Czeski materiał na gwiazdę Lecha. "Świetny technicznie, ale słabszy w obronie"

Błaszczykowski odseparowany od drużyny. Kibic na murawie

Czytaj też

Błaszczykowski odseparowany od drużyny. Kibic na murawie

Piłkarskie CV nowego nabytku Lecha może robić wrażenie. Sykora grał już bowiem w niemal wszystkich z najbardziej rozpoznawalnych klubów Czech: Viktorii Pilzno (na poziomie juniorskim), Sparcie Praga, Zbrojovce Brno, Slavii Praga, Slovanie Liberec i ostatnio w Jabloncu. Równie dobrze prezentują się statystyki: 137 spotkań w lidze czeskiej, 20 goli i tyle samo asyst, a w europejskich pucharach 26 meczów z czterema bramkami i trzema asystami. W latach 2016-2018 dziesięciokrotnie zakładał koszulkę reprezentacji Czech, raz trafiając do siatki przeciwnika.

Za skrzydłowym przemawiają nie tylko liczby, ale także jego umiejętności. – Sykora ma świetną technikę, jest szybki i zwinny, bardzo sprawnie operuje piłką, potrafi wykonywać stałe fragmenty gry i nie boi się grać jeden na jednego – wylicza Pavel Jahoda, dziennikarz CT Sport. Opis ten w dużym stopniu przypomina charakterystykę Kamila Jóźwiaka, czyli zawodnika, którego Sykora ma zastąpić. Żeby jednak nie było tak kolorowo, Czech ma również pewne wady. – Jest niski (171 cm wzrostu, przyp. red.), przez co słabo gra w powietrzu. Obrona również nie należy do jego mocnych stron – podkreśla Jahoda.

Sykorę najczęściej można spotkać na skrzydle (zwłaszcza lewym). W razie potrzeby może jednak wystąpić także w środku pola, na "dziesiątce" i lewej obronie. Najlepiej czuje się jednak z przodu, co pokazały ostatnie rozgrywki ligowe. W barwach Jablonca zagrał 29 razy, notując 9 goli i 6 asyst. Miał spory wpływ na to, że klub z północy Czech uplasował się w lidze tuż za wielką trójką Slavia-Viktoria-Sparta i awansował do europejskich pucharach. – Był kluczowym graczem Jablonca w ataku. Od razu można było odczuć, kiedy nie znajdował się na boisku – zaznacza dziennikarz CT Sport.

Po tak dobrym sezonie nie powrócił jednak do Slavii. Do stołecznego klubu Sykora trafił w styczniu 2017 roku ze Slovana Liberec. Były to pierwsze miesiące od momentu, gdy klub przejęli inwestorzy z Chin. W Slavii, która jeszcze niedawno wiązała koniec z końcem, pojawiły się pieniądze na zakup nowych zawodników. Korzystano z nich ochoczo, zatrudniając m.in. rozpoznawalnych w Europie Danny’ego i Halila Altintopa. Projekt zatrudniania podstarzałych gwiazd nie wypalił, dlatego "Zszytych" oparto w dużej mierze na graczach rodzimych. Stwarzało to zatem szansę gry dla Sykory.

– Generalnie nie miał tam złego czasu. Kiedy Jindrich Trpisovsky, obecny szkoleniowiec Slavii, został jej trenerem, grał w większości spotkań, najczęściej w pierwszym składzie. Jesienią 2018 roku złapał kontuzję i wypadł na kilka tygodni, a zimą przyszli nowi zawodnicy – tłumaczy Jahoda, który przyczyn braku kolejnej szansy upatruje w sporej konkurencji. – Slavia znalazła lepszego zawodnika na tę pozycję, albo też Trpisovsky znalazł zawodników, którzy bardziej pasują do wymagającego stylu gry Slavii. Sykora nie lubi siedzieć na ławce, dlatego chciał odejść na wypożyczenie – dodaje.

