{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Przerwany piękny sen Ansu Fatiego. Lekcja pokory po czerwonej kartce

Czerwona kartka obejrzana pięć minut po wejściu na boisko to pierwszy policzek wymierzony Ansu Fatiemu przez futbol, który znowu okazał się okrutny. Okoliczności łączą pech nastolatka z tym, czego doświadczył kiedyś Leo Messi. Derby Barcelony były dla Gwinejczyka pierwszą lekcją pokory.
Widzew Łódź awansował do I ligi. Skandal z udziałem kibiców
Pokusa tworzenia analogii jest nieodłączną częścią pisania i mówieniu o futbolu. Dlatego prawie każdy kibic wie, że ręka Boga Maradony zyskała tak dużą sławę, iż znalazł się naśladowca – Leo Messi, który w derbach Barcelony sprzed lat strzelił podobnego gola. Wirtuoz z Rosario zakończył swój debiut w reprezentacji po 30 sekundach, gdy przez swoją nierozwagę obejrzał czerwoną kartkę. Fati w derbach Barcelony był na boisku przez pięć minut, czerwień również przerwała jego występ. Znamienne? Jak widać, podobieństwo historii Messiego i Ansu jest bezsprzeczne, jednak utalentowany nastolatek z Gwinei Bissau zbiera pochwały z innego powodu.
Gdy Quique Setien przejmował drużynę Barcelony po Ernesto Valverde, kibice uwierzyli, że ten trener da szansę młodym piłkarzom. W końcu należało jakoś natchnąć zespół pozbawiony sił witalnych. Na razie widać dwóch chętnych, którym być może pisana jest wielka kariera. To Riqui Puig i Fati. Skupmy się na tym drugim. W Barcelonie nie słabnie nadzieja na narodziny nowego geniusza piłki. Fati na razie aspiruje, zgłasza akces, by uzyskać status wielkiego piłkarza. Jednak początek ma ciekawy. Najmłodszy strzelec gola w lidze i Lidze Mistrzów w historii Barcelony. Komu przysługuje to miano? Leo Messiemu? Bynajmniej. Fati wejście do wielkiej piłki miał na tyle spektakularne, że od początku mierzy się z wielkością Argentyńczyka. Skutecznie. Dziś to jego nazwisko widnieje na obu listach strzelców.
Przestroga dla Fatiego
Bojan Krkić swego czasu pobił rekord Leo Messiego, strzelił gola, mając 17 lat, jednak brak charakteru i problemy z kontuzjami to czynniki, które zamieniły jego karierę w pasmo rozczarowań. Gerard Deulofeu miał sięgnąć gwiazd, tymczasem brawurowy drybler ze szczytu w Barcelonie szybko osunął się w peryferie wielkiego futbolu – do Watfordu. Marokańczyk Munir strzelił gola w debiucie w barwach blaugrana, miał być kolejną gwiazda, obecnie stać go na solidność w Sevilli, ale nic ponad to. Oczekiwano od niego znacznie więcej. Te historie mogą być przestrogą dla Fatiego.
Mimo że to Luka Romero z Mallorki stał się rekordzistą, debiutując w LaLiga, mając 15 lat, etykietka meksykańskiego Messiego mu nie pomaga. Wciąż to Fati jest wymieniany wśród potencjalnych następców Argentyńczyka. Real Madryt ma Viniciusa, Atletico Joao Felixa, ale to Fati robi wokół siebie najwięcej rozgłosu, przy czym nie wiąże się to z pokusą bycia na czołówkach gazet. Gwinejczyk nie jest postacią medialną. On przemawia na boisku. Żadne słowa nie są mu do tego potrzebne.
Barcelona wyłuskała perłę najwyższej próby. Skali talentu Fatiego dowodzić może zainteresowanie hiszpańskiej federacji, która sondowała możliwość naturalizacji piłkarza. Ostatecznie Ansu dostał obywatelstwo. Nie był to zresztą precedens, zważywszy, że wcześniej w kadrze tego kraju grali Thiago Alcantara czy Diego Costa , a zatem Brazylijczycy z hiszpańskim paszportem. Próba nadania obywatelstwa Ansu Fatiemu czy Adamie Traore pokazuje, jak ci piłkarze wiele znaczą dla Hiszpanów.
