Robert Warzycha ocenił, że ludzie nie przestrzegają obostrzeń w czasie pandemii koronawirusa. – Dopóki to się nie zmieni, nie wróci zdrowy rozsądek, wyraźnej poprawy nie oczekujmy – powiedział mieszkający w USA były piłkarz reprezentacji Polski. Z powodu restrykcji ślub przełożył jego syn.
– Myślę, że u nas jest tak, jak wszędzie. Ludzie chcą żyć normalnie, widać to na ulicach, w restauracjach, nawet na boiskach. Obostrzenia są, trzeba nosić maseczki, trzymać dystans, a ludzie tego nie przestrzegają, choć to tak niewiele do zrobienia – dodał Warzycha, trenujący piłkarską młodzież w Columbus.
Były gracz Górnika Zabrze pracuje z grupami 14- i 15-latków. – Są normalne zajęcia, jednak nie możemy na razie rozgrywać meczów z innymi drużynami. Dlatego gramy w obrębie naszego klubu. Mam np. trzy zespoły w jednym roczniku, które rywalizują między sobą lub ze starszymi. Moja drużyna występuje w dwóch ligach – stanowej i pozastanowej. Mamy ustalony terminarz na sezon, ale nie ma jeszcze decyzji, czy rozgrywki wystartują, jak zawsze, w pierwszym tygodniu września – tłumaczył.
7 sierpnia miał się odbyć ślub syna Warzychy, jednak został przełożony o pięć tygodni z powodu obowiązujących restrykcji. – Tu jest po kilka druhen i świadków, nie chcieli robić zdjęć w maseczkach, mają nadzieję, że te obostrzenia zostaną cofnięte w najbliższym czasie. A jeśli nie, to ślub się we wrześniu i tak odbędzie – przekazał 47-krotny reprezentant Polski.
Podkreślił, że wesela czy inne duże przyjęcia wolno organizować, jednak z zachowaniem reżimu sanitarnego. Podczas tańczenia trzeba np. założyć maseczkę, jednak z przestrzeganiem tego przepisu jest różnie.
Na początku czerwca wróciła do USA córka Warzychy, studiująca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach biznes międzynarodowy. – Szykuje się do kolejnego roku nauki. Dostała wiadomość, że pierwszy semestr może być online. Mogłaby więc studiować stąd, jednak musiałaby wtedy wstawać w środku nocy, by uczestniczyć w zajęciach. Lepiej, żeby była na miejscu, wiec myślę, że pojedzie do Polski – powiedział były zawodnik angielskiego Evertonu.
Przyznał, że śledzi rozgrywki w Polsce. – Szkoda, że nie doszło do meczu o Superpuchar. W poprzednim sezonie ekstraklasy niektóre drużyny miały swoje +pięć minut+, np. Wisła Płock. Legia trzymała swoich kibiców trochę w niepewności, bo końcówka ligi nie była w jej wykonaniu najlepsza. Całe szczęście dla niej, że miała przewagę punktową nad rywalami i to pomogło. Aleksandar Vukovic wykonał dobrą robotę i chwała mu za to – ocenił.
Zaznaczył, że liczył na wyższe miejsce w tabeli Cracovii. – Trener Michał Probierz mówił, że gdyby on był prezesem klubu, być może zwolniłby szkoleniowca. Całe szczęście, że profesor Janusz Filipiak ma zimną krew, potrafi wytrzymać ciśnienie i drużyna wywalczyła zasłużenie Puchar Polski – dodał był trener Górnika Zabrze.
Zaznaczył, że nie myśli o ponownym podjęciu pracy w Polsce. – Tu jesteśmy całą rodziną, trudno byłoby mi samemu wyjeżdżać, ale... życie jest pełne niespodzianek. Kiedyś powiedziałem, że nie pojadę do Polski trenować, a stało się inaczej. Na dziś jednak nic takiego nie planuję – zakończył Robert Warzycha.