Przejdź do pełnej wersji artykułu

Jacek Wszoła: obawiam się, że igrzysk olimpijskich w Tokio w ogóle nie będzie [WYWIAD]

/ Kamila Lićwinko (fot. Getty Images) Kamila Lićwinko (fot. Getty Images)

Sezon lekkoatletyczny w polskim wydaniu rozkręcił się na dobre. W czwartek, 9 lipca, w siedzibie Telewizji Polskiej kolejna odsłona Orlen TVP Sport Cup. Tym razem skok wzwyż. Jacek Wszoła, mistrz olimpijski z 1976 roku z Montrealu uważa, że takie starty są potrzebne. Obawia się jednak czy uda się przeprowadzić igrzyska olimpijskie w Tokio.

Mistrzostwa świata sztafet. "To trzeba zobaczyć!"

Czytaj też:

Willi Holdorf podczas igrzysk w Tokio 1964

Zmarł Willi Holdorf – mistrz olimpijski w dziesięcioboju z Tokio

Filip Kołodziejski: – Czwartki z lekkoatletyką w TVP Sport rozkręciły się na dobre. Organizacja zawodów w skoku wzwyż w studiu to dobry pomysł?
Jacek Wszoła: – Wszystko zależy od warunków technicznych zawodników. W czasach, kiedy startowałem był ogromny kłopot, by ogarnąć tak ogromną przestrzeń poza stadionem dla skoczków posługujących się odbiciem z przeciwnych nóg. Na oko potrzebny jest obszar wielkości 20 m x 30 m. Duże wyzwanie. Można to też ograniczyć do skoczków odbijających się z jednej nogi, wtedy będzie potrzebna połowa tego placu. Dochodzi też miejsce do rozgrzewki. W tych czasach są możliwości, żeby podołać wyzwaniu, przed laty był to kłopot. Mam świadomość, że przeszłości w innych konkurencjach, m.in. w tyczce zawody odbywały się w różnych, dziwnych miejscach. W skoku wzwyż tego brakowało.

– Takie zawody będą dobrą odskocznią od pandemicznej rzeczywistości?
– Gdziekolwiek to skakanie by się nie odbyło, sportowcy potraktują to jako urozmaicenie. Długi czas byli "zamrożeni". Sport powoli się "odradza", choć nadal wiele dyscyplin jest na przymusowej kwarantannie.

Czytaj także: "Czekam na kolejny rekord Polski w pchnięciu kulą"

– Jakie ma pan odczucia, gdy myśli o skoku wzwyż na polskim podwórku?
– Słabe.

– Trudno być optymistą, nawet jeśli możemy oglądać w akcji Kamilę Lićwinko i Sylwestra Bednarka?
– Wymienił pan kontrowersyjne nazwisko. Bednarkowi wiek nie pomaga. Nie przekreśla jego wysokich skoków, ale o czym my w ogóle mówimy? Chcemy, by skakał po 2,30 m, czy zdobył tytuły i medale? Przy całym szacunku do Sylwka, po serii kontuzji, będzie mu trudno. Przez 3-4 sezony borykał się z poważnymi kłopotami. Po tym kryzysie mimo wszystko osiągał dobre wyniki, ale w jakiś sposób ten najlepszy czas został mu zabrany. Moment, w którym mógł się spełnić minął. Taki los. Szkoda. Jest jeszcze Norbert Kobielski. Mógłby skakać już w okolicach 2,35 m. Nadal czekam na takie próby w jego wykonaniu?

– Świat nam uciekł?
– Nie. Po prostu nie dogoniliśmy tego, co świat prezentuje. Wysokości 2,35 m nie są wybitnymi wynikami. Skakano już powyżej 2,40 m. Na listach startowych było kilku zawodników, którzy radzili sobie z takimi próbami. My w tym czasie czekaliśmy aż Bednarek wróci do skakania. Nie tędy droga.

