{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
{{#point_of_origin}} Źródło: {{point_of_origin}}
{{/point_of_origin}}
Czytaj więcej
Przejdź do pełnej wersji artykułu

Rozpacz w Ostrowcu. Mateusz Lis, Michał Mak i kierownik drużyny Jarosław Krzoska (fot. 400mm.pl)
Latem Skowronek nie próżnował. Wisła wznowiła rozgrywki z niemal całkowicie przebudowanym sztabem szkoleniowym. Już w maju Skowronek postanowił rozstać się z trenerem przygotowania fizycznego Leszkiem Dyją. Potem okazało się, że z klubu odchodzi także najbardziej zaufany człowiek Skowronka, Dawid Szulczek. 30-letni trener dostał propozycję samodzielnej pracy w Wigrach Suwałki. Nie musiał z niej korzystać, ale uznał, że to dobry moment na odejście z Wisły. Skowronek zmienił także analityka, a ostatnio od pracy przy pierwszej drużyny odsunięty został Mariusz Jop. Powodów tej decyzji jest kilka, ale efekt jest niezmienny – latem Skowronek wymienił ludzi na czterech ważnych stanowiskach. Dziś jego asystentami są Grzegorz Mokry i Damian Salwin, który równocześnie pełni rolę psychologa. Trenerem przygotowania fizycznego jest Piotr Jankowicz, a analitykiem – Dominik Dyduła. Czy tak krótka przerwa w rozgrywkach była dobrym momentem na tak dogłębną przebudowę?
Dziś sztab szkoleniowy Wisły to niemal w pełni autorski projekt Skowronka i to on też w stu procentach odpowiada za grę zespołu. Ubyło mu jedno koło ratunkowe z którego mógłby skorzystać w razie niepowodzenia. Od klubu dostał zielone światło. Zgodę na praktycznie wszystkie decyzje personalne i nowy kontrakt na nowy sezon. Teraz musi udźwignąć ten ciężar, ale zaczął bardzo kiepsko. W sobotę Wisła przegrała z trzecioligowym KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i już w pierwszej rundzie pożegnała się z rozgrywkami o Puchar Polski. W Ostrowcu obecni byli Dawid Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski. Po meczu wparowali do szatni. Nie był to niedzielny obiadek u cioci. No chyba, że ten moment, gdy na obrusie pojawiły się już pierwsze plamy i wujkowie zaczęli dyskutować o polityce.

Skowronek próbował wytłumaczyć porażkę z KSZO, ale trudno było znaleźć sensowne usprawiedliwienie tego blamażu. Wisła w starciu z trzecioligowcem powinna wygrać w każdym ustawieniu personalnym. Oczywiście, te mecze też nie są łatwe, piłkarzom często brakuje odpowiedniej motywacji, ale trzeba umieć to zniwelować. Tak się nie stało.
Po golu na 1:0 dla Białej Gwiazdy chyba wszyscy w krakowskim obozie uznali, że już jest po wszystkim, a kolejne gole to kwestia czasu. Skowronek natychmiast dokonał dwóch zmian wpuszczając na boisko dwóch nowych piłkarzy – Stefana Savicia i Fatosa Beciraja. Gra Wisły siadła. Dziś można oceniać, że tak szybkie zmiany były błędem, ale przecież Wisła grała z trzecioligowcem. I znów można wrócić do stwierdzenia sprzed kilku zdań – krakowianie powinni ten mecz wygrać w każdych okolicznościach. To ich praca. Piekarz piecze chleb, który nie rozpada się w rękach. Mechanik naprawia samochód. Pracownik korporacji sumiennie siedzi osiem godzin przed komputerem i popija kawkę. Kasjerka w sklepie uwija się przy taśmie. Piłkarz z Ekstraklasy wygrywa z trzecioligowcem.
Wisła generalnie nie lubi się z Pucharem Polski. Dalej niż do ćwierćfinału po raz ostatni doszła siedem lat temu. Rok temu odpadła po starciu z drugoligowymi Błękitnymi Stargard, teraz jest jeszcze gorzej. Tą przegraną można porównać tylko do kompromitacji w 1988 roku, gdy Wisła z Kazimierzem Moskalem, Markiem Świerczewskim i Marcinem Jałochą w składzie przegrała 2:4 z Rozbarkiem Bytom z ligi okręgowej. Traumatyczne porażki zdarzały się także wtedy, gdy klub był rządzony przez Bogusława Cupiała. W 1998 roku Biała Gwiazda w lidze biła każdego, toczyła zacięte boje z naszpikowaną gwiazdami Parmą, a potem przegrała – niemal w tym samym składzie – z RKS Radomsko.
