Piłkarska reprezentacja Niemiec jest krytykowana za podróż samolotem ze Stuttgartu do Bazylei (odległość ok. 250 km) na mecz Ligi Narodów ze Szwajcarią (1:1). Na zarzuty odpowiedział menedżer niemieckiej drużyny narodowej. – Wszystko ze względów bezpieczeństwa – powiedział Oliver Bierhoff.
Stuttgart, czyli miejsce zgrupowania Niemców, i Bazyleę, gdzie spotkanie miało miejsce, dzieli około 250 km. Niemcy polecieli na mecz samolotem, co spotkało się z oburzeniem kibiców i dziennikarzy. W Polsce powiedzielibyśmy, że w lędźwiach im się poprzewracało ("lędźwie" to oczywiście miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę).
Oliver Bierhoff, który od lat pełni rolę menedżera reprezentacji, a tym samym odpowiada za kontakty z mediami, zajął stanowisko. – Potrafimy zrozumieć krytykę i postaramy się wykorzystać toczącą się dyskusję, żeby uwzględnić plany podróży na przyszłość – zaczął dyplomatycznie.
Następnie wyjaśnił powody wyboru takiego środka transportu. – W ciągu całego zgrupowania i dwóch ostatnich meczów Ligi Narodów skupiliśmy się na higienie, całkowitym bezpieczeństwie oraz optymalnej regeneracji zawodników. Dlatego zdecydowaliśmy się na krótki lot samolotem. To lepsze niż 3,5-godzinna jazda autobusem czy pociągiem z przesiadkami – zaznaczył.
– Robimy wszystko, żeby gracze wrócili do klubów zdrowi – zakończył.
Po dwóch spotkaniach Ligi Narodów zespół prowadzony przez Joachima Loewa ma na koncie dwa punkty – w pierwszym meczu u siebie zremisował z Hiszpanią (także 1:1).