Sporą część rundy wiosennej Krzysztof Piątek spędził na ławce rezerwowych, a to wszystko za sprawą wysokiej formy Vedada Ibisevicia. Klub postanowił jednak nie przedłużać umowy z Bośniakiem, co oznacza że Piątkowi ubył poważny rywal do gry.
W trakcie rundy wiosennej wiele zmieniło się w Berlinie, gdy klub zatrudnił Bruno Labbadię. Nowy szkoleniowiec miał obudzić ofensywne instynkty Starej Damy i sprawić, że zespół w końcu grałby na miarę możliwości. Tak się też stało, bo – po przerwie spowodowanej pandemią – stołeczni zdobyli 10 punktów w czterech meczach i dopiero pod koniec sezonu przytrafiło im się kilka porażek. Udane mecze w dużej mierze zawdzięczać mogli jednak roszadom w ataku oraz wysokiej formie Ibisevicia.
W dwóch pierwszych starciach po wznowieniu rozgrywek, Bośniak zdobył dwie bramki i dołożył do tego dwie asysty. Generalnie długo był pierwszym wyborem Labbadii i z ławki jego popisy musiał obserwować Piątek. Dopiero potem obaj panowie zaczęli występować obok siebie, przy czym to 35-latek pełnił centralną rolę w ofensywie, a były zawodnik Milanu szukał sobie miejsca wokół niego.
Wygląda jednak na to, że w końcu z przodu będzie trochę luźniej. Umowa, która obowiązywała z Ibiseviciem do końca czerwca, nie została prolongowana. Długo zastanawiano się, czy nie rozszerzyć ją o 12 miesięcy, ale ostatecznie zdecydowano, że Hertha rozstanie się z piłkarzem – poinformował czwartkowy "Kicker". Coraz więcej wskazuje zatem na to, że gra w ataku zostanie w przyszył sezonie oparta właśnie na Piątku.
Kadrowicz Jerzego Brzęczka trafił na Stadion Olimpijski w styczniu. Po początkowych problemach ze skutecznością, w końcu rozwiązał worek z bramkami i ostatecznie strzelił wiosną cztery gole w lidze. Jego kontrakt z klubem obowiązuje do końca czerwca 2025 roku.