12 wrze 2020 | Siatkówka / Rozgrywki Ligowe

Długa walka w Radomiu. Czarni lepsi od olsztynian

Robert Prygiel, trener Cerrad Czarnych Radom (fot. PAP)

Piątkowe spotkanie pomiędzy Stalą Nysa a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle było jednostronne. Większych emocji spodziewano się po starciu między Cerradem Eneą Czarni Radom a Indykpolem AZS Olsztyn. Dwa wyrównane składy i dwa mające ambicję zespoły miały zagwarantować wyrównane widowisko.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

ZAKSA zainaugurowała sezon zwycięsko. Beniaminek dużo słabszy

Czytaj też

ZAKSA zainaugurowała sezon zwycięsko. Beniaminek dużo słabszy

Sobotni mecz rozpoczął się jednak inaczej. Gospodarze bardzo szybko wypracowali sobie prowadzenie 12:8, które stopniowo powiększali (16:11, 19:12). Różnica? W dużej mierze rozegranie. Oba zespoły przyjmowały z podobną skutecznością (kolejno 46 i 50 procent), jednak to radomianie w ataku z 56 procent prób zdobywali punkty, podczas gdy ich rywale kończyli zaledwie jedną na cztery piłki. Miejscowi zapisali na swoim koncie cztery punkty z bloku i jeden asem, ale za to stracili aż dziewięć w polu serwisowym. Mimo to byli w stanie wygrać inaugurującą odsłonę meczu wysoko, bo aż 25:17.

W pierwszym secie atakujący gości, Damian Schulz, zdobył tylko jeden punkt. Chwila przerwy w meczu spowodowała, że mistrz świata 2018 wyszedł na boisko dużo spokojniejszy i pewniejszy siebie, przodując w zdobywaniu punktów dla prowadzącego AZS (10:6). Po stronie olsztynian widać było jednak błędy. W połowie seta dotyczyły one przede wszystkim młodego Javiera Concepciona, który źle ustawiał się do bloku, mylił się w polu serwisowym czy atakował ze zgiętej ręki. Zespół utrzymywał czteropunktowe prowadzenie (17:13) do momentu, w którym w ataku uaktywniony został Brenden Sander, a blokujący z Radomia zatrzymali na skrzydle między innymi Wojciecha Żalińskiego (19:19). Chwilę później prowadzenie swojej drużynie dał Dawid Konarski. Radomianie byli bliscy zwycięstwa (23:21), lecz dwa udane ataki Schulza poskutkowały remisem (23:23). Ostatecznie mistrz świata 2018 wykonał atak kończący set i zapewnił wyrównanie w meczu (25:23).

Trzeci set rozpoczął się najbardziej wyrównanie (5:5). Czym po dziesiątym punkcie olsztynianie "odskoczyli" od rywali? Przede wszystkim skutecznym blokiem i dokładnością pierwszej akcji. Siatkarze AZS zbudowali na tyle boiskową pewność siebie, że Kamil Droszyński pozwalał sobie na dociąganie piłek do środkowych z 2,5 metra, a Robbert Andringa odważnie atakował z przechodzącej (19:13). Tej przewagi przyjezdni już nie stracili. Błąd zagrywki Wiktora Josifowa zakończył partię na korzyść gości wynikiem 25:19.

W czwartej odsłonie meczu zespoły grały punkt za punkt do stanu 13:13. Błąd zagrywki Dawida Wocha, ataku Schulza i bloku Andringi dały radomianom trzypunktową zaliczkę. W końcówce zespołowi z Olsztyna nie pomagała co prawda seria popsutych zagrywek, jednak dzięki stabilnie grającemu w przyjęciu Jędrzejowi Gruszczyńskiemu zespół był w stanie wyprowadzać skuteczny atak (19:22). Ostatecznie jednak lepsi byli radomianie, którzy po zbiciu Dawida Dryi doprowadzili do tie-breaka (25:21). Wydawało się, że pięć punktów z rzędu zdobytych przez nich między innymi dzięki świetnej zagrywce Sandera znacząco ułatwi im kontrolowanie przebiegu piątego seta (7:3). Olsztynianie odrobili jednak straty poprzez kombinacyjną grę na środku i zagrywką Droszyńskiego (9:9). Błędy Schulza i Andringi w końcówce dały piłkę meczową radomianom. W emocjonujących, ostatnich akcjach zawodnicy AZS bronili się blokiem i odrabiali straty, ale finalnie ostatni punkt wpadł na konto gospodarzy po ataku Konarskiego (15:13).

Cerrad Enea Czarni Radom – Indykpol AZS Olsztyn 3:2
(25:17, 23:25, 19:25, 25:21, 15:13)

ZAKSA zainaugurowała sezon zwycięsko. Beniaminek dużo słabszy