Najwcześniej we wrześniu dojdzie do walki Kamila Szeremety (21-0, 5 KO) z Giennadijem Gołowkinem (40-1-1, 35 KO) o mistrzostwo świata kategorii średniej. Pomimo kilkukrotnej zmiany terminu, Polak pozostaje w dobrym nastroju. Nie czeka bezczynnie, tylko wraz z trenerem Fiodorem Łapinem szlifuje drobiazgi techniczne. I zapewnia, że legendarny czempion z Kazachstanu nie śni mu się po nocach. – Nie mam "zboczenia" na punkcie Gołowkina. To się nie zmieni, dopóki nie poznam oficjalnej daty – zapowiedział.
Długie miesiące Kamil Szeremeta musi czekać na upragniony pojedynek mistrzowski. Starcie z Giennadijem Gołowkinem było przekładane, a pandemia koronawirusa spowodowała kolejną zmianę terminu. Białostocczanin zdążył już trenować na warszawskich Bielanach, w słonecznej Hiszpanii, a ostatnio w Zakopanem. To idealny czas na pracę związaną z pięściarskimi niuansami, jak odpowiednie ustawienie nóg czy właściwe realizowanie założeń taktycznych.
– Pracujemy nad detalami. Ostatnio zastanawialiśmy się, dlaczego jeden zawodnik bije w sposób nie do końca przekonujący, a drugi uderza z całej siły. Okazywało się, że w końcowej fazie ciosu nie zamykał do końca ręki. To był taki niuans, który powodował, że ten cios nie był aż taki mocny. To są ciekawe detale. Czasem zastanawiamy się w swoim gronie, z Krzysztofem Głowackim i Fiodorem Czerkaszynem, słysząc nieustanne porady trenera Fiodora Łapina, że my chyba, kurka wodna, boksować nie umiemy. Wciąż przecież jest tyle do poprawy. Doceniamy oczywiście to, że z każdym treningiem uczymy się czegoś innego – komentuje.
W ostatnich miesiącach najlepszym źródłem informacji są media społecznościowe. Choć oficjalnych wiadomości wciąż nie ma, pojawiają się spekulacje, iż do walki z "GGG" może dojść w Europie. Wcześniej wskazywano głównie na Stany Zjednoczone lub rodzinne strony mistrza.
– O nowych wieściach dotyczących walki dowiaduje się najczęściej z… Instagrama. Największe portale bokserskie oznaczają mnie przy okazji kolejnych nowości. Termin? Wrzesień, październik albo listopad. Pracuję tak, jakbym miał walczyć we wrześniu.
Szeremeta-optymista wierzy, że całe zamieszanie nie zakłóci jego rytmu, a czas może być jego sprzymierzeńcem. 30-latek chce poddać się prawdziwej próbie ognia, przy okazji przywołując wspomnienia związane ze zdobyciem tytułu mistrza Starego Kontynentu. Było to w lutym 2018 roku w Rzymie.
– Wiadomo, że te opóźnienie irytują. Chciałbym już tej walki, chciałbym zobaczyć na co mnie naprawdę stać, a Gołowkin wyciśnie ze mnie wszystko. Wtedy dowiemy się, na co naprawdę stać Kamila Szeremetę. Ja mogę tylko zasuwać na treningach i z każdym dniem stawać się coraz lepszy. Ja z każdej, nawet najbardziej patowej sytuacji, próbuję wyciągnąć pozytywy. Dzięki tej przerwie więcej uczę się od trenera Fiodora Łapina i to jest na plus. Widocznie tak ma być i wierzę, że Bóg tak nas kieruję, a jestem osobą wierzącą. Tak samo było z walką o mistrzostwo Europy - przekładana raz, drugi, trzeci… W końcu pojechałem do Rzymu, błyskawicznie znokautowałem Alessandro Goddiego i zdobył pas – dodaje.