Były znakomity kolarz zawodowy Jens Voigt dostrzega poważny wpływ pandemii koronawirusa na liczbę ciężkich wypadków podczas wyścigów. – Tak naprawdę kolarstwo jest bardziej niebezpieczne od Formuły 1 – twierdzi.
Choć sezon kolarski przez pandemię koronawirusa zaczął się niedawno, już byliśmy świadkami wielu groźnych wypadków. Poza koszmarnie wyglądającym zderzeniem Fabio Jakobsena (Deceuninck-Quick Step) w Tour de Pologne w kolejnych wyścigach ucierpieli między innymi Primoż Roglić(Jumbo-Visma), czy Remco Evenepoel (Deceuninck Quick-Step). Dla zwycięzcy 77. Tour de Pologne sezon zakończył się po tym, jak wypadł on z trasy wyścigu Il Lombardia.
Krijg via via deze beelden van de val van Remco Evenepoel.
— Raymond Kerckhoffs (@raykerckhoffs) August 15, 2020
In deze video wordt echt duidelijk hoeveel geluk hij nog heeft gehad.
Al is een bekkenbreuk en bloeduitstorting op de longen natuurlijk niet mis.
Heel veel sterkte in je herstel Remco! pic.twitter.com/790GtV7moB
– Presja rośnie. Przez pandemię wciśnięto 200 dni wyścigowych do 100 dni kalendarzowych. Kolarze mają tylko trzy miesiące – sierpień, wrzesień i październik – aby zaprezentować swoje możliwości i zdobyć kontrakt na kolejny sezon. Nikt nie może sobie pozwolić na powiedzenie: "poczekam dwa miesiące i wystartuje w wybranych wyścigach" – powiedział w wywiadzie dla "Stuttgarter Zeitung".
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że zawodnicy nie mieli okazji uczestniczyć w mniejszych imprezach, aby przyzwyczaić się do wysokiego tempa wyścigowego i jazdy w dużej grupie. – W tej sytuacji zawodowi kolarze często ryzykują, pędząc na zjazdach z prędkością, do której nie są jeszcze gotowi – twierdzi Voigt, dodając, że ogólnie rzecz biorąc widzi niezwykle wysokie ryzyko ścigania się na rowerze.
– W rzeczywistości jest to bardziej niebezpieczne niż Formuła 1 – podsumował były zawodnik, który z racji doświadczenia, zdolności lingwistycznych i popularności w zawodowym peletonie przez wiele lat był nieformalnym rzecznikiem profesjonalnych kolarzy.