Walce wieczoru gali Rocky Warriors Cartel 5 w Mrągowie rywalem Michała Andryszaka (20-8, 13 KO, 6 SUB) będzie Ion Grigore (7-1, 5 KO, 1 SUB). Będący zawodnikiem KSW Polak ma za sobą ciężki okres – jak przyznaje, po dwóch przegranych z rzędu myślał o zakończeniu kariery. Nadzieję dało mu odnalezienie przyczyny słabszej formy, której wyeliminowanie pozwoli mu wrócić na odpowiednie tory. Transmisja gali RWC 5 w piątek od 19:25 w TVP Sport, aplikacji i na TVPSPORT.PL.
Patryk Prokulski, TVPSPORT.PL: – Michał, wracasz do klatki po ponadrocznej przerwie i dwóch przegranych z rzędu. Od dłuższego czasu zmagałeś się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Na czym dokładnie polegały?
Michał Andryszak, gwiazda walki wieczoru na gali RWC 5: – Wszystko zaczęło się mniej więcej dwa lata temu od walki o pas KSW [z Philem De Friesem, przegranej przed TKO w 1. rundzie – przyp. red.]. Po pojedynku myśleliśmy, że ciężar gatunkowy mnie przerósł i zwyczajnie tego nie "udźwignąłem". Nie byłem sobą – nie tylko w klatce, ale też w ostatnich dniach przed galą. Tłumaczyłem sobie, że powodem była stawka starcia, zwłaszcza że wyniki wszystkich badań wychodziły w miarę w porządku. Jedynie badania krwi wskazywały, że ciągle miałem jakiś stan zapalny. Ciało produkowało dużo białych krwinek, odpowiedzialnych za walkę ze wszystkimi paskudztwami w organizmie. Jednak na pewien czas problemy ucichły… albo ja przyzwyczaiłem się do tego odmiennego stanu. W końcu pojawiła się propozycja walki z Luisem Henrique. Przygotowania przebiegały różnie – raz czułem się dobrze, innego dnia gorzej. Walka też nie ułożyła się po mojej myśli.
– Czyli bardziej przeszkadzało ci to w trakcie walki niż przygotowań?
– Wiesz, w trakcie obozu zawsze mogłem zrobić sobie jakiś lżejszy dzień, odpuścić trening gdy źle się czułem. Dostosowywałem obciążenia. Natomiast nie przełożę walki ani jej nie skrócę tak jak treningu. W ciągu ostatnich kilku dni przed galą napięcie wzrastało – myślę zresztą, że w większy lub mniejszy sposób, ale każdy zawodnik tak ma – a z tego powodu robiłem się wyraźnie słabszy. Za tym szła cała lawina emocji. Gdy wiesz, że dwa tygodnie wcześniej zrobiłeś świetny trening i byłeś w formie, a teraz uderzasz dwa razy na tarcze i czujesz, że mięsień już się "gotuje", to jest straszne. Dopada cię okropna bezradność.
– To musiał być najgorszy okres w karierze.
– Zdecydowanie. Miałem wcześniej słabe momenty, ale potrafiłem się odbić… a przede wszystkim znałem przyczynę takiego stanu rzeczy. Zdarzyły mi się wcześniej dwie porażki z rzędu i ludzie mnie skreślali, lecz wtedy wiedziałem, że np. nie miałem sparingpartnerów w trakcie przygotowań, albo brakowało mi opieki trenerskiej. Wyciągnąłem wnioski, po serii zwycięstw dostałem walkę o pas ACB [obecnie organizacja ACA – przyp. red.], później wspomniany pojedynek z De Friesem o mistrzostwo KSW. Teraz było zupełnie inaczej właśnie przez to, że długo nie mogłem znaleźć przyczyny. Na szczęście od czasu rozpoczęcia leczenia czuję się coraz lepiej.
– Wracasz na gali Rocky Warriors Cartel 5, chociaż wciąż jesteś związany kontraktem z KSW. Trudno było namówić Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego, by dali ci taką możliwość?
– Nie było żadnego problemu. Paweł Kowalik [menadżer Andryszaka i organizator RWC 5 – przyp. red.] ma bardzo dobry kontakt z szefami KSW, to raz. Dwa, że wyłożyłem kawę na ławę. Powiedziałem im, że czuję się dobrze i chciałbym walczyć jak najczęściej. Występ na RWC będzie dobrym testem, żeby się przekonać, czy znalazłem faktyczną przyczynę słabszej formy i czy mam to już za sobą. Chcę sprawdzić, czy jestem gotów do wielkich wyzwań. Jestem dogadany z Lewandowskim i Kawulskim, że nie będą mi robić problemów, gdyby pojawiła się zagraniczna propozycja, mogę też wystąpić dla niektórych polskich organizacji. Wachlarz możliwości znacząco się rozszerzył. Jeśli w piątek wszystko pójdzie po mojej myśli, następną walkę chciałbym stoczyć jak najszybciej.
– Twój najbliższy przeciwnik, a więc Ion Grigore, z jednej strony ma na karku aż 42 lata, z drugiej tylko osiem zawodowych walk na koncie. Jak go oceniasz?
