Miał 22 lata, kiedy cały świat o nim usłyszał. Jeden z młodych-gniewnych snookera, który od zawsze chciał być gwiazdą. W wieku 30 lat został mistrzem świata, teraz stara się poradzić sobie z presją. Judd Trump kończy w czwartek 31 lat.
Szóste mistrzostwo O'Sullivana. "Doprowadzam się do formy, tracę ją, a mój umysł błądzi"
Ekstrawagancki z nieekstrawaganckiego domu
Mistrz świata 2019, który do pierwszego finału najważniejszej snookerowej imprezy doszedł w 2011 roku, wychował się w Bristolu. Jego ojciec to z zawodu kierowca ciężarówki, natomiast matka pracowała jako kucharka. W dużej skromności i normalności wychowywał się zawodnik, który później przez wielu kojarzony był z zewnętrzną ekstrawagancją. Jego sportowa historia to opowieść o tym, jak samodzielnie dojść do sukcesu. Judd Trump jest bowiem samoukiem, który jedyne rady odnośnie do gry otrzymywał w młodości od ojca. – Inni potrzebują nieustannej poprawy techniki, ja bardziej "czułem" snookera. Nie widzę konieczności, by zmieniać wiele rzeczy w stylu gry – mówił dziesięć lat temu.
To właśnie ojciec kupił "ministół" do snookera, gdy Judd miał zaledwie trzy lata. W wieku sześciu wystartował w pierwszych zawodach. Był na tyle niski, że stał na tekturowym pudełku, by móc wbić bile. W dwa lata później podpisał pierwszy kontrakt sponsorski. Podkreślał, że to wszystko dzięki pracy jego rodziców.
– Moi rodzice bardzo ciężko pracowali. Ojca nie było w domu cały tydzień, a w weekendy nie odpoczywał i poświęcał mi czas. Z mamą nigdy nie był na wakacjach. Wszystkie pieniądze, które zarobili, przeznaczali na mnie, inwestując w moją karierę. Teraz chcę się im odwdzięczyć – zdradził po latach.
Kariera Judda Trumpa rozwinęła się szybko. W wieku 14 lat wbił pierwszego breaka maksymalnego podczas jednego z juniorskich turniejów i poprawił rekord należący do Ronniego O’Sullivana. Był młodszy od sześciokrotnego mistrza świata o dziewięć miesięcy (14 lat, 206 dni).
Na kolejne sukcesy nie trzeba było długo czekać. Był najmłodszym graczem, który zakwalifikował się do rundy finałowej turnieju rankingowego (2006). Rok później awansował do mistrzostw świata, w których przegrał z Shaunem Murphym. Do końca 2009 roku miał na swoim koncie aż 70 breaków stupunktowych, a pierwszy turniej rankingowy wygrał w 2011 roku – China Open. Wtedy też awansował do finału mistrzostw świata i przegrał z Johnem Higginsem.
Niewiele osób wie, że na drodze do rozwoju kariery stanęły Trumpowi problemy ze wzrokiem. Od siedemnastego roku życia nosił szkła kontaktowe, ale te niekiedy bardziej mu przeszkadzały niż pomagały. W jednym z wywiadów przyznał, że w Sheffield nie mógł otworzyć oczu z powodu przesuszenia gałek i nie trafiał w bile. Bardzo bał się operacji, ale w
końcu się jej poddał i zaczął wygrywać. Od tego czasu triumfował między innymi w kolejnych turniejach z cyklu China Open, Coral World Grand Prix, Nothern Ireland Open, Australian Goldfields Open.
Z O'Sullivanem raczej ze sobą nie przepadają. Ronnie wytknął kiedyś, że jego młodszy rywal spędza za mało czasu na treningu i ma zbyt małą kontrolę nad białą bilą. Z utytułowanym Anglikiem łączy go jednak bardzo dużo. Obaj są charyzmatyczni, grają dynamicznie i nie boją się budzić kontrowersji.
W tym roku z mistrzostw świata odpadł na etapie ćwierćfinału.
Trump nie ukrywał, że jest młody i z tego korzysta. Już dziesięć lat temu zakupił białe BMW z ekstrawaganckim spojlerem (teraz ma jeszcze Rolls Royce'a, jeździł również Ferrari), a jego ulubionym dodatkiem był zegarek z diamentami. Nie odcinał się od tego, że jego wizerunek ma przyciągnąć do snookera młodszą widownię, i że wiele rzeczy robi po to, by być popularny. – Jestem inny od pozostałych graczy snookera. Ubieram się ekstrawagancko. Uwielbiam robić zakupy – mówił w wywiadzie dla The Guardian. Ulubione miejscówki? – Gucci i Harrods – zdradził Anglik.
Często podróżuje do najdroższych destynacji na świecie. Regularnie odwiedza Dubaj, Nowy Jork czy Los Angeles. Kiedyś jego profil na Instagramie zdobił opis "Playboy w niepełnym wymiarze godzin". Było to pokłosie uwagi Barry'ego Hearna, szefa Światowej Federacji Snookera, który w odniesieniu do Trumpa powiedział, że "nie ma czasu na playboyów".
Mimo zewnętrznej otoczki, prywatnie jest dość nieśmiały. – Odziedziczyłem to po matce. Nie jestem w stanie utrzymać rozmowy dłużej niż dziesięć sekund, chyba że kogoś bardzo dobrze znam – mówił Trump. Wrodzony dystans do ludzi nie przeszkadzał mu jednak w tym, by publicznie opowiadać o rozstaniach ze swoją dziewczyną i ogłaszać, że jest zainteresowany spotkaniami z… groupies, których nigdy nie miał mało.
Jaki był jego życiowy cel? – Jeździć supersamochodem, robić jak najwięcej "hałasu", przyciągać uwagę – mówił. Trzeba przyznać, że mimo upływu lat konsekwentnie to realizuje.