| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Janusz Gol jest już po debiucie w Dinamie Bukareszt. Były reprezentant Polski ma być ważnym elementem odbudowy tego klubu. – Plan rozwoju skusił mnie do przeprowadzki – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Janusz Gol trafił do Cracovii już w trakcie sezonu 2018/19 i szybko stał się liderem drużyny Michała Probierza, a wkrótce i kapitanem zespołu. Z każdym kolejnym występem coraz głośniej dało się słyszeć głosy sugerujące, że warto odkurzyć Gola w kontekście reprezentacji Polski. Powołania nie otrzymał, ale po roku doświadczony piłkarz dostał propozycję przedłużenia kontraktu i tak się stało. Nowa umowa obowiązywała do 2022 roku. Klub przedstawił to jako fantastyczną wiadomość, wkrótce jednak tak długa umowa stała się sporym ciężarem.
Podczas przerwy w rozgrywkach spowodowanej koronawirusem piłkarz popadł w konflikt z klubem. Jako kapitan chciał negocjować kwestię obniżki zarobków w imieniu całej drużyny. Potem jednak – bez jego wiedzy – piłkarze zaczęli porozumiewać się z klubem na własną rękę. Na koniec Gol jako jedyny został bez uregulowania tej sprawy, nie chciał przyjąć warunków klubu. W efekcie stracił opaskę kapitańską, potem został odsunięty od zespołu, wysłany na urlop, a wreszcie obie strony ustaliły warunki rozwiązania kontraktu. Umowa obowiązywała jeszcze przez dwa lata. Licząc na okrągło, Cracovia miała wypłacić Golowi przez ten okres 2,5 miliona złotych. Na pożegnanie krakowski klub musiał zapewnić Golowi sporą część tej kwoty, skoro piłkarz przystał na warunki klubu.
W ten sposób Cracovia straciła solidnego piłkarza, a równocześnie też sporą kwotę. Dziś Gol jest już zawodnikem Dinama Bukareszt. Pytamy o transfer, ale też o to, co się działo w Cracovii. A łatwo nie jest, bo Gol wciąż musi bardzo uważać na to co mówi. By nie powiedzieć o te kilka słów za dużo.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Jak wrażenia po debiucie w Dinamie?
Janusz Gol: – Miałem zagrać w drugiej połowie, a tymczasem dość niespodziewanie trener wpuścił mnie na boisko już w siódmej minucie za kontuzjowanego kolegę. Wcześniej planowaliśmy krótszy występ, bo nie do końca było wiadomo, co z moimi siłami. Okres przygotowawczy był mocno zaburzony. Miałem zagrać pół godziny, może 45 minut, a ostatecznie rozegrałem ponad 80 minut. Dograłem do końca, z siłami nie było najgorzej. W końcówce pojawiło się nieco problemów, ale generalnie nie jest źle. Mój występ oceniam pozytywnie, ale mecz nie za bardzo nam się udał, bo przegraliśmy. Mamy jeszcze sporo do poprawy, a z tego co wiem to na dniach w zespole pojawią się nowe twarze.
– Kilka dni temu trenerem Dynama został Cosmin Contra. To były świetny piłkarz, a ostatnio jako trener pracował z reprezentacją Rumunii. Jak możesz go opisać?
– Po kilku dniach mogę powiedzieć, że preferuje szkołę hiszpańską. Podczas treningu piłka towarzyszy nam cały czas, począwszy od rozgrzewki. Mamy dużo gier na mniejszej czy większej przestrzeni. To na plus. Contra jest bardzo ambitnym człowiekiem, chce wyciągnąć Dinamo na poziom, na który ten klub zasługuje. W Rumunii to jeden z najbardziej utytułowanych zespołów. Przed nami jednak wiele pracy i mocno liczę, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
– A więc w Dinamie dominuje kierunek hiszpański. Większościowym udziałowcem został niedawno hiszpański biznesmen, Pablo Cortacero. Jaki jest jego plan?
– Powrót na szczyty rumuńskiej piłki ma następować stopniowo. Teraz przejęli pakiet większościowy, pojawił się nowy zarząd, nowy pion sportowy i nowi ludzie odpowiedzialni za skauting. Trener Cosmin grał i pracował jako trener w Hiszpanii, więc zapewne stąd te metody szkoleniowe. Rozwój Dinama ma następować systematycznie, w ciągu dwóch, trzech ma być z powrotem w topie ligi rumuńskiej.
– Czym cię przekonali? Wiemy, że byli mocno zdeterminowani.
– Przekonał mnie przede wszystkim ten wspominany plan powrotu do czasów świetności. Chcą powalczyć w pucharach. Oczywiście jeszcze nie w tym roku, ale za rok, może dwa. Przekonało mnie też to, jak długo o mnie zabiegali. Bardzo mnie chcieli i pokazywali to na każdym kroku. Stąd taka decyzja, gdy już zostałem wolnym zawodnikiem.
– Zaprosili cię na rekonesans do Bukaresztu. Ugościli jakoś ekstra?
– Nie, obyło się bez fajerwerków, ale wszystko było tak jak powinno. Baza treningowa jeszcze będzie przebudowywana, nowy główny udziałowiec chce ją odnowić. A podczas tamtej wizyty na każdym kroku dawali mi do zrozumienia jak ważnym zawodnikiem jestem dla nich. Postaram się teraz nie nadwyrężyć tego zaufania, którym mnie obdarzyli.