Zainteresowanie z Anglii
Fati jest rozchwytywany przez wielkich europejskiej piłki. Kiedy zgłosił się po niego Manchester United, Barcelona od razu postawiła weto. 100 mln euro zaoferowane przez Anglików to za mało. Ta odmowa to sygnał wysłany do wszystkich – Fati nigdzie nie odejdzie, chcemy budować drużynę z nim jako jednym z filarów w erze post – Messi. Kierownictwo Barcelony nie zamierza powtórzyć błędów Manchesteru City, skąd Jadon Sancho przeniósł się za niewielką kwotę do Dortmundu. Tam młody Anglik wyrósł na największą gwiazdę swojego pokolenia. Uczenie się na cudzych błędach wydaje się dobrym sposobem na uniknięcie kompromitacji. Dlatego Fati musi być, jak mówią Hiszpanie, intransferible. Nie na sprzedaż.
Błyskotliwy skrzydłowy z Gwinei Bissau świetnie czuje się na lewej flance, rozumie się z Leo Messim, który wyraźnie go polubił, daje nową jakość. Spadek poziomu gry ofensywnej Jordiego Alby zmusza trenera Barcy do znalezienia skrzydłowego, który będzie napędzał akcje Katalończyków po lewej stronie boiska.
Ciągłe kontuzje Ousmane'a Dembele i zmiana pozycji Antoine'a Griezmanna to okoliczności sprzyjające wzrostowi pozycji w drużynie Gwinejczyka. Fati może stać się symbolem zmiany pokoleniowej, której domaga się część kibiców Barcy. To także jeden z tych piłkarzy, którzy mogą stanowić przeciwwagę dla głównych zamierzeń władz Barcelony na rynku transferowym. Wymiana Arthur – Pjanić jest rezygnacją z piłkarza wciąż młodego na rzecz gracza, mówiąc delikatnie, zaawansowanego wiekowo.
Życie w utopii
Fati wychowywał się w warunkach, które mogłyby się spodobać wyznawcom idei sprawiedliwości społecznej w skrajnym stadium. Mieszkał de facto w utopii, czyli tworze z pozoru nierealnym, który jest rzeczywistością andaluzyjskiej Marinaledy. Teoria znana chociażby dzięki Tomaszowi Morusowi została tam przekuta w praktykę. Dwuipółtysięcznemu miastu przyświeca motto: Una utopia hacia la paz – przez utopię do pokoju. W mieście trudno nie zauważyć wielu murali, które są wyrazem artystycznej ekspresji i wyrazistych poglądów – to sprzeciw wobec ideologii faszystowskiej czy solidarność z katalońskimi separatystami, którzy wypowiedzieli wojnę państwu. Głoszenie tych haseł to znak buntowniczej natury mieszkańców Marinaledy. Wdrożenie pomysłu w życie było możliwe dzięki wysiłkowi burmistrza Jose Manuela Sancheza Gordillo, który jest nazywany Robin Hoodem.
W Marinaledzie obowiązuje slogan: pracujmy mniej, ale wszyscy. Identyczne domy i pewność zatrudnienia to standard w tej andaluzyjskiej utopii. Nad miastem unosi się duch rebelii przeciwko temu, jak świat wygląda gdzie indziej. Ojciec Ansu Fatiego po pobycie w Portugalii przybył do Andaluzji, gdy dowiedział się o istnieniu owej utopii. Sam twierdził, że został kierowcą burmistrza, wprawdzie były różne wersje zdarzeń, niemniej jedno jest pewne – burmistrz się o niego zatroszczył. Dał mu pracę. Wkrótce do Marinaledy udało się sprowadzić jego syna. To właśnie tam mały Ansu Fati mógł na poważnie zacząć grać w piłkę.
Z Marinaledy do Barcelony
To niesamowite, że Ansu Fati wyruszył do Sewilli, a później Barcelony z tak osobliwego miejsca. Wizyta w katalońskiej metropolii po pobycie w utopijnej Marinaledzie musiała być dla niego szokiem, który powstał z poczucia ogromnego kontrastu. To przecież dwa różne światy. Ale Fati, który nie pochodzi z zamożnej rodziny, wkrótce może spłacić swój dług wdzięczności wobec tych wszystkich, którzy umożliwili mu zrobienie kariery. Pierwszym krokiem w drodze na szczyt były przenosiny do Barcelony.
Na Fatiego trzeba uważać, należy zadbać, by nie zaszkodziła mu nadmierna pewność siebie. Czerwona kartka obejrzana w derbach Barcelony powinna go zahartować. Każdy młody piłkarz musi przeżyć taką bolesną historię, by okres wzlotu nie stał się pretekstem do łechtania własnego ego w poczuciu wielkości, której przecież jeszcze nie osiągnął. To błędne myślenie, którego Gwinejczyk musi unikać. Fati może być wielki, ale do tego jeszcze daleka droga. W każdym razie gdy już osiągnie swój szczyt, pewnie nie zapomni o dzieciństwie. Pewnie tak jak chociażby Sadio Mane będzie pomagał ludziom, którzy nigdy nie dostali swojej szansy.