Dla Wisły nowy sezon miał być wreszcie ucieczką w górę, a zaczyna się od kompromitacji, która przypomina najciemniejsze momenty poprzednich rozgrywek. Przegrane na własnym stadionie derby Krakowa, 0:7 z Legią czy serię jedenastu porażek z rzędu. Kibice Wisły znieśli wszystkie te upokorzenia i wciąż są z drużyną – na bardzo rzadkie dziś dobre i znacznie częstsze złe. Są już zahartowani, ale potrzebują też choć małych sukcesów. Jeśli po wyjściu z sauny zbyt długo posiedzisz w lodowatej wodzie – nabawisz się zapalenia płuc. I zapomnisz o tym, że jeszcze chwilę wcześniej było ci ciepło i przyjemnie.
Wisła jest w trakcie kampanii karnetowej i te – znów wbrew wszelkim zasadom – sprzedają się całkiem dobrze. W Krakowie łaska kibica na leniwym koniu jeździ. Ceny poszły w górę. Wisła straciła najlepszego napastnika (Alona Turgemana), wciąż może stracić – choć szanse na to są niewielkie – największy talent (Aleksandra Buksę) i generalnie zapowiada się kolejny przeciętny sezon. Bardzo długo trwa ślizganie się na marce budowanej przez kilkanaście ubiegłych lat. Ale tamte czasy skończyły się blisko dziesięć lat temu. Wisła wciąż budzi wielkie emocje. U swoich kibiców i fanów rywali, niemniej czas już, by nawiązała do marki. Bo inaczej kibice wciąż będą wspominać ″kiedyś to było″. A dziś nie jest.
Falstart Wisły. Skowronek odwróci kartę?
Mateusz Miga /
W trakcie krótkiej przerwy między sezonami trener Wisły Kraków Artur Skowronek mocno podbił stawkę o którą gra. Po pierwszym rozdaniu jest mocno do tyłu. Czy karta się odwróci? Kibice Białej Gwiazdy już na starcie sezonu wylądowali na kozetce u psychologa.
"START EKSTRAKLASY UZALEŻNIONY OD PIŁKARZY"
Przebudowa sztabu
Latem Skowronek nie próżnował. Wisła wznowiła rozgrywki z niemal całkowicie przebudowanym sztabem szkoleniowym. Już w maju Skowronek postanowił rozstać się z trenerem przygotowania fizycznego Leszkiem Dyją. Potem okazało się, że z klubu odchodzi także najbardziej zaufany człowiek Skowronka, Dawid Szulczek. 30-letni trener dostał propozycję samodzielnej pracy w Wigrach Suwałki. Nie musiał z niej korzystać, ale uznał, że to dobry moment na odejście z Wisły. Skowronek zmienił także analityka, a ostatnio od pracy przy pierwszej drużyny odsunięty został Mariusz Jop. Powodów tej decyzji jest kilka, ale efekt jest niezmienny – latem Skowronek wymienił ludzi na czterech ważnych stanowiskach. Dziś jego asystentami są Grzegorz Mokry i Damian Salwin, który równocześnie pełni rolę psychologa. Trenerem przygotowania fizycznego jest Piotr Jankowicz, a analitykiem – Dominik Dyduła. Czy tak krótka przerwa w rozgrywkach była dobrym momentem na tak dogłębną przebudowę?
Dziś sztab szkoleniowy Wisły to niemal w pełni autorski projekt Skowronka i to on też w stu procentach odpowiada za grę zespołu. Ubyło mu jedno koło ratunkowe z którego mógłby skorzystać w razie niepowodzenia. Od klubu dostał zielone światło. Zgodę na praktycznie wszystkie decyzje personalne i nowy kontrakt na nowy sezon. Teraz musi udźwignąć ten ciężar, ale zaczął bardzo kiepsko. W sobotę Wisła przegrała z trzecioligowym KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i już w pierwszej rundzie pożegnała się z rozgrywkami o Puchar Polski. W Ostrowcu obecni byli Dawid Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski. Po meczu wparowali do szatni. Nie był to niedzielny obiadek u cioci. No chyba, że ten moment, gdy na obrusie pojawiły się już pierwsze plamy i wujkowie zaczęli dyskutować o polityce.
