Otwierał Stadion Narodowy w Warszawie, prowadził mecze Euro 2012, a ekstraklasowe realia zna lepiej niż własną kieszeń. Ma ponad 200 meczów w roli spikera WKS-u. – Wybrałem się raz na sektor VIP Zagłębia, podeszło do mnie kilku osiłków, zapytało, "czy to ja jestem ten Gliniak?" i powiedziało, żebym nie czuł się jak w domu – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Andrzej Gliniak, spiker Śląska.
Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – Spiker, czyli głos klubu?
Andrzej Gliniak: – Praca spikera jest bardzo odpowiedzialna. To tak naprawdę pośrednik między kibicami a klubem. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, że trzeba ważyć każde słowo.
– Lepiej, żeby mówił spiker niż mówili o nim?
– Mam wrażenie, że spiker jest trochę jak sędzia piłkarski. Najlepiej, kiedy pozostaje niewidoczny. Jak się o nim nie mówi, znaczy, że było w porządku. Wiadomo, można go docenić, dać awans, ale kiedy oglądasz mecz, sędzia czy spiker nie powinien być głównym aktorem.
– Rzut wolny, rożny, aut...
– Tak. I tak samo jest ze spikerem. Leci mecz, nikt o nim nie mówi. Dopiero kiedy popełni jakąś gafę, wspominają go. Nie powinien rzucać się w oczy, być w centrum. Kiedy nic się nie dzieje, cały mecz może się nawet nie odzywać. Informuje o bramkach, a jak ich nie ma, niczego nie powie. Jak nie ma kartek, też tego nie ogłosi. Niektórzy nie tyle co mylą, ale mają takie pojęcie, że postrzegają spikera i wodzireja jako jedno i to samo.
– Myślą o siatkówce.
– A to nie jest siatkarski wodzirej, który porywa fanów. Wiadomo, zdarzają się takie przypadki jak spiker Napoli, który zagrzewa do boju. Ale to włoskie klimaty. To samo na Bałkanach. Spiker powinien być łącznikiem, pracownikiem klubu i przekazywać informacje. Takie zresztą są wymogi Polskiego Związku Piłki Nożnej. Choć czasami delegaci przymykają oko na manifestowanie emocji po golu dla gospodarzy. Dlatego mówię, że to bardzo odpowiedzialna praca.
– Może być tak, że trzeba mówić nie tylko o zmianach.
– Masz przykład meczu Francja – Niemcy w Paryżu, kiedy doszło do zamachu bombowego. Spiker musi ważyć każde słowo. Powiedziałby coś niewłaściwego i mogło dojść do dramatu. Musiała zostać sprawnie przeprowadzona ewakuacja. Wiadomo, że powinien tonować nastroje, kiedy dochodzi do burd.
– A tego czasem nie da się uniknąć.
– Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że piłka nożna to nie teatr. Należy zapanować nad tłumem...
– ...jednym słowem, nie podgrzewać.
– Tak. Nie antagonizować, nie podkręcać atmosfery, tylko wyważyć słowa.
– Kilka dni po Paryżu we Wrocławiu grała reprezentacja Polski. Dostałeś specjalne instrukcje na wszelki wypadek? Strach był.
– Są specjalne hasła, które na stadionie zna tylko kilka osób. Kiedy coś się dzieje, mamy właśnie te hasła, kody. Nie mogę ich zdradzić. Wyobraź sobie, że siedzisz na meczu i nagle spiker ogłasza "panie i panowie, jest bomba".
– Od razu jest panika.
– Możemy być pociągnięci do odpowiedzialności. Coś powiesz, dojdzie do eskalacji konfliktu, panicznego chaosu i odpowiadasz za to. Warto o tym wiedzieć.
– Przygotowywali, jak przeprowadzić ewakuację? Już samo słowo "ewakuacja" wzbudziłoby strach.
– Są pewne nie tyle schematy, co zalecenia. Spotykamy się trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem, omawiamy, jak może przebiec spotkanie, ilu będzie kibiców gości, gospodarzy, czy to mecz podwyższonego ryzyka. A w momencie kryzysowych sytuacji zbiera się cała grupa szybkiego reagowania, która obejmuje delegata PZPN, służby porządkowe, spikera, kierowników do spraw bezpieczeństwa. Zapadają decyzje. Tak naprawdę podejmuje je kierownik do spraw bezpieczeństwa. Przekazuje mi informacje. Sam nie mogę czegoś wymyślić. Dlatego spiker nie może być z przypadku, to musi być ktoś odpowiedzialny.