– Chciało ci się jeszcze ruszać z Polski?
– Miałem spore wątpliwości. Na początku chciałem zostać w Polsce, ale tak to się ułożyło. Determinacja Dinama sprawiła, że zmieniłem zdanie. Mam nadzieję, że to będzie dobry ruch. Gryzłem się z tym, ale na koniec dnia myślę, że to dobra decyzja.
– Rumunii, jak my wszyscy, zmagają się z koronawirusem. Chory był np. Grzegorz Sandomierski. Jak wygląda sytuacja w Dinamie?
– Obostrzenia są podobne co w Polsce, choć przed ostatnim meczem było nieco inaczej. Trener zarządził byśmy spędzili aż trzy dni w bazie treningowej. Chodziło o to, by ograniczyć do minimum ryzyko zakażenia. Jeśli większa grupa jest niezdolna do gry, przegrywasz mecz walkowerem. Siedzieliśmy więc w bazie, ale przed kolejnymi meczami ma już być normalnie. Wyjazd do hotelu albo bazy treningowej dzień przed meczem i tyle.
– Ściągnąłeś już do Bukaresztu rodzinę?
– Jeszcze nie było na to czasu. Najpierw muszę ogarnąć sprawy z mieszkaniem. A skoro siedziałem ostatnie dni w bazie treningowej nie miałem czasu, by się tym zająć. Nie mogłem oglądać oferowanych mieszkań. Jak tylko pozałatwiam te sprawy, rodzina przyjedzie do mnie.
– OK, a jak dużo możesz mówić o Cracovii? Pewnie podpisałaś pewne zobowiązanie...
– Niedużo.
– A jednak spróbujmy. Zacznijmy od ogólnych wrażeń. Jak z perspektywy czasu oceniasz pobyt w tym klubie?
– Ogólnie pozytywnie. Zrobiliśmy z drużyną kawał dobrej roboty. Cieszę się, że byłem częścią Cracovii przez ten okres. Sytuacja potoczyła się tak, że trzeba było zrobić pewne ruchy i iść dalej.
– Czujesz dziś żal? Do trenera Michała Probierza? Do prezesa Janusza Filipiaka?
– Nie. Żalu nie mam. Na razie są to sprawy czysto gabinetowe. Kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron, więc na tę chwilę mogę tylko powiedzieć, że doszło do takiej sytuacji i tyle. Trzeba było podjąć pewne decyzje stąd taka, by w miarę normalnych okolicznościach podziękować sobie i iść dalej.
– Na koniec podaliście sobie ręce?
– Powiedzmy, że tak. W miarę normalnie to wyglądało. Tyle na razie mogę powiedzieć.
– Finansowo podobno nie wyszedłeś na tym wszystkim najgorzej.
– Udało się porozumieć z klubem w tej kwestii i mogłem zmienić klub. Gdybyśmy nie doszli do porozumienia, nie podjąłbym decyzji o odejściu.
– Mógłbyś siedzieć w Krakowie i kasować pensje.
– Tak, ale nie chciałem, by to to tak wyglądało. Chcę grać w piłkę. To było najlepsze rozwiązanie dla obu stron.
– Widziałeś mecz Cracovii z Malmoe?
– Niestety nie, bo byłem na treningu, a potem wracałem do hotelu i zanim skończyłem kolację było już po meczu. Szkoda, że Cracovia odpadła, ale trzeba to potraktować jako następną lekcję na przyszłość. Miejmy nadzieję, że wyciągną z niej wnioski.
– A co jeśli Janusz Filipiak zadzwoniłby jeszcze kiedyś z propozycją powrotu do Cracovii? Może w innej roli?
– Cracovię będę wspominał bardzo dobrze. Spędziłem tu fajne dwa lata. Zakończenie było inne niż oczekiwałem, ale jestem na przyszłość otwarty. Uważam, że pewne rzeczy w klubie powinny się zmienić dla dobra Cracovii. W końcu mój przypadek nie jest odosobniony. Z mojej strony nie będzie wtedy żadnych przeciwwskazań.
– Czyli nie ma głębokiej zadry w sercu?
– Jeśli chodzi o klub nie mogę nic złego powiedzieć.
– Rozmawiałeś już z Grzegorzem Sandomierskim? Opanował koronawirusa?
– Jeszcze do końca nie wiem. Odezwał się do mnie na WhatsAppie, przywitał w Rumunii, ale nie mieliśmy nawet czasu na dłuższą rozmowę. Złapiemy kontakt to dowiem się co u niego słychać.
– No tak, faktycznie twój transfer do Rumunii potoczył się w ekspresowym tempie.
– To prawda. Najpierw zaprosili mnie na wizytę, w międzyczasie dograliśmy sprawy kontraktowe. Potem powrót, badania na COVID, później testy medyczne i jeszcze tego samego dnia pierwszy trening indywidualny. Na drugi dzień oficjalna informacja o transferze i pierwszy trening z zespołem. Teraz przed nami przerwa reprezentacyjna. To będzie dobry okres na załatwienie najważniejszych spraw związanych z przeprowadzką. No i na treningi z zespołem. Liczę, że w następnym meczu pokażemy się z lepszej strony i tym razem wygramy.