Piotr Świerczewski w poniedziałek został nowym trenerem Sandecji Nowy Sącz. Były reprezentant Polski wraca do pracy w roli szkoleniowca po latach przerwy. – W poprzednich klubach pod górkę robili mi czasami wszyscy. Od prezesa po tych od ośnieżania boiska – wspomina w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Czy dojdzie do sytuacji, w której Sandecja będzie grała "na chaos"? Ta komenda, wydana przez pana Marcinowi Adamskiemu z ŁKS, na stałe weszła do piłkarskiego słownika.
Piotr Świerczewski: – Myślę, że takie polecenie pojawia się nawet w Realu Madryt, gdy ten przegrywa 0:1 na parę minut przed końcem. Nie wiem, czy Zinedine Zidane krzyczy do swoich gwiazd, żeby grały "na chaos", ale na pewno nakazuje dośrodkowywać piłkę w pole karne. Chyba tylko niemieckie zespoły cierpliwie rozgrywają piłkę i nigdy z tego nie rezygnują. Gdy się pali, reszta reaguje inaczej. Wtedy panuje chaos. Mam duże poczucie humoru, dlatego nigdy nie przejmuję się, kiedy ktoś wypomina mi tamtą historię.
– Dlaczego zdecydował się pan na powrót do pracy trenerskiej? Czytałem wywiady, w których deklarował pan, że nie chce już wracać do tej pracy.
– Nie, po prostu nie chcę znów pracować w klubach, które mają problemy organizacyjne. W Ekstraklasie pracowałem jako trener ŁKS. W klubie nie było dosłownie nic, a podjąłem się tego wyzwania. Zatrudnionych było tam może pięć osób, włącznie z księgową. Kadrę kompletowałem na tydzień przed startem ligi. Brałem każdego, szukałem kogokolwiek, kto umiałby kopnąć piłkę. Zbyt dużo nerwów kosztowały mnie sprawy niezwiązane ze sportem. Kierownikiem zespołu był Jacek Żałoba, który pracuje tam do dzisiaj. Dla mnie ten człowiek jest mistrzem świata, nie wiem, jak potrafił pozałatwiać te wszystkie sprawy. Codziennie wisieliśmy na telefonie po parę godzin. Teraz ŁKS znów spadł z Ekstraklasy, ale w żaden sposób nie da się porównać jego sytuacji organizacyjnej, do tej, w której musiałem pracować. Później byłem w Motorze Lublin, ale tam pod górkę robili wszyscy. Od prezesa po tych od... odśnieżania boiska.
– W Lublinie doszło nawet do pana starcia z pracownikiem odpowiedzialnym za obiekt.
– Prowadziłem trening, a on wszedł na boisko i kazał nam zejść z boiska, bo czeka następna grupa. Przecież prowadziłem pierwszą drużynę, po kilku minutach opuścilibyśmy boisko. Facet nie zrobił tego kulturalnie, szybko posypały się przekleństwa. Nie mogę pozwolić sobie, by ktoś wyzywał mnie od "ch...", więc zareagowałem. Sprawa została mocno rozdmuchana przez media, a nie było nawet żadnej kontynuacji w sądzie. Załatwiliśmy to polubownie. W Lublinie trudno było wtedy o spokój. Kiedy boisko było nieodśnieżone, prezes kazał nam iść pobiegać do lasu. Jedna taka sytuacja jest oczywiście do zaakceptowania. Problem pojawia się jednak, gdy takich treningów jest więcej. Tak właśnie było.
– Stęsknił się pan za piłką i chciał do niej wrócić?
– Może nie do końca, bo w piłce jestem cały czas. Grałem w Reprezentacji Artystów Polskich, przez chwilę prowadziłem też A-klasowy KTS Weszło. Swoją drogą, praca, którą tam wykonałem, to mistrzostwo świata. Nie rozegraliśmy nawet jednego oficjalnego meczu, a drużyna awansowała do ligi okręgowej.
– Pomyłka. W najbliższych dniach KTS zagra w barażach o awans.
– Nie wiedziałem. Czyli jak nie wejdą, to można powiedzieć, że dlatego, że odszedł od nich taki dobry trener... Oczywiście mówię to dla żartów. A tak na poważnie, to myślę, że spokojnie dadzą sobie radę. To nie jest zespół na A-klasę. W sparingach dawaliśmy radę nawet z drużynami, które są kilka klas wyżej.
– Zamiast zespołu A-klasy, poprowadzi pan drużynę z pierwszej ligi. Skąd wziął się ten pomysł?
