Zdecyduje etap w Bukowinie – tam ktoś wygra Tour de Pologne. Na pozostałych odcinkach można za to przegrać wyścig – analizuje Bartosz Huzarski przed 77. edycją wyścigu. Transmisje imprezy od 5 do 9 sierpnia w TVP1, TVP Sport, TVPSPORT.PL i w naszej aplikacji.
Huzarski doskonale zna realia Tour de Pologne. W latach 2005 i 2006 – już po włączeniu zmagań do Pro Touru – sięgał po triumf w klasyfikacji górskiej. W ostatnich edycjach pełnił rolę komentatora. Tak będzie tym razem, a "Huzar" zasiądzie na stanowisku Telewizji Polskiej.
Mateusz Leleń (TVPSPORT.PL): – Czy przed nami najbardziej zagadkowy Tour de Pologne w najnowszej histori?
Bartosz Huzarski (ekspert, komentator TVP Sport): – Wyścig może być ciekawszy niż zwykle. Kolarze mają za sobą bardzo długą przerwę, a sezon został skrócony. Jest mniej czasu, aby zdobywać punkty, walczyć o kontrakty... Zawodnikom nie zabraknie zatem woli walki. Na pewno czują się wyposzczeni.
– Czeka ich większa presja ze strony sponsorów? Każdy chce pokazać logo swojej grupy, a okazji będzie w tym roku mniej...
– Całe kolarstwo stoi w obliczu kryzysu. Nie każdy może dawać dziesiątki milionów euro i nie oczekiwać niczego w zamian. Niby wszyscy rozumieją, jaką mamy sytuację, ale... na koniec rachunek musi się zgadzać. Sezon będzie krótszy nie tylko dla kolarzy. To samo dotyczy dyrektorów sportowych, których rozliczają menedżerowie. Ci z kolei tłumaczą się przed sponsorami. Powstaje zatem większe ciśnienie, aby się pokazać. Powyżej pewnej granicy nie da się jednak podskoczyć. Choć z perspektywy komentującego wyścig, cieszę się, że możemy spodziewać się licznych ataków, walki na premiach, które będą bardzo ważne dla klasyfikacji generalnej...
– Wyścig znów rozstrzygnie się zatem na sekundy?
– Tak. Najważniejszy będzie etap do Bukowiny z kultowymi podjazdami: Harnaś, Gliczarów. Wszystkie pozostałe odcinki przyniosą zapewne finisz z większej grupy. Oczywiście peleton może się porozrywać, lecz ci najlepsi utrzymają się z przodu. Raczej na pewno zdecydują sekundy. Chyba, że nagle u kogoś nastąpi wielki skok adrenaliny związany z głodem ścigania, ale nie sądzę, aby takie coś takiego miało miejsce.
– Nie znamy jeszcze całej listy startowej, ale wiemy, że polskim faworytem będzie Rafał Majka.
– Liczę, że Bora przyjedzie z nastawieniem na jednego lidera. Historia pokazuje, że szukanie zwycięstw na etapach im się nie opłaca. W ten sposób przecież Rafał przegrał wyścig. Wówczas Peter Sagan wyprzedził go na finiszu jednego z etapów i zabrał większą bonifikatę, a Polak był drugi w klasyfikacji generalnej.
– Kto oprócz Majki znajduje się wśród faworytów?
– Na pewno Remco Evenepoel. Do tego oczywiście Richard Carapaz. Musimy czekać na kolejne napływające zgłoszenia. Będzie bardzo ciekawie, a zdecydować może zwariowany atak. Faworyci się znają, z pewnością zaglądną sobie w oczy. Przetestują się na trasie. Zdecyduje etap w Bukowinie – tam ktoś wygra wyścig. Na pozostałych odcinkach można za to przegrać Tour de Pologne.
– Majka ma już na koncie triumf i powtórka będzie jego celem. A co w przypadku pozostałych Polaków?
– Powinni skupić się na walce o koszulki: górala, najbardziej aktywnego. To zadania dla Reprezentacji Polski, która chyba nie ma w składzie kogoś z szansami na najlepszą "10". W tej może zakończyć Tomasz Marczyński. Tu – jak mówiłem – zadecyduje jeden etap, tam wszystko się ustawi. Zobaczymy, czy w wyścigu pojawi się Michał Gołaś, ale jeśli tak się stanie, to pewnie przyjmie rolę, w której jest doskonały – pomocnika. Być może doczekamy się jakiejś niespodzianki, jak na przykład triumf Michała Białobłockiego przed laty. Byłoby to miłe zaskoczenie. Oby naszym udało się poszaleć.
– Dla polskich kolarzy nadchodzi okazja do rzadkiej promocji, bo Tour de Pologne będzie pierwszym wieloetapowym wyścigiem po wznowieniu sezonu. Z taką atencją na świecie nasz narodowy wyścig chyba się jeszcze nie spotykał.
– Wśród zawodowych grup na pewno. Czesław Lang podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie, może nawet czasem zbyt rygorystycznie, bo przecież generalnie następuje luzowanie obostrzeń w naszym życiu. Znamy jednak wytyczne UCI, Lang Teamu i wszyscy będą musieli się do nich stosować. Protokół bezpieczeństwa jest bardzo długi i sądzę, że będzie w przyszłości zmieniany, bo zwykle papier przyjmie wszystko, a życie potem to weryfikuje.
– Dyrektor Vuelta a Burgos mówił przed wyścigiem, że obawia się zbyt dużych grup kibiców. Ma pan podobne zmartwienia związane z Tour de Pologne?
– Mam pewne doświadczenia z organizacji PKO Ubezpieczenia VIA Dolny Śląsk. Wiem, że nie da się odpowiadać za wydarzenia na trasie. Wygrodzony będzie na przykład rynek w Krakowie przy finiszu, ale nie da się ograniczyć stojących Błoniach, albo w ogóle na trasie, bo mówimy o dużej imprezie, która przyciąga. Nikt nie będzie przecież stał i liczył kibiców. Tu ewentualnie mogą działać władze lokalne.
– Czego będzie panu brakowało w nadchodzącej edycji?
– Z pewnością szkoda wszystkich wydarzeń z kibicami. Podpisywania listy startowej, spikera, uroczystego startu. Takie mamy jednak warunki. Ważne, że dostaliśmy kredyt zaufania. Musimy się stosować do obostrzeń. Wyścig przyciągnie na pewno dużą uwagę. Fajnie, że wystąpimy w roli testujących.