| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Koniec czerwca był zarazem początkiem zmian w Arce Gdynia. Ta oficjalnie pożegnała się już z rozgrywkami PKO Ekstraklasy, więc w klubowych gabinetach zaczęto zastanawiać się nad przyszłością. Pierwsze przetasowania dotknęły nie tyle piłkarzy, co członków sztabu szkoleniowego. Z zespołu odeszła jego legenda – Janusz Kupcewicz. – Ja się jeszcze nie żegnam, bo uważam, że wrócę do klubu – powiedział medalista mistrzostw świata z 1982 roku w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Paweł Smoliński, TVPSPORT.PL: – Na początku lipca rozstał się pan z Arką Gdynia. Czy była to pana decyzja?
Janusz Kupcewicz: – Skończył mi się kontrakt i nie było zbyt wielkiej chęci jego przedłużenia ze strony władz klubu. Choć rozmawialiśmy, to tak jakbyśmy tego nie zrobili. Moja umowa wygasła i na tym się skończyło. Od 1 lipca nie jestem pracownikiem Arki. Podobnie zresztą jak Michał Globisz, który też rozstał się z klubem wraz z końcem kontraktu i już pożegnał się z pracownikami. Ja się jeszcze nie żegnam, bo uważam, że wrócę do klubu.
– Jest taka możliwość?
– Dziś władze klubu są takie, jutro inne. Jarosława Kołakowskiego może w Arce niedługo nie być. Tak jak i poprzednich właścicieli. Ja z pewnością chciałbym jeszcze popracować w Gdyni, bo jestem z nią związany. Wiele lat tu mieszkam i utożsamiam się z tym miastem.
– Rozumiem, że przy obecnym właścicielu powrót nie jest możliwy?
– To jest chyba jedyny klub na świecie, w którym kluczowe decyzje podejmuje człowiek, który przyjeżdża tu tylko na chwilę, z Warszawy. Oficjalnie Jarosław Kołakowski nie pełni żadnej funkcji, a prowadzi rozmowy kontraktowe, czy zwalnia pracowników. Dlaczego to robi, skoro prezesem i właścicielem jest jego syn – Michał Kołakowski?
– Podobno doradza klubowi w sprawach sportowych...
– Dla mnie jest wczasowiczem, turystą. Jest kimś, kto przyjechał z Warszawy nad morze i nie ma nic wspólnego z Arką. Nie rozumiem, jakim prawem chodzi po klubie, rozmawia z zawodnikami i decyduje o sprawach finansowych. Nawet jeśli jest doradcą do spraw sportowych, to nie widnieje we władzach klubu.
– Bo robi to nieoficjalnie...
– A jeśli robi to nieoficjalnie, to dlaczego do niego należą decyzje? I czy może być aktywnym menedżerem, formalnie decydując o klubie? Tą sprawą powinien zainteresować się Zbigniew Boniek i PZPN… Zastanawiam się, czy pierwszy lepszy turysta mógłby wejść na stadion i decydować o umowach pracowników i budżecie...
– To raczej mało prawdopodobne.
– No właśnie. Trzeba zwrócić na to uwagę. Bo jeśli ktoś wchodzi do klubu i chce od razu zburzyć wszystkie struktury, to chyba coś jest nie tak. Znam pana Kołakowskiego od lat i obawiam się, by w Gdyni nie powtórzył się scenariusz Zawiszy Bydgoszcz. Tam też podzielono klub…
– Chodzi o grupy młodzieżowe Arki?
– Tak, na szczęście po negocjacjach udało się utrzymać je w dotychczasowym kształcie. Mam nadzieję, że tak zostanie i władze miasta nie dopuszczą, by stało się to, co w Bydgoszczy. Tam dzielono zamiast łączyć. W Gdyni współpraca między klubową szkółką a Stowarzyszeniem Inicjatywa Arka Gdynia, również pracującym z młodzieżą, zawsze była dobra. Krzysztof Rybicki od ponad piętnastu lat wykonuje świetną robotę. Nie można pozwolić na to, by ją zaprzepaszczono w imię interesów… A rodzice, których dziećmi interesują się menedżerowie, powinni się dobrze zastanowić, z kim podpiszą umowę.
– Do zmian doszło też w samym klubie…
– Najważniejsze, że z właścicielem dogadali się trenerzy grup młodzieżowych. W Arce szkolą przecież bardzo dobrzy fachowcy. Teraz kierownikiem drużyn juniorskich został Dariusz Ulanowski – ikona klubu, piłkarz, który rozegrał najwięcej meczów dla Arki. Tacy ludzie powinni dbać o młodzież.
– Pan również pracował w tym pionie. Jako skaut
– Skaut to za dużo powiedziane. Moje zadania, ustalone z Globiszem i Edwardem Klejndinstem, polegały głównie na monitorowaniu naszych uzdolnionych zawodników, którzy byli wypożyczeni do innych klubów. Oglądałem ich i oceniałem. Przy okazji, będąc na ich meczach, obserwowałem też innych piłkarzy. Z mojego polecenia do zespołu trafili Adrian Klimczak czy Michał Żebrakowski. Pierwszy nie dostał szans i trapiły go kontuzje, a drugiemu zabrakło determinacji, by przebić się do pierwszego zespołu. Tych graczy mogło być więcej, jednak nie zawsze po mojej rekomendacji przychodzili do klubu.