– Przede wszystkim cieszę się, że mam rywala, bo nie było o to łatwo. Z tego co widziałem, nieźle kontroluje przeciwników w parterze. Zmierzył się z zawodnikiem dużego kalibru – Aleksandrem Romanowem, który zresztą niedawno miał walczyć na UFC 251 z Marcinem Tyburą. Co prawda Grigore przegrał, ale to był pojedynek z kimś naprawdę poważnym. Ma niezłe warunki fizyczne. Wydaje mi się, że w tym momencie to odpowiedni rywal żeby przekonać się, w jakim miejscu się znajduję. Albo wracamy do poważnego sportu, albo trzeba będzie się tym zajmować bardziej hobbystycznie.
– Tak kategorycznie do tego podchodzisz – piątek będzie dniem sądu? Czy może zakładasz jednak, że w przypadku ewentualnej porażki wciąż będziesz szukał polepszenia sytuacji zdrowotnej, zanim zdecydujesz się na odpuszczenie MMA na poważnym poziomie?
– Wiesz co, kwestii zdrowia i tak nie odpuszczę, bo oprócz sportu jest to bardzo uciążliwe także w codziennym życiu. Teraz odczuwam duży progres, mam nadzieję że tak będzie też w walce. I tylko na tym się obecnie skupiam. MMA to coś, co kocham. Więc nawet mówiąc o zakończeniu kariery mam na myśli koniec poważnych startów. Pewnie mierzyłbym się z mniej wymagającymi przeciwnikami, na mniejszych galach i za skromniejsze pieniądze.
– Jaki masz plan, gdybyś został zmuszony do zrezygnowania z profesjonalnego uprawiania MMA?
– Prowadzę własną działalność. Ten rok od ostatniej walki poświęciłem w dużej mierze właśnie na rozwój zawodowy. Otaczają mnie też bardzo fajni ludzie, którzy pomagają mi z prowadzeniem firmy, co daje mi duże wsparcie i możliwość, by łączyć to z treningami. Obecnie jestem mocno odciążony w tej kwestii, ale planuję dalej rozwijać się pod tym kątem.
– Miałeś teraz okazję przygotowywać się w Ankosie z Marcinem Tyburą. Ile dały ci treningi z zawodnikiem takiego kalibru?
– Marcin bardzo dociążył mnie pod względem kondycyjnym. Wytrzymałość mięśniowa jest jego bardzo mocną stroną, co kulało w moich ostatnich walkach. Na zakończenie tego wspólnego okresu przygotowawczego widziałem pozytywną różnicę, bo byłem w stanie spokojnie sparować z nim trzy rundy w dobrym tempie. Wcześniej było widać, że tlenu zaczynało mi bardzo szybko brakować. Postęp bardzo wzmocnił mnie psychicznie. Marcin jest fajnym sparingpartnerem – przekrojowym zawodnikiem, z którym można potrenować mocno, ale z wzajemnym poszanowaniem zdrowia. Są niestety zawodnicy, którzy nawet w klubie walczą tak, jakby chcieli zrobić krzywdę. Sparingi z nim były mocne, ale celem była nauka i wyciągnięcie czegoś od siebie, a nie wygranie.
– Tybura w Poznaniu trenował gościnnie. Wiesz, czy planuje zjawiać się u was częściej?
– Myślę, że był zadowolony z tego okresu, zresztą odniósł pewne zwycięstwo. Teraz do Ankosu przyjeżdża też Marcin Wójcik, zapowiedział się Michal Martinek, więc zbiera się u nas fajna ekipa "ciężkich". Wyjazdy zagraniczne są dużo bardziej kosztowne, a zawodników wagi ciężkiej nie ma aż tak wielu. Nie uważam, żeby różnica poziomu była jakaś kolosalna. Na pewno obaj skorzystaliśmy ze wspólnych przygotowań i życzyłbym sobie, żeby zjawiał się u nas częściej.
– Chciałbym zapytać się na zakończenie: jesteś zawodnikiem widowiskowym. Praktycznie wszystkie twoje walki kończą się przed czasem, bardzo szybko w pierwszej rundzie – niezależnie czy w jedną, czy w drugą stronę. Kibicom to się podoba, ale czy trenerzy nigdy nie suszyli ci głowy, że być może warto czasami podejść do pojedynków nieco bardziej taktycznie?
– Wiesz co, nigdy tego nie planuję! Zawsze przygotowujemy się tak, żeby być gotowym na pełen dystans. To wychodzi samo z siebie. Mam taki styl. Dużo widzę w klatce, ale też momentami za bardzo się odsłaniam. Co do tego, czy powinienem podejść bardziej taktycznie chociażby w starciu z De Friesem – już przed wyjściem z szatni mówiłem trenerom, że czuję się słabo i mam siły tylko na jedną szarżę. Wiedziałem, że im dalej w las, tym będzie gorzej. To straszne uczucie, gdy już na rozgrzewce jesteś świadom, że masz tak naprawdę jedną szansę, żeby się w sobie zebrać i szybko to skończyć. Natomiast jestem też zdania, że pojedynek generalnie jest po to, żeby wyłonić faktycznego zwycięzcę, niekoniecznie na punkty. Jak dla mnie walka MMA jest najbardziej zbliżona do takiej realnej, która mogłaby wydarzyć się na ulicy. Tam nikt by nie punktował tego, czy wygrałem, tylko musiałbym zrobić wszystko, żeby przeciwnik był niezdolny do dalszej walki.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.