Przejdź do pełnej wersji artykułu

Pochwała cierpliwości Rocky’ego z Warszawy

/ Maciej Sulęcki (fot. Getty Images) Maciej Sulęcki (fot. Getty Images)

Na tę chwilę czekał aż 427 dni. Maciej Sulęcki wraca do ringu i ponownie chce zacząć gonitwę za marzeniami. Na jego drodze podczas gali Knockout Boxing Night 12 stanie pochodzący z Armenii Sasza Jengojan. "Bestia ze Wschodu" na pożarcie.

Rocky z Warszawy. Tak pisałem po ubiegłorocznej wygranej przez Polaka walce z Gabrielem Rosado w Filadelfii, czyli mieście Rocky’ego. Najpierw rzucał rywalem na deski, potem sam padał i wstawał w dziewiątej rundzie, by ostatecznie wygrać jednogłośnie na punkty. Kolejnym krokiem był pojedynek o mistrzostwo świata kategorii średniej federacji WBO. Demetrius Andrade okazał się jednak zbyt silny i sprytny, wygrał zdecydowanie na punkty. Sulęcki nie został pierwszym polskim czempionem w tej kategorii wagowej, ale nie powiedział, na szczęście, ostatniego słowa.

Dlaczego aż tak długa przerwa? Sam przyznaje, że najpierw potrzebował odpoczynku od boksu, a potem trzeba było zaleczyć stare rany. Ciągnąca się za Sulęckim od dłuższego czasu kontuzja prawej ręki w końcu została zaleczona. Zabieg podszlifowania kości przebiegł zgodnie z planem. Pora więc sprawdzić się w warunkach bojowych.

W sobotę na "Stricza" czeka urodzony w Armenii, ale boksersko wychowany w Belgii Sasza Jengojan. Wydaje się być gwarancją rund i czasu spędzonego w ringu, którego Sulęcki tak potrzebuje. 35-latek nigdy nie przegrał przed czasem, nie zna również smaku ringowych desek. Sprawdzał się z mocnymi rywalami, twardo boksując m.in. ze wschodzącą gwiazdą niemieckiego boksu, Abbasem Baraou. – To nie jest frajer! – przestrzega sam Sulęcki. Wspomina o tym, że stęsknił się za ringiem, tak jak my stęskniliśmy się za nim. W dalszym ciągu należy do elity polskiego pięściarstwa i światowej czołówki bardzo mocno obsadzonej kategorii średniej. Pora więc o sobie przypomnieć.

***
Wciąż rozpamiętujemy wspaniały triumf Aleksandra Powietkina nad Dillianem Whyte’em. Rosjanin w brawurowy sposób znokautował faworyzowanego Brytyjczyka i powrócił do czołówki najcięższej wagi. W naszym zestawieniu wagi ciężkiej zajmuje czwarte miejsce, za plecami lidera Tysona Fury’ego, Anthony’ego Joshuy i Deontaya Wildera.

Powietkin nie uniknie rewanżu, bo taką klauzulę miał zawartą w kontrakcie. To powinna być jednak dla niego dobra wiadomość, bowiem za drugi bój zarobi jeszcze więcej i będzie doskonale wiedział co zrobić, by drugi raz zastopować "Łajdaka z Brixton". Whyte będzie pod gigantyczną presją, bowiem druga porażka z rzędu może w praktyce zakończyć bardzo obfity marsz. Kto wie, czy nie stanie się zakładnikiem brawurowej kariery? Taką cenę może zapłacić za nie unikanie wyzwań. Tym bardziej należy docenić jego wcześniejsze dokonania. Drugie starcie będzie tym bardziej ekscytujące.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także