{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Najpierw była "strzelanina", na sukcesy trzeba było czekać. Dom Legii ma dziesięć lat
Piotr Kamieniecki /
Kiedy otwierano nowy obiekt Legii Warszawa, do stolicy przyleciał Arsenal, a na boisku padło aż 11 goli! Na sukcesy przyszło jednak poczekać. – Największą gwiazdą Legii jest stadion – pisali dziennikarze po kiepskim starcie sezonu 2010/2011.
GRAŁ W KADRZE, TERAZ BĘDZIE WYSTĘPOWAŁ W Legii?
– Idealne warunki dla zawodników i kibiców. Najnowocześniejszy stadion w Polsce, na miarę talentu Kazia Deyny. Piłkarski raj przy Łazienkowskiej 3. Nowy stadion Legii, o takim marzyłem – opowiadał w słynnej, truskawkowej kampanii reklamowej, Andrzej Strejlau – Przepiękna, nowoczesna scena – dodawał Olaf Lubaszenko, znany polski aktor. Takie były początki. Teraz obiekt mistrzów Polski ma już dziesięć lat i wciąż jest jednym z najlepszych stadionów w kraju.
Walka o stadion
Legia Warszawa latami starała się o stadion. Powstawały różne projekty i koncepcje. W pewnym momencie zakładano, że przy Łazienkowskiej powstanie obiekt, który będzie też domem reprezentacji Polski. Rozprawiano o możliwości umieszczenia hotelu, jak i pawilonów z dodatkiem centrum handlowym. Stanęło na zamyśle zgodnym z projektem JSK Architekci, którego realizacja kosztowała blisko 400 milionów złotych. Po wielu przepychankach, radni Warszawy zgodzili się na wydatek, który pokryła miejsca kasa.
W 2008 roku, kiedy przy Łazienkowskiej pojawiły się koparki, zaczynała się nowa era, która miała być podzielona na etapy. Najpierw zdecydowano się na budowę trzech trybun. Na sam koniec została czwarta, która poprzez fasadę miała w sobie wielką dawkę historii sięgającą 1930 roku.
Budowa trwała około dwóch lat. 26 czerwca 2010 roku stadion został oficjalnie ukończony. Termin przesunął się o 44 dni względem planowanej daty, bo zimy były srogie, a przy tym dokumentacja terenu nie uwzględniała instalacji znajdujących się pod ziemią. Po zbudowaniu pierwszych trzech trybun, obiekt mógł pomieścić około 24 tysięcy kibiców. Ostateczna pojemność wynosi 30 967 miejsc. Ale stołeczny klub nie czekał z otwarciem na dokończenie całego projektu. Sezon 2010/2011 Wojskowi rozegrali widząc większość tego, co powstawało. Trzy trybuny już były, a to wystarczyło, by dokonać oficjalnego otwarcia. Gratką miał być mecz pomiędzy Legią a Arsenalem.
Strzelanina
– Tym stadionem wchodzimy do Europy. Bo będzie to obiekt nowoczesny i unikalny nie tylko na skalę polską. Do poziomu naszego stadionu musi jednak dorównać drużyna – mówił przed otwarciem stadionu Paweł Kosmala, ówczesny prezes stołecznego klubu. Legia zdecydowała się inwestować w nowych graczy. Milion euro wydano na Ivicę Vrdoljaka. Połowa tej kwoty trafiła do HNK Cibalia, która oddała Wojskowym Marijana Antolovicia. Na Łazienkowską trafili także Srda Kneżević, Manu, Alejandro Ariel Cabral oraz Bruno Mezenga. Czas pokazał, że jedynym, który sprawdził się w stolicy był Chorwat, który został kapitanem Legii, a także mógł cieszyć się razem z nią z sukcesów. Pod koniec sezonu błyszczał też Cabral, ale jego rodzina nie chciała, by wypożyczenie zmieniło się w transfer, a Argentyńczyk wrócił do Ameryki Południowej. Inna sprawa, że jako gracz Legii, zdążył zadebiutować w reprezentacji swojego kraju, która grała przy… Łazienkowskiej. Co prawda bez największych gwiazd, ale wciąż był to występ w kadrze, która przegrała z Polską 1:2.