Pamiętam taką historię, to już wiele lat temu. W 90. minucie sędzia podyktował rzut karny przeciw gospodarzom. A spiker wtedy: "rzut karny dla rywali. Chciałem tylko powiedzieć, że auto sędziego o numerach rejestracyjnych takich a takich stoi na parkingu klubowym".
– Ale jak na sektor biegną kibice przeciwnika, to i tak niewiele zrobisz. Głosem ich nie zatrzymasz.
– Nie ma szans. Tak jak mówiłem, kibice piłkarscy to specyficzna grupa. To nie widownia w teatrze, publiczność siatkarska czy koszykarska. Trzeba tak trafić, żeby nie podgrzać atmosfery. Żeby jeszcze ich nie podkręcać, kiedy usłyszą prośby o uspokojenie się.
– A pewnie takich historii nie brakuje.
– Kiedyś była taka sytuacja w jednej z niższych lig. Doszło do zadymy między kibicami. Spiker, starszy facet, krzyczał: "słuchajcie, co wy robicie, jesteście wstydem, zakałą, jak wy się zachowujecie?! Nie przychodźcie więcej na mecze!"
– Na pewno pomogło.
– Trzeba powiedzieć szczerze, idiota. Zaczął ich wyzywać.
– Wiadomo, jak się skończyło. Tylko ich podkręcił.
– Słyszą, że są powodem do wstydu. To jasne, że się wkurzyli.
– Pewnie też wkurzają ich komunikaty zagłuszające niecenzuralne przyśpiewki.
– Komunikat musi być w momencie, kiedy lecą nieparlamentarne słowa. To podstawa. Wiadomo, że spotykam czasem kibiców, którzy pytają "po co nas zagłuszasz?" Ale gdybym tego nie robił, na moje miejsce przyszedłby inny spiker i też zaczął to robić. A druga sprawa, że Śląsk płaciłby kary. Klub ponosi odpowiedzialność za spikera. A spiker ma reagować. Nie robię tego jako biurokrata, nadgorliwie. Wykonuję po prostu swoją pracę. Jak powiem "proszę o kulturalny doping", będą mieli to gdzieś.
– I stąd komunikaty o wyniku w innych meczach, a nie słowa "proszę nie przeklinać".
– Bardziej chodzi o filozofię. O to, żeby zagłuszyć wulgarne słowa.
– Ale raz trzeba było zagłuszać "gdzie jest orzeł?", bo PZPN wymyślił koszulki bez orła. Mecz Polska – Włochy we Wrocławiu. Też spikerowałeś.
– Haha, tak! Gdzie jest orzeł?!
– I wtedy leciał komunikat.
– Nie tyle komunikat, co podawałem wyniki innych meczów.
– Tak, trwały baraże do Euro 2012.
– Ale nagonka była na mnie w mediach! Że się sprzedałem, że to, tamto... Dzwonili do mnie i pytali, dlaczego tak zrobiłem.
– Sam uznałeś, że należy podawać wyniki meczów w czasie tych przyśpiewek?
– Nie, nie zgodziłem się, żeby mówić kibicom, by przestali intonować te przyśpiewki.
– Wracając do nieparlamentarnych słów, często zdarza się, że mówisz, mówisz, a o przekleństwa lecą bez końca?
– Zależy, o jakich meczach mówimy. Są takie między znienawidzonymi drużynami, gdzie praktycznie bluzgoteka trwa non stop. I trzeba reagować. Ale też wypośrodkować. Przez piętnaście minut leci piosenka obrażająca inną drużynę, więc gdybyś gadał przez piętnaście minut, tylko ich zdenerwujesz tym zagłuszaniem. Moim zdaniem, spiker łączy w sobie pewne elementy psychologiczne, socjologicznie. Powinien wiedzieć, jak podejść do tłumu.
– Ty to wiesz, ja wiem i pewnie w PZPN też wiedzą, że czegokolwiek byś nie powiedział, wszyscy i tak słyszą na stadionie te przyśpiewki.
– Wiadomo, że będą przekleństwa, ale spiker przychodzi do pracy, żeby wykonywać swoje obowiązki. Nie przyjdę posiedzieć i pooglądać mecz. Muszę coś robić. Każdy ma w pracy pewne obowiązki. Moim jest zagłuszanie nieparlamentarnych słów, reagowanie na przejawy rasizmu i tak dalej.
– To z góry narzucone zadanie?
