| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Adrian Błąd występował na ekstraklasowych boiskach w barwach Zagłębia Lubin i Arki Gdynia. Teraz jest kapitanem GKS Katowice i walczy z drużyną o awans do pierwszej ligi. Ze śląskim klubem przeżył w poprzednim sezonie trudne chwile. – Ostatni mecz i spadek były jak koszmar – wspomina w rozmowie z TVPSPORT.PL. Transmisja meczu GKS Katowice – Widzew Łodź w niedzielę od godziny 13:00 w TVP 3 i na TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Spotkanie z Widzewem Łódź będzie dla was meczem sezonu?
Adrian Błąd: – Na pewno jest kluczowe, bo możemy przeskoczyć Widzew i mieć miejsce premiowane bezpośrednim awansem. Nie można jednak mówić, że o wszystkim zadecyduje. Jeśli wygramy ten mecz, a potkniemy się w pozostałych trzech kolejkach, to zwycięstwo nad tak mocnym rywalem nic nam nie da. Dla nas to jednak prestiżowe starcie.
– Widzew od wznowienia sezonu ma wielkie problemy. Wszędzie są spekulacje o zwolnieniu trenera Marcina Kaczmarka. To może wam pomóc?
– My też nie gramy bez zarzutów. Zawiedliśmy już parę razy, ostatnio przegraliśmy z Lechem II Poznań i Górnikiem Polkowice. Te kłopoty na pewno dodatkowo zmotywują Widzew, w takich sytuacjach zespół może bardziej się zjednoczyć. Łodzianie mają dobrych zawodników, każdy będzie chciał pokazać, że ostatnie mecze to tylko chwilowy kryzys. Czeka nas trudne spotkanie, a ostatnie słabe wyniki Widzewa nic nie zmieniają.
– Kilka zespołów z czołówki po powrocie do gry spisuje się bardzo słabo. Mówiliśmy już o Widzewie, Resovia nie wygrała jeszcze spotkania. Jak to tłumaczyć?
– Ważne jest nastawienie psychiczne. Rozbrat z piłką trwał dość długo, nie było sparingów, trzeba było pozbierać się, wyjść na boisko i rozgrywać ligowe spotkania. Porażki i niepowodzenia sprawiają, że wpadasz w dołek, który zaczyna się pogłębiać. Narasta frustracja, niecierpliwość... Wiem o czym mówię, bo od restartu ligi przegraliśmy już trzy razy.
– Jak czujecie się fizycznie?
– Jest dość specyficznie. Okazuje się jednak, że pracowaliśmy na tyle dobrze, że dajemy radę. Mieliśmy indywidualne rozpiski, każdy był w kontakcie z trenerem przygotowania fizycznego. Mecz z Elaną w Toruniu pokazał, że nie mamy problemów z wytrzymałością. W końcówce meczu przy stanie 1:1 atakowaliśmy i strzeliliśmy zwycięskiego gola.
– Jesteś w klubie od 2017 roku. Gdy przychodziłeś, ambicją klubu był awans do Ekstraklasy. Życie potoczyło się jednak tak, że owszem, bijecie się o awans. Ale do pierwszej ligi...
– W pierwszym sezonie walczyliśmy o Ekstraklasę. Potknęliśmy się na ostatniej prostej... Potem przyszedł ten zły sezon. Od sierpnia 2018 roku do końca rozgrywek nie wygraliśmy meczu przed własną publicznością. W siódmej doliczonej minucie meczu z Bytovią gola przesądzającego o naszym spadku strzelił Andrzej Witan, bramkarz Bytovii. A do utrzymania potrzebowaliśmy remisu. To był koszmar.
– Później w szał wpadli kibice. Wtargnęli na boisko i zaczęli zabierać koszulki zawodnikom. Nie ominęło to nawet tak utytułowanego piłkarza jak Jakub Wawrzyniak.
