| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Zapowiadało się na szybszy debiut w Ekstraklasie, ale droga okazała się dłuższa, a czasem też frustrująca. Wreszcie jesteśmy ze Stalą w elicie i na początku będziemy chcieli spokojnie się utrzymać – zapowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Grzegorz Tomasiewicz, pomocnik Stali Mielec.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – PKO Ekstraklasa była marzeniem od dawna, ale droga do najwyższej klasy rozgrywkowej nie była taka krótka.
Grzegorz Tomasiewicz – To świetne uczucie być wreszcie w Ekstraklasie. Kluczowa była cierpliwość połączona z ciężką pracą. Zapowiadało się, że szybciej zadebiutuje w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale droga ostatecznie nie była taka krótka. Najważniejsze, że wreszcie udało się tutaj dotrzeć. Czasami pojawiały się przez to frustrujące momenty. Ambitni ludzie chcą jak najszybciej osiągać swoje cele, choć nie zawsze da się wszystko przyśpieszyć. Systematyczność okazała się lepsza w kontekście pokonywania kolejnych kroków.
– Młodzieżowcy odchodzący z Legii często czują się, jakby Ekstraklasa zawsze była o krok. Często inne kluby pomagają w nabieraniu pokory. W twoim przypadku było podobnie?
– Coś w tym na pewno jest. Może czasami trzeba było jeszcze więcej pracować i powstrzymać ”zgrzanie” na Ekstraklasę. Być może cierpliwy pobyt i czekanie na szansę w Legii zbliżałby do ligi? Ale teraz pozostaje nam gdybanie. Nigdy nie dowiem się, co byłoby przy okazji dłuższego pozostania w Warszawie. Takie myśli też pojawiały się w głowie, ale teraz to przeszłość. Na pewno czyniłbym progres trenując w stolicy, ale chciałem jak najszybciej spróbować swoich sił pośród seniorów na poziomie centralnym.
– Może nie zawsze pomagał wzrost? Pomocnik mający 167 centymetrów wzrostu nie będzie odpowiadał każdemu trenerowi.
– Nie odczułem tego. Trafiałem na trenerów, którym zależało na grze w piłkę. W tym kontekście miałem szczęście. Nie usłyszałem nigdy wprost, że jestem dla kogoś za niski i przez to nie pasuję do koncepcji.
– Stal okazała się najlepszą przystanią? Na awans w Mielcu liczono już od jakiegoś czasu.
– To miejsce, w którym były bardzo duże chęci, by dostać się do Ekstraklasy. Wiele osób pracowało, by krok po kroku przybliżać się do najwyższej klasy rozgrywkowej. Teraz wreszcie się udało. Oczekiwania trwały od dawien dawna, ale trudno powstrzymać się od myśli, że zasłużony dla Polski klub, wrócił do elity.
– Feta była najprzyjemniejszym momentem w karierze?
– To już moja druga feta z okazji awansu do Ekstraklasy. Teraz mogłem się z tego w pełni cieszyć i czekać na grę na szczycie. W Arce Gdynia także byłem w drużynie, która zdobyła promocję, ale dopiero teraz dołożyłem większą cegiełkę do sukcesu. To od razu zmienia sposób patrzenia i pozwala mi wspominać te wydarzenia jako jedną z najlepszych rzeczy w dotychczasowej karierze.
– Był klucz do awansu?
– Całokształt. Władze klubu sprawiły, że dysponowaliśmy bardzo mocnym personalnie składem w pierwszej lidze. Jakość piłkarska zdecydowała o awansie do Ekstraklasy.
– Stal awansowała i… pożegnała trenera Marca. O co chodziło w tej sytuacji?
– Sami nie wiedzieliśmy o fakcie, że klub zdecydował się na zmianę trenera. Naszą pracą jest gra w piłkę i dostosowanie się do decyzji zarządu. Celem było zatrudnienie szkoleniowca, który ma jak najlepiej prowadzić zespół w Ekstraklasie. Nie mieliśmy żadnego wpływu na decyzję, jesteśmy od grania.
– Dariusz Skrzypczak mocno zmienił filozofię gry Stali?