– Spiker musi reagować, kiedy pojawiają się wyzwiska, rasizm. Kiedy ktoś wywiesi kontrowersyjną flagę, dostaję komunikat od kierownika albo delegata, mówi "panie Andrzeju, proszę powiedzieć, że jeśli nie zdejmą flagi, mecz może zostać przerwany, może być walkower". Takie mam zasady. Ale flagi mogę nie dostrzec. Dopiero kiedy dostanę informację, pada komunikat. Przy awanturach, wyzwiskach już sam muszę zareagować. Podobnie jak przy zmianach, kartkach, golach. Idziesz do pracy i wiesz, co masz robić.
– A przydarzyło się, że nie wiedziałeś?
– Na szczęście nie było takiej sytuacji. Ale raz doszło do czegoś innego. Wiemy, że Śląsk przyjaźni się z Lechią Gdańsk. Był mecz derbowy z Zagłębiem Lubin. To zamierzchłe czasy, Śląsk grał jeszcze przy Oporowskiej. Za tydzień Zagłębie miało spotkać się z Lechią. Postanowiłem zaprosić kibiców Śląska na mecz Zagłębia z Lechią, żeby pomogli dopingiem. Pojawiło się jedno słowo. Wydaje mi się, że go nie użyłem. "Inwazja na Lubin". Powiedziałem coś w tym stylu: "będzie świetny mecz, jeśli kibice Śląska przyjadą na mecz Lechii. Zapowiada się prawdziwy najazd na Lubin". Powiedziałem, zaprosiłem, wspomniałem o zapisach. Koniec. A w poniedziałek odbieram telefon i kolega mówi: "stary, jesteś na pierwszej stronie Przeglądu Sportowego". Jak to? "No patrz". Kupiłem gazetę, patrzę, a tam: "Inwazja na Lubin. Spiker Śląska podżegał kibiców WKS-u do przyjazdu". Pomyślałem sobie "o co chodzi?!"
– Brzmi poważnie.
– Było nawet nawiązanie do tematyki wojennej! Czasami nie zdaję sobie sprawy, że wszyscy słuchają tego, co mówię. I ktoś może wyłapać coś takiego. Musiałem pojechać na komisję Ekstraklasy i się z tego tłumaczyć. Bardzo ładnie wtedy zareagował klub, w tym obecny prezes Piotr Waśniewski, kierownik do spraw bezpieczeństwa Małgorzata Korny, którzy mi pomagali. Wiadomo, że nie jestem idiotą, więc nie użyłbym słów z konotacją wojenną, podżegał do nienawiści. Jak można w ogóle połączyć to z wojną? Zostałem, można powiedzieć, uniewinniony. Żadna kara mnie nie spotkała.
– A komuś oberwało się poważnie?
– Pamiętam taką historię, to już wiele lat temu. W 90. minucie sędzia podyktował rzut karny przeciw gospodarzom. A spiker wtedy: "rzut karny dla rywali. Chciałem tylko powiedzieć, że auto sędziego o numerach rejestracyjnych takich a takich stoi na parkingu klubowym". Coś takiego.
– Naprawdę?
– Szalony facet! To była niższa liga. Oczywiście, został odsunięty.
– Zdarzają się takie historie?
– Zdarzają. Nie chcę deprecjonować starszych datą spikerów, ale czasami dostaną spikerkę na niższej lidze za dobry obiad i nie mają ogłady w mikrofonie. Sędzia podyktuje rzut karny, a on zamiast powiedzieć "rzut karny dla drużyny gości", powie "sędzia, co ty zrobiłeś?!" Tego typu sytuacje. Spiker nie ma prawa mówić "niestety, żółta kartka dla nas". Ma być obiektywny.
– Ale jeśli w 90. minucie bramkę strzeli Śląsk...
– To się trochę gryzie. Z jednej strony, wymogiem spikerskim jest obiektywizm. Z drugiej, większość spikerów to kibice danej drużyny.
– Gdybyś tak samo ogłosił gola Waldemara Soboty w doliczonym czasie gry jak bramkę przeciwko Śląskowi, ukrzyżowaliby cię.
– Jasne! Po to robimy prezentację Śląska z odkrzykiwaniem, po to krzyknę po bramce "gola w 95. minucie strzelił Waaaaldeeeemaaaar...". Nie zrobię tego samego po bramce Legii czy Lecha.
– Bo jednak masz Śląsk w sercu.