– Kibice marzyli o Ekstraklasie, a musieli pogodzić się ze spadkiem. Byli niezwykle rozgoryczeni. Rozumiem ich, bo trudno zaakceptować taką sytuację. Teraz są naszym dwunastym zawodnikiem, wspierają nas. Drużyna mocno się zmieniła.
– Nie myślałeś, by po tym wszystkim opuścić klub?
– Kluczowy okazał się trener Rafał Górak. Pokazał, że ma pomysł. Tworzymy teraz młody i ambitny zespół. Jest kilku doświadczonych graczy, tak jak ja i znani z Ekstraklasy Arkadiusz Woźniak i Radek Dejmek. Nie spodziewałem się, że w pierwszym sezonie po tych zmianach będziemy mieli szanse, by bezpośrednio awansować do pierwszej ligi. A co do odejścia, to śląski klimat mi służy. Tuż przed spadkiem przedłużyłem kontrakt.
– Czujesz się odpowiedzialny za ten zespół?
– Tak. Odpowiedzialność spoczywa głównie na mnie i na starszych zawodnikach. Jestem kapitanem, więc muszę brać sporo na siebie. Ta drużyna to fajna mieszanka. My dajemy doświadczenie, a pozostali dokładają młodzieńczą fantazję i spontaniczność. Nie sądzę jednak, by młodsi byli sparaliżowani stawką spotkania z Widzewem. To fantastyczne wyzwanie, które powinno być jak paliwo i napędzać. W piłkę gra się dla takich meczów.
– W 2017 roku występowałeś jeszcze w ekstraklasowej Arce Gdynia. W kilka lat znalazłeś się dwa poziomy niżej. To sportowa degradacja?
– W tamtym sezonie złamałem rękę, a gdy wróciłem do Zagłębia Lubin z Arki wiedziałem, że nie będzie tam dla mnie miejsca. Wtedy odezwał się do mnie Wojciech Cygan, obecny prezes Rakowa Częstochowa, który wtedy zarządzał Gieksą. Chciał, żebym przeniósł się do Katowic i nie musiał mnie długo namawiać. A co do degradacji, to mogę porównać szczeble rozgrywek. Już między Ekstraklasą, a pierwszą ligą jest duża różnica. Między Ekstraklasą a drugą ligą jest ona ogromna. To inne wymagania techniczne, taktyczne. Myślę, że nie bez powodu znalazłem się na niższym poziomie. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zagrać w Ekstraklasie, oczywiście w barwach GKS.
– Kiedyś występowałeś w reprezentacjach młodzieżowych. Grałeś w drużynie z Wojciechem Szczęsnym, Łukaszem Skorupskim i Pawłem Wszołkiem. Dlaczego twoja kariera potoczyła się inaczej niż ich?
– Żartobliwie powiem, że ja skręciłem w jedną stronę, a oni w przeciwną. Myślę, że zawsze jest to kwestia decyzji w pewnych momentach życia, może odrobiny szczęścia... Pamiętam, że po bardzo dobrym sezonie w Zawiszy Bydgoszcz, która grała wtedy w pierwszej lidze, chciał mnie ekstraklasowy klub. Odmówiłem i zostałem w Bydgoszczy. To była pomyłka. Gdybym mógł cofnąć czas, to przyjąłbym tamtą propozycję i zmienił zespół.
– Na pewno masz parę ciekawych wspomnień z kariery.
– Najlepsze doświadczenia to awans z Zagłębiem Lubin z pierwszej ligi do Ekstraklasy. Rozbiliśmy wtedy konkurencję. Piotr Stokowiec przejął zespół w końcowce sezonu, gdy żegnaliśmy się z Ekstaklasą. Wykonał ciężką pracę, zmienił zespół, który najpierw wrócił do elity, a potem zajął trzecie miejsce w tabeli. Wierzę, że to nie będą moje ostatnie wspaniałe wspomnienia i przeżyję jeszcze sporo pięknych chwil także z Gieksą.
Następne