Błaszczykowski odseparowany od drużyny. Kibic na murawie

Czytaj też

Błaszczykowski odseparowany od drużyny. Kibic na murawie

PKO Ekstraklasa: sprawdź plan transmisji w TVP i terminarz

Czytaj też

PKO Ekstraklasa: sprawdź plan transmisji w TVP i terminarz

Takiej szansy skrzydłowy nie dostał także i latem tego roku. Trpisovsky ponownie zaufał zawodnikom, którzy w ubiegłym roku udanie występowali w fazie grupowej Ligi Mistrzów – Nigeryjczykowi Peterowi Olayince oraz aktualnemu reprezentantowi Czech, Lukasowi Masopustowi. Sykora musiał zatem poszukać szczęścia gdzie indziej. Praski klub żegna go jednak w godny sposób, przypominając wkład w zdobycie mistrzostwa Czech w 2017 roku.

– Honza dążył do swojego pierwszego wyjazdu za granicę. Lech był od dawna nim zainteresowany, czego kulminację mamy teraz. To największy transfer w historii polskiego klubu – powiedział dla klubowej strony internetowej Jiri Bilek, niegdyś piłkarz Zagłębia Lubin, a od września dyrektor sportowy Slavii. Nawiasem mówiąc, ostatnie zdanie jest nieco dezorientujące w kontekście kwoty transferu Sykory, o jakiej mówi się w kuluarach (około 700 tysięcy euro). Lech przecież wydał więcej choćby na powrót Rafała Murawskiego z Rubina Kazań w 2011 roku (1 milion euro).

Poznań wydaje się odpowiednim miejscem dla Sykory w kontekście walki o powrót do drużyny narodowej. O tym, że selekcjoner Jaroslav Silhavy obserwuje PKO Ekstraklasę, świadczy niedawne powołanie Tomasa Petraska z Rakowa Częstochowa do szerokiej kadry na wrześniowe mecze w Lidze Narodów. Nasi południowi sąsiedzi mają całkiem dobre zdanie o polskiej lidze. – Powiedziałbym, że wasza liga nie ma złej reputacji w Czechach. Z drugiej strony, jest trochę niewiadomą dla czeskich kibiców. Niewiele drużyn z Polski gra w europejskich rozgrywkach, więc nieznane są standardy tej ligi. Dla mnie zaskakujące jest, że wasze drużyny nie są w stanie częściej awansować do Ligi Mistrzów lub Ligi Europy – podkreśla Pavel Jahoda z CT Sport.

Przejście Sykory do Lecha Poznań odnotowały największe czeskie portale, jednak – z wyjątkiem kibiców Slavii – nie wywołały zbyt wielu komentarzy. – Transfery do Polski są raczej traktowane neutralnie. Nikt nie jest nimi zaskoczony ani zdumiony. Dla kibiców jest to typowe miejsce, jeśli chcesz spróbować gry za granicą, a nie jesteś tak dobry, żeby trafić np. do Bundesligi – mówi Jahoda.

Jan Sykora jest pierwszym czeskim piłkarzem w historii Lecha Poznań. Znad Wełtawy do stolicy Wielkopolski trafili już w przeszłości trenerzy, jednak żaden z nich nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii Kolejorza. Pierwszy był Wilhelm Lugr, pod którego wodzą w 1957 roku Lech spadł z Ekstraklasy. Wiosną 2003 roku do Poznania zawitał Bohumil Panik, który co prawda utrzymał się w lidze, jednak ledwo uniknął baraży. Kilka miesięcy później zastąpił go Libor Pala. Reklamowano go jako trenera na lata, a sam odszedł… przed upływem astronomicznego lata. W ostatnim meczu żegnały go wulgarne przyśpiewki kibiców oraz białe chusteczki. Fani Lecha mają zatem nadzieję, że wraz z kolejnym Czechem na Bułgarską znów nie zawita czeski film.

PKO Ekstraklasa: sprawdź plan transmisji w TVP i terminarz

Czytaj też

PKO Ekstraklasa: sprawdź plan transmisji w TVP i terminarz