– Dla mnie spikerzy to osobowości związane z klubem jak "Juras", czyli Łukasz Jurkowski, w Legii, Marcin Gałek z Lechii Gdańsk, Grzegorz Surdyk z Lecha Poznań, do tego młody, utalentowany chłopak – Jakub Kurzela z Ruchu Chorzów, który czasem prowadzi mecze reprezentacji z etatowym spikerem kadry Piotrkiem Szeferem. Z Przemkiem Ziemińskim z Motoru Lublin prowadziłem z kolei turniej międzynarodowy w Lublinie. Jest Robert Krzyżaniak z ROW-u Rybnik. Czołówka w Polsce to też spikerzy Piasta, Korony, Pogoni czy Widzewa, choć nie znam ich osobiście. Musi być charyzma, nie wolno się bać, trzeba działać. Jest kilku chłopaków, o których powiedziałbym, że to wartość dodana drużyny. To nie tylko spiker, człowiek, który idzie odrobić pańszczyznę, wychodzi po meczu i nie przejmuje się klubem. Są ambasadorami klubów, zawsze dobrze o nich mówią, angażują się. Też robię czasem chałtury, ale klub trzeba czuć. Interesować nim, znać zawodników. Dobro Śląska leży mi na sercu. Nie wyobrażam sobie, że spikerem Śląska zostaje pierwszy lepszy gość, który przyjdzie na mecz, po ostatnim gwizdku wyjdzie i będzie miał wszystko w głębokim poważaniu.
– I nie będzie wiedział, kim dla Śląska jest Piotr Celeban.
– Dokładnie. Ile ja już przeżyłem ze Śląskiem. Jestem tu spikerem czternaście, nawet piętnaście lat. Były złe chwile i piękne. Walczyliśmy i o mistrzostwo, i broniliśmy się przed spadkiem. Ale nigdy nie wolno kalać własnego gniazda.
Nie gloryfikowałem Śląska kosztem Zagłębia, ale mówiłem o nim pozytywnie. Wybrałem się raz na sektor VIP Zagłębia, podeszło do mnie kilku osiłków, zapytało, "czy to ja jestem ten Gliniak?" i powiedziało, żebym nie czuł się jak w domu.
– Z Oporowskiej na nowy stadion. Przeszedłeś drogę jak Śląsk.
– Teraz są już całkiem inne warunki pracy. Ale jak zaczynałem przy Oporowskiej, siedziałem w budce, sam byłem sobie sterem i okrętem, sam puszczałem muzykę, wszystko robiłem. Teraz łączę się z realizatorką, chłopakami od nagłośnienia i telebimów, którzy siedzą u góry i widzą cały stadion. Oni odpowiadają za wszystko. Jak nie widzę, podpowiadają mi, kto dostał kartkę.
– Technologia... A kiedyś kartkę miał sędzia, dziennikarz, spiker. I ołówek albo długopis.
– Pamiętam, że jak robiłem kurs spikera piętnaście lat temu, panowały oldschoolowe metody. Trzeba było mieć dwa długopisy, dwa egzemplarze składów i latarkę. Spiker siedział w budce i nie miał kontaktu ze światem.
– Technologia pomaga, ale i potrafi zawieść. Zawsze miałeś włączony mikrofon?
– Pamiętasz taki mecz Pucharu Polski z Wisłą Kraków? Nawet okazjonalne koszulki po pięć złotych sprzedawali.
– 2:2 i przegrana Śląska po karnych. Piłki wtedy podawałem.
– Niesamowita atmosfera, co za dramaturgia. A w Wiśle Paweł Brożek, Kamil Kosowski. 23 w nocy, mikrofon rozgrzewał się do czerwoności wręcz. Ostatni rzut karny, podchodzi zawodnik Śląska, a w mikrofonie padła bateria.
– Nie musiałeś ogłaszać, wszyscy widzieli, co się stało!
– Po prostu padł mikrofon z tego wszystkiego. Takie emocje!
– Mówiłeś o klasyfikacji. Na czym to polega?
– To ciężki temat. Dostajesz ocenę od delegata od jeden do sześciu. Możesz mieć same piątki, szóstki, a jeden wystawi trzy i cała średnia spada. Przez cały sezon mam w większości piątki, czwórki, a jeden zawsze się czepia. Ostatnio wszystko było super, to nie spodobało mu się, że w trakcie meczu wspomniałem o prowadzeniu Lechii Gdańsk, choć to nasi przyjaciele. I dostałem tróję.
– Nie brak służbistów.