Zanim Legia oficjalnie rozpoczęła sezon, 7 sierpnia 2010 roku odbył się mecz z Arsenalem. Rywalizacja z Anglikami dostarczyła wielu emocji. Wszystko za sprawą bramek. Łącznie kibice obejrzeli jedenaście goli! Na boisku działy się małe cuda, bo trudno inaczej nazwać hattrick Artura Jędrzejczyka. Mecz był otwarty, ale jednocześnie dawał szansę zawodnikom Wojskowych, by wykazali się na tle znacznie wyżej notowanych rywali, którzy zagrali choćby bez Robina van Persiego. Między słupkami stanęło za to dwóch Polaków: najpierw na boisku przebywał Łukasz Fabiański, a po przerwie na placu gry zameldował się Wojciech Szczęsny Dla obu był to powrót do miasta, które bardzo dobrze znali. – Ranga meczu nie ma znaczenia. To wstyd, by Arsenal stracił pięć goli – mówił po zakończeniu rywalizacji Szczęsny.
Dla Legii strzelenie pięciu goli było małym sukcesem i dobrym zwiastunem nadchodzącego sezonu. Poza Jędrzejczykiem i Cabralem, swoją bramkę zdobył także Maciej Iwański. Dla Anglików dwa razy trafiał Emmanuel Eboue. Po jednym golu strzelili Marouane Chamakh, Kieran Gibbs, Jay Emmanuel-Thomas, a także Samir Nasri. Dodatkowo warszawskich kibiców mógł cieszyć fakt, że do przerwy gospodarze prowadzili 3:1.
– Mam trochę więcej niż pewność, że w tym składzie, po wzmocnieniach, Legia zaprezentuje poziom, który będzie się prosił o oklaski – mówił ówczesny właściciel Wojskowych, Mariusz Walter. Wszystko zmierzało w kierunku nowego otwarcia Legii, która miała za sobą rozczarowujący sezon, a na mistrzostwo czekała od 2006 roku. Nic bardziej mylnego. Zaczęła się liga, a Wojskowi przegrali w derbach z Polonią. "Jedyną gwiazdą Legii jest stadion" – grzmiały media po falstarcie. Ale w tym kierunku zmierzali warszawianie, którzy ostatecznie nie zdołali zdobyć tytułu.
Obecny stadion przy Łazienkowskiej został otworzony dziesięć lat temu. Paradoksalnie, starsze w nadchodzącym sezonie PKO Ekstraklasy są tylko obiekty Wisły Płock, Pogoni Szczecin, Rakowa Częstochowa i Warty Poznań. Dwa ostatnie kluby nie mogą występować na swoich stadionach. Portowcy są w trakcie budowy nowego stadionu. I tylko w mazowieckim mieście wciąż stoi relikt przeszłości, który nie zmienia się od lat.
Legia Warszawa – Arsenal 5:6 (3:1)
Cabral 17, Jędrzejczyk 33, 37, 73, Iwański 90 – Chamakh 38, Eboue 53, 60, Gibbs 62, Emmanuel-Thomas 78, Nasri 81
Legia: Antolović (74. Machnowskyj) – Jędrzejczyk (89. Kumbev), Kneżević, Wawrzyniak, Komorowski – Manu (90. Kucharczyk), Vrdoljak (29. Iwański), Borysiuk, Cabral (68. Giza), Rybus (74. Szałachowski) – Mezenga (63. Chinyama)
Arsenal: Fabiański (46. Szczęsny) – Sagna (76. Nordtveit), Koscielny, Vermaelen, Clichy – Walcott (46. Eboue), Frimpong (46. Gibbs), Wilshere (70. Lansbury), Nasri, Rosicky (46. Vela) – Chamakh (70. Emmanuel-Thomas).