być wielkim dniem dla Legii. Jest coś piękniejszego od zapewnienia tytułu na stadionie największego rywala? Pewnie jest, bo w końcu świat jest pełen cudów, ale w PKO Ekstraklasie trudno o coś lepszego. A jednak legioniści nie skorzystali z okazji. Lech zagrał doskonale. Legia? Hm… Chyba nie. Widać było rozluźnienie, które czasem – siłą rzeczy – następuje zbyt szybko i nie zlikwiduje go żadna przemowa motywacyjna. Legia ma jeszcze trzy mecze, by postawić ″kropkę nad "i" i chyba nikt nie ma wątpliwości, że w końcu to zrobi. Choćby już w sobotę na własnym stadionie. Mecz Legia – Cracovia w TVP.
I drugi przypadek. Bojan Puzigaca (tak, wiem, nie pamiętacie). Bośniak grał spokojnie w Banja Luce, gdy nagle zapragnęli go mieć w Cracovii. Latem 2013 roku, gdy drużyna przebywała na zgrupowaniu w Zakopanem, Puzigaca został poinformowany, że klub rozwiązuje z nim kontrakt, a za każdy kolejny dzień w hotelu będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni. Kontrakt piłkarza był mocno skomplikowany i Izba ds. Rozwiązywania Sporów przy PZPN przyznała rację klubowi, ale w Lozannie byli innego zdania. Kontrakt Puzigacy z Cracovią miał obowiązywać jeszcze przez rok. Piłkarz w tym czasie wrócił do ojczyzny i zaczął grać w FK Sarajewo. Trybunał Arbitrażowy uznał, że krakowski klub musi pokryć różnice w zarobkach piłkarza. Aby ostatecznie, przez ten rok, Puzigaca zarobił tyle, co w Cracovii.
W FK Sarajewo otrzymał przez rok 22 370 euro. W Cracovii zarobiłby przez ten okres 85 200 euro. Cracovia – nie mając już zawodnika w kadrze – musiała zapłacić mu 62 830 euro plus odsetki.
I znów rzuca się w oczy przebitka, choć nie tak spektakularna jak w poprzednim przypadku. Puzigaca grał w FK Borac Banja Luka i nagle przyjeżdżają do niego ludzie z Krakowa i mówią: ″Chodź do nas, zarobisz cztery razy więcej″. Jaki to ma sens? Gdzie tu logika? Czy nie wystarczy dać takiemu zawodnikowi o pięćdziesiąt procent więcej, a przy okazji skusić grą w bardziej eksponowanej lidze? Na stadionach, na których pojawia się po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy kibiców? W Bośni o takim otoczeniu mogą tylko pomarzyć.
Przestaję dziwić się opiniom piłkarzy z Bałkanów, którzy tak bardzo zachwalają naszą ligę...