Czytaj też:

Wisła Kraków. Taki sezon nie może się powtórzyć
Wygranie było obowiązkiem
Skowronek próbował wytłumaczyć porażkę z KSZO, ale trudno było znaleźć sensowne usprawiedliwienie tego blamażu. Wisła w starciu z trzecioligowcem powinna wygrać w każdym ustawieniu personalnym. Oczywiście, te mecze też nie są łatwe, piłkarzom często brakuje odpowiedniej motywacji, ale trzeba umieć to zniwelować. Tak się nie stało.
Po golu na 1:0 dla Białej Gwiazdy chyba wszyscy w krakowskim obozie uznali, że już jest po wszystkim, a kolejne gole to kwestia czasu. Skowronek natychmiast dokonał dwóch zmian wpuszczając na boisko dwóch nowych piłkarzy – Stefana Savicia i Fatosa Beciraja. Gra Wisły siadła. Dziś można oceniać, że tak szybkie zmiany były błędem, ale przecież Wisła grała z trzecioligowcem. I znów można wrócić do stwierdzenia sprzed kilku zdań – krakowianie powinni ten mecz wygrać w każdych okolicznościach. To ich praca. Piekarz piecze chleb, który nie rozpada się w rękach. Mechanik naprawia samochód. Pracownik korporacji sumiennie siedzi osiem godzin przed komputerem i popija kawkę. Kasjerka w sklepie uwija się przy taśmie. Piłkarz z Ekstraklasy wygrywa z trzecioligowcem.
Żelazna cierpliwość kibica
Wisła generalnie nie lubi się z Pucharem Polski. Dalej niż do ćwierćfinału po raz ostatni doszła siedem lat temu. Rok temu odpadła po starciu z drugoligowymi Błękitnymi Stargard, teraz jest jeszcze gorzej. Tą przegraną można porównać tylko do kompromitacji w 1988 roku, gdy Wisła z Kazimierzem Moskalem, Markiem Świerczewskim i Marcinem Jałochą w składzie przegrała 2:4 z Rozbarkiem Bytom z ligi okręgowej. Traumatyczne porażki zdarzały się także wtedy, gdy klub był rządzony przez Bogusława Cupiała. W 1998 roku Biała Gwiazda w lidze biła każdego, toczyła zacięte boje z naszpikowaną gwiazdami Parmą, a potem przegrała – niemal w tym samym składzie – z RKS Radomsko.
Dla Wisły nowy sezon miał być wreszcie ucieczką w górę, a zaczyna się od kompromitacji, która przypomina najciemniejsze momenty poprzednich rozgrywek. Przegrane na własnym stadionie derby Krakowa, 0:7 z Legią czy serię jedenastu porażek z rzędu. Kibice Wisły znieśli wszystkie te upokorzenia i wciąż są z drużyną – na bardzo rzadkie dziś dobre i znacznie częstsze złe. Są już zahartowani, ale potrzebują też choć małych sukcesów. Jeśli po wyjściu z sauny zbyt długo posiedzisz w lodowatej wodzie – nabawisz się zapalenia płuc. I zapomnisz o tym, że jeszcze chwilę wcześniej było ci ciepło i przyjemnie.
Wisła jest w trakcie kampanii karnetowej i te – znów wbrew wszelkim zasadom – sprzedają się całkiem dobrze. W Krakowie łaska kibica na leniwym koniu jeździ. Ceny poszły w górę. Wisła straciła najlepszego napastnika (Alona Turgemana), wciąż może stracić – choć szanse na to są niewielkie – największy talent (Aleksandra Buksę) i generalnie zapowiada się kolejny przeciętny sezon. Bardzo długo trwa ślizganie się na marce budowanej przez kilkanaście ubiegłych lat. Ale tamte czasy skończyły się blisko dziesięć lat temu. Wisła wciąż budzi wielkie emocje. U swoich kibiców i fanów rywali, niemniej czas już, by nawiązała do marki. Bo inaczej kibice wciąż będą wspominać ″kiedyś to było″. A dziś nie jest.
Źródło: TVPSPORT.PL