– A druga sprawa, od wielu lat na dole klasyfikacji są spikerzy Legii, Lecha. Mimo że to topowe drużyny. A w czołówce na przykład spikerzy Podbeskidzia czy Wigier Suwałki.
– Ale dlaczego?
– Znacznie trudniej prowadzić mecze z wyrazistymi kibicami, przy pełnym stadionie. Wyzywają się, rywalizują. Tak samo w niższych ligach w czołówce prędzej będzie spiker Szczakowianki niż Motoru Lublin. Bo na trybunach jest całkiem inna temperatura.
– Zwłaszcza, kiedy do Wrocławia przyjedzie na derby Zagłębie.
– Z Lubinem to ciekawa sprawa. Bardzo mnie tam nie lubią. Kiedy jeszcze pracowałem w Esce, często mówiłem o wynikach Śląska. Nie gloryfikowałem Śląska kosztem Zagłębia, ale mówiłem o nim pozytywnie. Wybrałem się raz na sektor VIP Zagłębia, podeszło do mnie kilku osiłków, zapytało, "czy to ja jestem ten Gliniak?" i powiedziało, żebym nie czuł się jak w domu. Kiedyś prowadziłem galę sportów walki, to w Lubinie krzyczeli coś do mnie z trybun. A jak prowadziłem imprezę w Bolesławcu i rozpoznali mój głos, zaczęli śpiewać "cała Polska je**e Śląska".
– Głos Śląska jak Śląsk. Wręcz wróg.
– Trzeba to rozgraniczyć, w końcu to tylko praca. Ale czasami utożsamiają mnie z klubem. Wiedzą, co robię.
– Spiker jak sędzia, a nie piłkarz, ale kogoś podpatrywać może. Na kim ty się wzorowałeś?
– Jak byłem młody, jeszcze nie pracowałem jako spiker, wzorowałem się na Wojtku Hadaju. Na jego charyzmie. Legia grała jeszcze na starym stadionie przy Łazienkowskiej, a on potrafił poderwać publiczność.
– I w końcu wszedłeś trochę w jego buty.
– Tak się stało, że w 2011 roku otwierałem jako spiker główny Stadion Narodowy w Warszawie. Mecz Polska – Portugalia. Hadaj był drugim spikerem mimo większego doświadczenia. PZPN wynajął mnie jako pierwszego. Ale wiadomo, starszy, doświadczony, więc jak przyjechał do hotelu, w którym się zatrzymałem, potraktował mnie jak asystenta. "Dobrze, że jesteś młody, robimy to, to i to". Ze śmiechem to wspominam! Tak się poznaliśmy.
– Ale najbardziej wszyscy pamiętają, jak wyrzucili go z Legii.
– Bo właśnie tak się zachowywał. Widziałem z nim kiedyś wywiad i przyznał, że tego żałuje, ale powiedział do kibiców Jagiellonii "nigdy nie będziecie mistrzem Polski". Jak usłyszysz coś takiego, to od razu ciśniecie wzrasta. Tak a propos podżegania. A kibicom Górnika rzucił "ile już czekacie na mistrzostwo?! Dwadzieścia lat?" To takie rzeczy, których spiker absolutnie nie powinien mówić.
– Miał wpływ na spikerkę w Polsce?
– Z jednej strony jest charyzmatyczny, a z drugiej ta miłość do Legii. Czasami przekraczał barierę dobrego smaku. Spiker zawsze jest trochę kibicem, ale nie powinien być fanatykiem.
Mówił "queue you", czyli "jesteś w kolejce, odliczam cię, poczekaj na mój sygnał". I miałem startować, kiedy mi powie. A że byłem już taki podenerwowany, pełno ludzi wokół... Byłem pewny, że mówi mi "I will kill you", po prostu "Andrzej, zabiję cię".
– Potrafisz się całkiem opanować, jak słyszysz wyzwiska w stronę Śląska?
– Myślę, że to akurat ładne stwierdzenie. Mówię do kibiców gości: "proszę, żebyście się skupili na dopingu dla swojej drużyny, a nie wyzwiskach". Muszę cały czas trzymać poziom.
– Czyli kibicowskie zapędy trzeba odłożyć na bok.