– Jestem z Nowego Sącza, chodziłem na mecze, znam się z władzami klubu. Zaczęło się od luźnej rozmowy, podczas której pojawił się taki pomysł. Tomasz Kafarski pracował w klubie długo, wykonał naprawdę dobrą pracę. Ostatnio piłkarze wyglądali jednak tak, jakby brakowało im chęci. Można było odnieść wrażenie, że do klubu przychodzą jak do pracy w kopalni. Ktoś sugerował mi, że są zmęczeni, ale o jakim zmęczeniu może być mowa? Przed chwilą były trzy miesiące przerwy. Rozważano kandydatury innych trenerów, ale na rynku trudno wskazać człowieka z wielką charyzmą, który podjąłby się takiego zadania.
– W Ekstraklasie wiele pożarów z powodzeniem gasił Leszek Ojrzyński.
– Faktycznie, to chyba jedyna kandydatura, która rzeczywiście zdałaby egzamin. Ojrzyński to jednak trener na Ekstraklasę, a nie pierwszą ligę. Dostałem tę ofertę, ale nie mam licencji. Pomyślałem, że fajnie byłoby odkurzyć kogoś, kto nie pracował długo w tym zawodzie. Wskazałem na Marcina Jałochę, z którym znam się już z czasów reprezentacji olimpijskiej. Mówię do niego: bierzemy to, bo mamy jaja. To trochę szaleństwo, ale w tej chwili jest to potrzebne.
– Sandecja ma punkt przewagi nad strefą spadkową. Dodatkowo, dwa z czterech meczów rozegra z Podbeskidziem Bielsko-Biała i Stalą Mielec – liderem i wiceliderem. Nie boi się pan ryzyka i tego, że misja uratowania klubu będzie nieudana?
– Oczywiście, mógłbym się wystraszyć, usiąść w domu przed telewizorem i zapomnieć o sprawie. Zadziałał we mnie lokalny patriotyzm. Tutaj się urodziłem, byłoby mi przykro, gdyby zespół pożegnał się z pierwszą ligą. Nie mówię, że nie będę się mylił. Każdy, kto działa, robi błędy. Zrobimy jednak wszystko, by w czterech ostatnich spotkaniach popełnić jak najmniej pomyłek i sprawić, że Sandecja się utrzyma. Oczywiście, dobrze byłoby dostać telefon z Legii. Mieć największy budżet i najlepszych zawodników w kraju. Realia są takie, że zaproponowano mi pracę w Nowym Sączu i będę pracował z tymi piłkarzami, których mam. Zostały cztery spotkania, w tym czasie trudno będzie wykonać z zespołem jakąś wielką pracę szkoleniową. Piłkarzy trzeba pobudzić, zmobilizować i sprawić, by znów zaczęli cieszyć się piłką.
– Na boisku nie należał pan do grzecznych zawodników. Chce pan, by drużyna pokazywała na boisku mocny charakter?
– Chciałbym żeby właśnie tak było. Wierzę, że mój zespół nie będzie grał bojaźliwie, nie schowa się i nie będzie czekał na ruch rywala. Będziemy brali sprawę w swoje ręce.
– Wcześniej nie miał pan żadnych propozycji? Kiedyś mówił pan, że jest człowiekiem kontaktów.
– Były dwie oferty z pierwszoligowych klubów. Mieszkałbym jednak zbyt daleko od rodziny. Nie mam aż takiego ciśnienia na nowe wyzwania. Gdyby dzisiaj ktoś zadzwonił z Cypru, to też nie poleciałbym, by tam pracować.
– Nie ukrywał pan, że po zakończeniu kariery niespecjalnie interesował się piłką. To teraz jest jakaś przeszkoda?
– Jestem w piłce od dziecka, doskonale rozumiem tę grę. Miałem na myśli to, że nie przejmuję się statystykami, nie śledzę tego, kto ile goli strzelił i ile miał asyst. Nie poświęcałem czasu na analizy, ale to nie jest tak, że nie kocham futbolu. Teraz oglądam mecze Stali Mielec, bo to z nią zmierzymy się w najbliższej kolejce. Analizuję też nasze spotkania i jestem coraz bliżej zdiagnozowania kłopotów drużyny.
– Co takiego szwankowało w ostatnim czasie?
– Atmosfera jest dobra, nie widać, żeby w szatni były jakieś nieporozumienia. Na boisku można jednak dostrzec, że nie każdy lubi grać z każdym i na to będzie trzeba zareagować.
– Stoczył pan jedną walkę w MMA. Wygląda na to, że powrót do piłki nieco opóźni kolejny pojedynek...