– Co najbardziej szwankuje?
– Kiedy wybiera się z pięciu osób, jest mała szansa, że trafi się ktoś fajny. Kiedy jednak wybiera się z 1500 osób, szansa rośnie wielokrotnie. Nie mamy masowego szkolenia. Nie ma serii zawodów, gdzie młodzicy 13-14-letni mogliby zacząć się sprawdzać. W skali całego kraju to incydentalne akcje. Marian Woronin nadal robi lekkoatletyczne czwartki. Tam pojawia się dużo młodzieży. Czy za tym idzie szkolenie? Niekoniecznie. Niekiedy jest tak, że mówi się: "ty będziesz skakał wzwyż, bo jesteś wysoki". To nie działa. Potrzeba ciężkiej, wieloletniej pracy. Możliwość treningów powinna być dostępna jak powszechność uczenia się matematyki i literatury polskiej. WF powinien towarzyszyć młodym ludziom i pomóc się im rozwijać.

Czytaj też:

Tokio 2020. Ewa Swoboda: plan nadal jest taki, żeby wejść do olimpijskiego finału

– Od 1976 roku i złotego medalu olimpijskiego minęło już trochę czasu. Czeka pan z utęsknieniem na sukcesy młodszych kolegów?
– Od zakończenia kariery był jeszcze Artur Partyka, który przywoził medale z najważniejszych imprez. Ja jestem spełniony. Nie oczekuję wiele, bo widzę jak to wygląda. Po prostu jest słabo.

– Przełożenie igrzysk na 2021 rok to dobry scenariusz dla naszych doświadczonych zawodników?
– To na pewno nie pomaga. Obawiam się, że może dojść do najgorszego i igrzysk w ogóle nie będzie. Mierzymy się z czymś czego nie umiemy przewidzieć. Trudno jest też przeciwdziałać. Rokowanie też jest trudne. Pamiętajmy, że rozmawiamy o sportowcach w wieku "30+". To bardzo dobry moment, żeby odejść ze sportu. Tak się najczęściej toczą kariery. Wybitni zawodnicy podejmują podobne decyzje i rezygnują po najważniejszych imprezach. W polskiej lekkiej atletyce jest kilka albo kilkanaście osób, które zamierzają podjąć taką decyzję. Nigdy się też nie dowiemy, ilu młodych, zdolnych ludzi zrezygnowało ze sportu przez pandemię i braku środków na trening. Zostali często bez wsparcia i motywacji.

– Jest obawa o brak młodych talentów w polskim sporcie?
– Podobnie dzieje się w skokach narciarskich, gdzie też mamy doświadczonych zawodników. Nie wiadomo, co się stanie, gdy odejdzie Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Słucham uważnie wypowiedzi Adama Małysza na temat młodzieży. Nie wieje optymizmem. W lekkiej również próbowano różnych ludzi, którzy osiągnęli dojrzałość. Niewiele z tego wynikło dla nich i reprezentacji. Bazujemy na zgranej kadrze, która też kiedyś odjedzie. Wtedy będzie podobnie, jak w niektórych innych konkurencjach lekkoatletycznych.

– Po pierwszych startach lekkoatletów w sezonie letnim powiało optymizmem?
– Starty m.in. na Stadionie Śląskim były sprawdzianem. Równie dobrze można było to zorganizować w Spale. Nietypowe dystanse, itp.. Jestem pełen obaw o cały sezon lekkoatletyczny. Ciekawe jak wyobraża sobie szefostwo Diamentowej Ligi przyjazd Amerykanów na zawody do Europy. Więcej nie ma co rozwijać tego tematu. Cały świat boryka z problemem. Na miejscu zawodnika, który miałby wsiąść do samolotu i lecieć kilka godzin z USA, nie zrobiłbym tego. Nie wiadomo, kto będzie siedział obok. Może być przecież chory.

– Czyli powinniśmy się "ratować" polskimi mityngami?
– Możemy tak robić. Możemy udawać, że jest normalnie. Róbmy to.

Czytaj także: Najlepsi lekkoatleci i atak na rekordy. Przed nami Memoriał Ireny Szewińskiej

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także