– Kto o tym decydował?
– Różnie – trenerzy i działacze. Nie wszyscy chcieli słuchać doświadczonych głosów – Globisza, Klejndinsta czy mnie. Chociaż muszę przyznać, że świetnie współpracowało nam się z Leszkiem Ojrzyńskim i Jackiem Zielińskim.
– A jak z pozostałymi trenerami? Michał Globisz powiedział w rozmowie z Trójmiasto.pl, że trener Zbigniew Smółka chciał narzucać hiszpańską myśl szkoleniową, nie mając ku temu wykonawców...
– Po czasie mogę przyznać, że Michał ma rację. Choć trzeba pamiętać, że trener Smółka pierwszy okres miał przyzwoity. Dopiero później przyszła gorsza passa – trzynaście meczów bez zwycięstwa.
– Współpraca z nim nie była tak owocna, jak z Ojrzyńskim i Zielińskim?
– W życiu, jak i w sporcie, ważna jest pokora. Jemu jej często brakowało i uważał, że jest najmądrzejszy na świecie. Jeśli nie dopuści do siebie bardziej doświadczonych ludzi, to nie wróżę mu sukcesów. Uważał, że na wszystkim zna się najlepiej. To był jego podstawowy błąd.
– Nie słuchał rad, czy w ogóle nie dawał dojść do głosu?
– Moim zdaniem powinien chcieć wysłuchać ludzi z większym doświadczeniem. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia. Ostatnie słowo i tak należałoby do niego, ale zawsze mógłby liczyć na wsparcie i spojrzenie z zewnątrz.
– Czyli w Arce brakowało szacunku do "siwych włosów"?
– Myślę, że nie tylko w Arce. Ogólnie w Polsce jest z tym problem. No, może poza Legią Warszawa, gdzie przy klubie cały czas jest Lucjan Brychczy. Szanuje się też legendy, takie jak Kazimierz Deyna. Oprócz Legii przychodzi mi do głowy jeszcze Wisła Kraków, gdzie pracuje Kazimierz Kmiecik, a wcześniej, chociażby, Zdzisław Kapka. O największych gwiazdach pamiętają też w Poznaniu. W Lechu, z różnych przyczyn, nie pracują jednak Mirosław Okoński czy Piotr Reiss. W pozostałej części kraju, w tym w Gdyni, wygląda to inaczej.
– A Arka nie ma zbyt wielu legend...
– Nie chcę się z nikim porównywać, ale medalistę mistrzostw świata to trudno znaleźć w całej Polsce północnej. Od Szczecina po Białystok...
– Próżno ich szukać też w obecnym składzie zespołu. Tym bardziej, że ten najprawdopodobniej się znacznie osłabi...
– Na pewno odejdzie Pavels Steinbors, który był bardzo mocnym punktem Arki. Oprócz niego też kilku innych piłkarzy. Pewnie Marko Vejinović, może Michał Nalepa... Uważam, że kadra całkowicie się zmieni. Na ten moment z I ligi mają awansować trzy zespoły, więc jest szansa, by się to udało. Choć nie wiadomo, czy znów nie zmieni się regulamin...
– Chodzi o kolejną reformę Ekstraklasy?
– Nie jestem zwolennikiem tych ciągłych zmian. To już trzecia reorganizacja rozgrywek w ostatnich latach. Powinniśmy czerpać z wzorców, które działają. Takich jak Bundesliga. W Niemczech gra osiemnaście drużyn, dwie spadają bezpośrednio, a jedna gra w barażu. I wszystko działa. A u nas ciągle szuka się idealnego rozwiązania.
– Skoro awansować mają trzy zespoły, to szanse Arki wydają się całkiem spore...
– Wszystko będzie zależało od sposobu zarządzania klubem. Jeśli powiedzie się obecnym właścicielom i uda się awansować Arce, to oczywiście będę się z tego cieszył. Ale na ten moment, jak to w sporcie – trudno wyrokować. Możemy przytoczyć półfinał Pucharu Polski między Lechem Poznań a Lechią Gdańsk. Gospodarze byli dużo lepsi przez cały mecz. Dodatkowo byli o krok od wygrania rzutów karnych. A jednak przegrali. Czasem drużyna, która na papierze wydaje się być najmocniejsza, nie zawsze jest w stanie walczyć o najwyższe cele.
– Arka, jako zespół spadający z Ekstraklasy, wydaje się być jednym z faworytów I ligi.
– Całe gdyńskie środowisko liczy na to, by Arka wróciła do Ekstraklasy. Gra w najwyższej lidze to nie tylko realizacja sportowych celów, ale i reklama naszego, fajnego przecież, miasta. Trzeba trzymać kciuki, by klub był mądrze zarządzany i by wiodło mu się jak najlepiej.
– A pan z pewnością chciałby być jego częścią...
– Tak jak mówiłem, chciałbym. Staruszkiem jeszcze przecież nie jestem. Chociaż dziadkiem już tak. Na razie jednak odchodzę z Arki, ale nie narzekam na taki obrót sprawy. Mam co robić – pracuję z młodzieżą i jeżdżę na obozy. Cały czas mam kontakt z piłką. A co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.