Podczas gali UFC 251 w Abu Zabi fani MMA byli świadkami aż trzech pojedynków o mistrzowskie pasy. W walce wieczoru doszło do wyczekiwanego starcia w wadze półśredniej pomiędzy Kamaru Usmanem a Jorge Masvidalem.
Masvidal zaczął bardzo agresywnie od kilku kopnięć, co jednak po chwili obróciło się przeciwko niemu, gdy Usman złapał jego nogę i sprowadził do parteru. Tam Nigeryjczyk kilka razy trafił łokciami, zanim "Gamebred" podniósł się na nogi. Po chwili Usman przyparł rywala do siatki, a po rozerwaniu klinczu trafił mocnym ciosem, który rozciął łuk brwiowy Masvidala. Końcówka rundy należała do pretendenta, który trafił mistrza kilkoma kombinacjami.
Druga runda to dominacja Usmana. Mistrz przez większą część starcia trzymał przeciwnika pod siatką, gdzie niemiłosiernie obijał korpus i miażdżył stopy Masvidala. Pod koniec Amerykanin nieco się ożywił, trafiając kilkoma mocnymi prawymi. Z kolejnymi minutami zaczynał jednak słabnąć. Końcówkę trzeciej rundy spędził na ziemi, gdzie musiał przyjąć kilka uderzeń łokciami.
Mistrzowskie rundy nie odmieniły obrazu pojedynku. Usman wciąż dążył do klinczu i obaleń, całkowicie kontrolując wydarzenia w oktagonie. Oczekiwanie na werdykt sędziów było formalnością. Wszyscy wskazali zwycięstwo mistrza (49-46, 50-45, 50-45).
Co-main eventem było rewanżowe starcie pomiędzy Maxem Hollowayem a Alexandrem Volkanovskim. W grudniu pierwszy z nich stracił pas wagi piórkowej na rzecz Australijczyka. Teraz dostał szansę na odzyskanie złota w kategorii do 145 funtów.
Na pierwsze poważne ciosy musieliśmy poczekać do samej końcówki pierwszej rundy. Początkowo obaj wymieniali głównie niskie kopnięcia. W końcu uaktywnił się były mistrz, który najpierw wyprowadził obrotowe kopnięcie na korpus, a po chwili dorzucił prawy high kick, który wstrząsnął Volkanovskim.
Drugie starcie to zdecydowana zwycięstwo pochodzącego z Hawajów Hollowaya. Potężne spustoszenie siał przede wszystkim prawym podbródkowym, do którego czasami dołączał też lewy sierp. Mistrz odzyskał rytm w trzeciej rundzie, która była zdecydowanie lepsza w jego wykonaniu niż pierwsze dwie. Australijczyk trafiał lewym prostym i niskimi kopnięciami. W pewnym momencie spróbował także zrobić użytek ze swoich zapasów, jednak nie zdziałał niczego w klinczu.
Obaj mieli swoje momenty w przedostatnim starciu. Volkanovski świetnie trafiał low kickami, kilka razy obił też twarz byłego mistrza. Ten odpowiadał podbródkami i kombinacjami dwóch-trzech uderzeń. Przed decydującą rundą wydawało się bardzo możliwe, że na kartach sędziowskich jest remis.
W ostatnich pięciu minutach obaj zdawali się kopiować rywala. Kopnięcie na kopnięcie, prosty na prosty. Holloway wyróżnił się kilkoma podbródkowymi, jednak sam dał się dwukrotnie sprowadzić do parteru – nawet, jeśli nie dostał na ziemi większych szkód.
Sędziowie nie byli jednogłośni – dwóch przyznało trzy z pięciu rund Volkanovskiemu, jeden zwycięzcę widział w Hollowayu. Tym samym mistrz wagi piórkowej po raz pierwszy obronił pas. Dla Hollowaya to trzecia porażka z rzędu.
Pierwszą walką o mistrzostwo na UFC 251 było starcie Petra Yana z Jose Aldo w wadze koguciej. Pas dywizji został na początku maja zwakowany przez Henry'ego Cejudo, który przeszedł na emeryturę.
Obaj zawodnicy rozpoczęli pojedynek bardzo uważnie, sporadycznie wyprowadzając ciosy i badając rywala. Pierwszy odważniej zaatakował Rosjanin, który trafił rywala kombinacją lewy prosty-prawy sierp. Brazylijczyk odpowiedział low kickiem, który ściął Yana z nóg, lecz Aldo nie zdecydował się tego wykorzystać i śmielej zaatakować. Pod koniec rundy były mistrz wagi piórkowej spróbował obalenia, lecz sam skończył w parterze, gdzie zebrał kilka ciosów.
Brazylijczyk odrodził się w drugim starciu. Coraz skuteczniejsze były jego niskie kopnięcia, które zmusiły Yana do zmiany pozycji, by oddalić mocno poobijaną nogę spoza zasięgu Aldo. Wydawało się, że coraz wyraźniej zaczyna się rysować przewaga Brazylijczyka, jednak pod koniec trzeciego starcia wydawał się już solidnie zmęczony. Wykorzystał to Rosjanin, który kilka razy wyprowadził celne kombinacje trzech-czterech ciosów, umiejętnie łącząc trafienia na szczękę i korpus przeciwnika.
Ta tendencja utrzymała się w mistrzowskich rundach. Yan trafiał seriami, walczący niemal cały czas na wstecznym biegu Aldo odpowiadał pojedynczymi uderzeniami. Pod koniec czwartego starcia został obalony i przyjął kolejne uderzenia. Na początku ostatniej rundy znów znalazł się na ziemi po potężnym podbródkowym. Tam Rosjanin przez długi czas niemiłosiernie obijał Brazylijczyk. Sędzia zdecydowanie powinien przerwać pojedynek dużo wcześniej. Po zdających się trwać wieczność minutach wreszcie zlitował się nad niezdolnym do wyjścia z opresji Aldo.