– Każdy trener ma swoją koncepcję i filozofię. Powoli da się dostrzec zmiany w grze Stali. Sądzę, że z każdym meczem będzie to coraz mocniej zauważalne, a przy tym będziemy grać tylko lepiej. Naszym założeniem jest ofensywny futbol, który może cieszyć oko kibiców. W pierwszych dwóch kolejkach dało się dostrzec, że rywale potrafili nas docisnąć. To wymuszało cofnięcie się do defensywy, ale pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie być groźnym zespołem w trakcie kontr. Nie zmienia to faktu, że atak pozycyjny także będzie naszym atutem, który pokażemy w trakcie kolejnych miesięcy.
– To wystarczy do utrzymania?
– Taki jest cel. Stal chce się spokojnie utrzymać, ale nie zamierzamy patrzeć na minimum. Zawsze można patrzeć wyżej, ale nie chodzi o to, by zapowiadać niestworzone rzeczy. Idziemy krok po kroku. Na razie chcemy poprawić skuteczność pod bramką rywali. Stwarzamy sobie sytuacje w ofensywie, ale nie kończymy ich. Ekstraklasa nie wybacza błędów i pomyłek. W pierwszej lidze złe zagranie nie musiało skończyć się stratą bramki. Tutaj jest zupełnie inaczej.
– Odczułeś różnicę poziomu?
– Nie sądzę, że różnica pomiędzy Ekstraklasą a pierwszą ligą jest bardzo duża. Dostrzegam, że na najwyższym poziomie kluczowa jest szybkość decyzji: trzeba błyskawicznie myśleć i podawać piłkę. Intensywność i tempo gry jest zintensyfikowane.
– Oswoiliście się już ze zmianami w składzie? Bartosz Nowak oraz Michał Żyro byli ważnymi postaciami w rundzie wiosennej.
– Obaj byli ważnymi postaciami Stali. Wiele dawali drużynie, ale trzeba było się oswoić z ich stratą. Zarząd robił wiele, by jak najlepiej ich zastąpić. Wierzę, że nowi koledzy zrobią wkrótce wiele, by też strzelać gole i mieć asysty.
– Petteri Forsell w kontekście wzmocnień wybija się na pierwsze miejsce?
– Jest bardzo dobrym zawodnikiem. To nie jest tajemnica, bo swoją klasę pokazywał już w Miedzi oraz Koronie. Ma fantastycznie ułożoną stopę i wiemy, że mocno nam pomoże. Zachowuje się w pełni profesjonalnie i może być ważnym punktem Stali. Ma wiele doświadczenia wyniesionego z reprezentacji i często sam podpatruję go, jak zachowuje się z piłką przy nodze. Obecność Forsella z pewnością może pozytywnie wpływać na mój rozwój.
– Przerwa na mecze reprezentacji była okazją do trenowania nowych aspektów czy szlifowania tego, co rozpoczęliście w okresie przygotowawczym?
– Wciąż pracujemy nad aspektami, które źle lub przeciętnie funkcjonowały na początku rozgrywek. Chcemy, by w kolejnych spotkaniach znacznie więcej kwestii wyglądało lepiej. Przed nami trudne mecze, bo zagramy z Lechią oraz Piastem. Nie zmienia to faktu, że w każdym spotkaniu zależy nam na walce o wygraną. Z innym nastawieniem nie byłoby sensu wybiegać na murawę. Walczę na treningach o to, by regularnie grać w podstawowym składzie.
– Przedłużenie kontraktu przed sezonem było oznaką zaufania?
– Tak, tak to postrzegam. Pokazałem przez ostatnie dwa lata, że jestem dobrym zawodnikiem, który nie odpuszcza na boisku i do końca walczy o każdą piłkę. Mam przekonanie, że Stal we mnie wierzy i nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Podpis na umowie z mieleckim klubem był dobrym rozwiązaniem. Od początku chciałem zostać w Stali po awansie do PKO Ekstraklasy. To miejsce, w którym dobrze się czuję i sprzyja to mojej grze. Wiem, że wciąż mogę się stawać lepszym graczem.