04 sie 2020 | Siatkówka / Rozgrywki Ligowe

Kosztowne metody prób i błędów. Pandemiczny efekt domina

Koronawirus atakuje siatkówkę (fot. PAP)

Kolejne dni przynoszą niepokojące wieści ze świata sportu. Już drugi klub siatkarskiej PlusLigi po Treflu Gdańsk zgłosił, że zespole jest zakażony koronawirusem zawodnik. Czy w warunkach ciągłej niepewności będzie można rozegrać sezon bez komplikacji?

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Polak nie zagra w Korei przez kontuzję sprzed kilku lat? Złe wieści

Czytaj też

Polak nie zagra w Korei przez kontuzję sprzed kilku lat? Złe wieści

Nie jestem urodzoną optymistką. Wolę nastawić się na gorszy scenariusz, a następnie być pozytywnie zaskoczoną, niż myśleć, że coś na pewno się uda, a następnie przeżyć rozczarowanie. Takie samo podejście mam do nadchodzących sezonów siatkarskich, piłkarskich i jakichkolwiek zespołowych. Nie wierzę, by udało się je przeprowadzić bez sporych komplikacji.

Potwierdzenie covid-19 u jednego z siatkarzy Aluron CMC Warta Zawiercie postawiło olbrzymi znak zapytania nad tym, jak w sporcie wyglądać będą kolejne miesiące. Dlaczego? Bo mimo że było wiadomo, że przed siatkówką wielki sprawdzian w postaci plażowego Grand Prix, z tego, co udało się dowiedzieć nie było wyraźnych wytycznych ze strony organizatora, by każdy z siatkarzy-uczestników miał przeprowadzony test na obecność koronawirusa. Tyle mówi się o konieczności wprowadzenia dekalogu sportowca, społecznej izolacji zawodników i bieżących badaniach, a przy pierwszej możliwej okazji procedury chyba zawiodły. Siatkarz z pozytywnym wynikiem wziął udział w turnieju, co pociągnęło konieczność izolacji nie tylko dla jego kolegów z drużyny, ale także dla pozostałych graczy z zespołów, z którymi rywalizował.

To jednak tylko „zastępcze” rozgrywki plażowe, a nie sezon PlusLigi, który wystartuje 12 września. Na ten moment wiadomo, że zespoły z Zawiercia i Gdańska wyłączone są na co najmniej dwa tygodnie z przygotowań. Co będzie w sytuacji, jeśli któryś z siatkarzy zachoruje w trakcie rozgrywek sezonu głównego? Czy to będzie oznaczało, że cały zespół zostanie wyłączony z gry? Jeśli kwarantanna ma trwać co najmniej dwa tygodnie, trudno będzie nadrobić tę przerwę.

Jeżeli ktoś powie, że rozwiązaniem jest częste testowanie, to muszę ostudzić jego zapał. W Tauron Lidze czy PlusLidze nie wszystkie kluby na to stać. Nawet 400 zł za jednostkowy test dla zespołu złożonego w sumie z około piętnastu zawodników plus sztabu szkoleniowego i zarządzających, którzy mają najbliższy kontakt z drużyną, to dla wielu klubów bardzo duży wydatek. Nie można przecież zapomnieć o tym, że koronawirus znacznie uszczuplił budżety większości drużyn. Sponsorzy odeszli, a obecnie trudno pozyskać nowych. Dla ligi koszt nawet comiesięcznych badań dla wszystkich uczestników rozgrywek także jest ogromny.

Na co więc się można nastawić przed powrotem lig? Na wiele prób i błędów na drodze do opanowania pandemicznego chaosu. Niestety, bez gwarancji, że którakolwiek z nich przywróci sport na dawne, spokojne tory.