– Na razie nawet o tym nie myślę, bo nie było dla mnie przeciwnika. Po karierze próbowałem się w różnych dziedzinach. Skoki do wody były przeze mnie bardzo niedocenianym sportem, a teraz mam o nich zupełnie inne zdanie. Podobnie jest z MMA. Ktoś może się z tego śmiać, ale co innego mam teraz robić? Dzięki przygotowaniom do walki zyskałem wiele rzeczy i nie chodzi tutaj o pieniądze. Reżim treningowy, dieta, spróbowałem różnych sztuk walki... Nigdy nie deklarowałem, że będę zawodnikiem sportów walki, tak samo jak już nigdy nie zostanę żużlowcem czy tenisistą. Jeżeli jednak znów znajdzie się ktoś na moim poziomie sportowym, to chętnie wejdę do klatki.
– Wyobraża pan sobie sytuację, w której jest trenerem zespołu w pierwszej lidze albo Ekstraklasie, a do tego trenuje i ma walki?
– Nie, taka sytuacja się nie zdarzy. Na "trenerkę" musisz poświęcić mnóstwo czasu. To nie są tylko dwie godziny w klubie na trening. To analizy przeciwników, oglądanie piłkarzy, którzy mogliby wzmocnić ten zespół. Olbrzymia odpowiedzialność, na której musisz skupić się w stu procentach. Powiem nawet, że z tego powodu cieszę się, że przejąłem drużynę cztery kolejki przed końcem. Jedyne, co mnie obecnie interesuje, to praca z zawodnikami.
– Pana poprzednie doświadczenia trenerskie nie były najlepsze. Nie boi się pan, że tym razem będzie podobnie?
– Praca w ŁKS była kapitalnym doświadczeniem. Może zabrzmi to dziwnie, bo w klubie pod względem organizacyjnym był dramat, ale wiem, że nigdzie indziej nie przydarzy mi się już nic gorszego. To był dla mnie piękny, ale niesamowicie trudny czas. Zawodnicy w kontrakty mieli wpisane śmiesznie małe pieniądze, a w rzeczywistości dostali jeszcze mniej albo nic. Myślę jednak, że niektórzy z nich są mi wdzięczni. Wielu z nich później nie zdołało już zaistnieć w Ekstraklasie. Tamten czas będą więc wspominać do końca życia.
– W trakcie kariery grał pan we Francji, pracował z kilkoma świetnymi szkoleniowcami. Kto byłby dla pana wzorem?
– Frederic Antonetti. Za jego kadencji grałem w Bastii, która – jak na swoje możliwości – radziła sobie bardzo dobrze. Duże wrażenie robił na mnie Henryk Kasperczak. Jego drużyny zawsze grały ofensywną piłkę, miał znakomity warsztat. W moim prywatnym rankingu wysoko znajduje się też Jerzy Engel. To za jego kadencji awansowaliśmy na mundial po 16 latach przerwy. Ktoś, kto słabo zna się na tej pracy, nie osiągnąłby takiego wyniku.
– Rozmawialiśmy o sytuacji w Motorze, czasami nerwowo reagował pan też na decyzje sędziów. Nie szczędził słów krytyki także w wywiadach. Teraz to się zmieni? Nie uważa pan, że trenerowi pewne zachowania zwyczajnie nie przystoją?
– Co do sytuacji z człowiekiem od odśnieżania, to uważam, że zareagowałbyś tak samo. Ktoś narusza twoją godność, atakuje cię, więc musisz się bronić. Co do sędziów, to nie jestem jakimś nerwowym czy złośliwym człowiekiem. Jesteśmy ludźmi i każdy ma prawo się pomylić. Fajnie wygląda jeśli jednak po meczu sędzia przeprosi za błąd, a ja wyrażę skruchę, gdy poniesie mnie. Nie chciałbym wywlekać sytuacji do mediów, skarżyć się dziennikarzom. Wolę wyjaśniać takie sprawy bezpośrednio z drugą osobą.
– Jeśli uda się utrzymać Sandecję, to chciałby pan kontynuować pracę w roli trenera?
– Można powiedzieć, że jestem gotowy na dużą piłkę. Teraz nie planuję jednak zbyt wiele. Przychodzę na końcówkę sezonu i zobaczymy, co się wydarzy. Jeśli zrobię licencję, to pewnie kiedyś będziemy musieli rozstać się z Marcinem. Myślę jednak, że na ten moment to połączenie może przynieść efekt. Mamy odmienne zdanie, dużo dyskutujemy. To dobrze, bo mogę zobaczyć punkt widzenia drugiej osoby. Jeśli ktoś jest mądry, to zawsze otwiera się na trafne uwagi. Taka "burza mózgów" może pomóc, chociaż nie mam pewności, czy będzie to działało na dłuższą metę. Mam nadzieję, że to początek trenerskiej przygody. Po cichu liczę na jej kontynuację.
2 - 1
Honduras
11:00
Białoruś
0:00
Dominikana
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.