– Wśród spikerów w ogóle nie ma napięcia jak między kibicami. Kiedy widzimy się z "Jurasem" na jakiejś gali sportów walki, on jest komentatorem, a ja konferansjerem, zawsze pogadamy, jak Legia, jak Śląsk. Pozytywnie potrafimy sobie dogryzać. Tak samo ze spikerem Lecha Poznań. Już pomijając przyjaźń między Śląskiem a Lechią, prywatnie bardzo lubię się z ich spikerem, Marcinem Gałkiem. Często dzwonimy, rozmawiamy. Nawet kiedyś byliśmy pionierami w podwójnej spikerce.
– Raz on, raz ty?
– Był mecz we Wrocławiu i spikerowaliśmy we dwójkę. On prezentował Lechię, a ja Śląsk. Potem w rewanżu ja pojechałem do Gdańska.
– Jak wyszło?
– Super! Zresztą robiliśmy też mecz Lechii z Juventusem. Ale dla spikera i tak najważniejszą imprezą musiało być Euro. Trafiłem na lata, w których mogłem się spełnić. Otwierałem Stadion Narodowy, poza tym mistrzostwa Europy. Przez najbliższych kilkadziesiąt lat pewnie tak wielkiej imprezy już nie zorganizujemy.
– Szybko tego nie przebijemy.
– To była niesamowita frajda pracować przy Euro.
– Na co dzień masz Ekstraklasę, Śląsk z innym polskim klubem. Wtedy w ostatnim meczu grała Polska z Czechami. Można okazać więcej patriotyzmu, bardziej być kibicem?
– Na takich imprezach jest inaczej. Pracuje oficjalny spiker, ja nim byłem. To osoba od komunikatów. Ale przyjechali też "hości", tacy swego rodzaju wodzireje. I spikerzy danych reprezentacji. We Wrocławiu grali Czesi i Rosjanie, więc przyjechał Libor Boucek, taki czeski Kuba Wojewódzki, celebryta, i Rosjanin, Aleksiej Mienszow. To z kolei spiker Zenita Sankt Petersburg. Niesamowita, barwna osoba. Wyszedł w muszce, kolorowym stroju. Nietuzinkowy, charakterystyczny facet. A spotkanie też prowadził w muszce, kolorowych okularach. Kiedy Rosjanie strzelili, darł się "goooool" przez 30 sekund.
– Taka impreza to z pewnością i większe wymagania.
– Wszystko musiało być strasznie profesjonalne. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem w piłce nożnej. Reżyser, producenci, mnóstwo ludzi. Moja rola była bardzo odpowiedzialna. Na mój sygnał ruszały transmisje. Kiedy mówiłem "panie i panowie, witamy", piłkarze wychodzili na boisko.
– To już nie przelewki.
– Czułem wielką odpowiedzialność. A z drugiej strony tremę, podniecenie. Realizowała to ekipa z Wielkiej Brytanii. Wiesz, jaki mają akcent. Ciężki do zrozumienia.
– A wtedy łatwo o nieporozumienie. Dobrze przypuszczam?
– Tyle razy ćwiczyliśmy to na próbach, wszyscy byliśmy już zmęczeni. I raz nie wszedłem w tempo. Coś się stało nie tak. Cały czas po tej akcji słyszałem brytyjskiego reżysera, który mówił mi "Andrew, I queue you".
– Od queue do kill you niedaleko!
– Mówił "queue you", czyli "jesteś w kolejce, odliczam cię, poczekaj na mój sygnał". I miałem startować, kiedy mi powie. A że byłem już taki podenerwowany, pełno ludzi wokół... Byłem pewny, że mówi mi "I will kill you", po prostu "Andrzej, zabiję cię". Że tak coś spieprzyłem.
– Szybko wyjaśniliście?
– Ciągle powtarzał "I queue you". Pomyślałem, "jak on się na mnie wkurzył, co ja narobiłem?! Jeszcze mnie do meczu nie dopuszczą?!" A on chciał tylko uspokoić. Cały czas słyszałem to w słuchawkach. Mówił tak zdecydowanie... Naprawdę myślałem, że w końcu mnie dopadnie.
Rozmawiał Antoni Cichy
TRWA 0 - 0
Holandia U21
1 - 2
Niemcy U21
0 - 2
Czechy U21
2 - 2
Finlandia U21
2 - 0
Ukraina U21
1 - 2
Słowacja U21
1 - 1
Włochy U21
4 - 1
Polska U21
0 - 4
Portugalia U21
2 - 4
Niemcy U21
19:00
Anglia U21
16:00
Francja U21
19:00
Włochy U21
16:00
Legia Warszawa
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:00
Odra Opole
15:00
Stal Rzeszów
15:00
BS Polonia Bytom