Parady Manuela Neuera, ofiarne wślizgi Dayota Upamecano, rajdy Jadona Sancho czy gole Roberta Lewandowskiego – choćby dla takich wrażeń artystycznych kibice będą przez najbliższe miesiące śledzili rywalizację w Bundeslidze. Ale jest też kilku piłkarzy, których warto obserwować z innych przyczyn.
POKERZYSTA Z BERLINA
Kolorowy ptak niemieckiej piłki, człowiek chadzający własnymi ścieżkami, mający w nosie konwenanse. Gdy jako piłkarz Wolfsburga miał ochotę pograć w pokera, wsiadł w pociąg, pojechał do Berlina i wygrał odbywający się tam w środku tygodnia turniej. Rano miał jednak trening, więc prosto od stołu udał się na postój taksówek i postanowił wrócić do domu. I może nawet ta historia przeszłaby bez echa, gdyby nie pewien drobny szczegół. Max Kruse zostawił na tylnym siedzeniu auta 75 tysięcy euro. A to tylko jeden z jego wyskoków, bo przecież w sieci pojawiły się swego czasu jego roznegliżowane zdjęcia, innym razem zaatakował dziewczynę, która fotografowała go szalejącego na parkiecie w jednym z luksusowych klubów.
Rok temu niespodziewanie napastnik zdecydował się podpisać kontrakt z Fenerbahce, choć bez trudu znalazłby przecież zatrudnienie w którymś z czołowych klubów Bundesligi. Po roku mieszkania nad Bosforem Turcja mu się jednak znudziła i uznał, że wróci do ojczyzny. W atmosferze skandalu zerwał więc umowę z klubem ze Stambułu i parafował kontrakt z... Unionem Berlin. Dlaczego akurat z jednym z najbiedniejszych zespołów w stawce, który skazany ma być na walkę o utrzymanie? Tego jednoznacznie powiedzieć nie można, ale że Kruse kocha nocne życie w stolicy, wiadomo nie od dziś.
Najwidoczniej szybko odnalazł się w tak lubianym przez siebie miejscu. Latem Union rozegrał siedem meczów towarzyskich, natomiast w żadnym z nich udziału nie wziął 32-latek. Niektóre opuścił przez kontuzję, ale absencja w trakcie większości z nich pozostaje zagadką. Co więcej – Kruse nie pojawiał się nawet na trybunach. Gdzie zatem był w tym czasie? Przedstawiciele klubu bezradnie rozkładają ręce, nie znając odpowiedzi na to pytanie. Na domiar tego "Bild" poinformował, że piłkarz ma raczej w poważaniu zacieśnianie relacji z nowymi kolegami i zapoznawanie się z systemem gry. Do Bundesligi wróci więc w swoim stylu – na fantazji, improwizując, nie dając się spętać taktycznymi instrukcjami.
TRENINGI ZAMIAST LEKCJI
Ambicji i profesjonalizmu nie można za to odmówić Vedadowi Ibiseviciowi. Bośniak w Bundeslidze osiągnął już sporo, po rozstaniu z Herthą mógłby skorzystać z którejś z lukratywnych egzotycznych ofert i, nie przemęczając się zbytnio, szykować się do emerytury. 36-latek niespodziewanie przyjął jednak ofertę Schalke 04, gdzie nie dość, że zarobi ledwie 100 tysięcy euro rocznie, to całość odda na cele charytatywne. Piłkarz przyznał w rozmowie z "Bildem", że zdecydował się na ten ruch, bo kieruje nim przede wszystkim miłość do futbolu. Aktualnie jest czwartym najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Bundesligi, a do podium traci sześć trafień. Jest więc gotów grać wyłącznie za potencjalne bonusy, by dogonić Giovane Elbera. Zresztą to nie pierwszy raz, gdy finansowo Ibisević pomaga potrzebującym, bo zawodnik, który w dzieciństwie cudem przeżył wojnę domową w ojczyźnie, sporo włożył między innymi w odbudowę rodzinnej okolicy.
36-latek mógłby być spokojnie być z kolei ojcem Youssoufa Moukoko. Ledwie 15-letni piłkarz został tego lata włączony do kadry pierwszego zespołu Borussii Dortmund i wygląda na to, że jeszcze w tym sezonie może zadebiutować na boiskach Bundesligi. Nastolatek w juniorach notorycznie grał u boku starszych kolegów, dorastał w piorunującym tempie i osiągał nieprawdopodobne statystyki strzeleckie. W młodzieżowych drużynach BVB zagrał w 120 spotkaniach, w których zdobył zawrotne 183 bramki.
Latem Lucien Favre postanowił więc dać mu szansę i spróbować go w treningu z w pełni ukształtowanymi zawodnikami. Moukoko wyglądał tam na tyle pozytywnie, że już niebawem ma być rozważany jako alternatywa dla Erlinga Haalanda. Na razie jednak klub otrzymał zgodę na treningi w godzinach lekcji, a sam musi poczekać do 20 listopada. Wówczas będzie świętował 16. urodziny, co jest minimalnym wiekiem dla piłkarzy mogących występować na niemieckich boiskach ligowych.
PIJAŃSTWO NA ZGRUPOWANIU
Niewykluczone, że rekord świata w oczekiwaniu na debiut w nowym klubie pobił Mamadou Doucoure z Borussii Moenchengladbach. Młody pomocnik trafił do zespołu Źrebaków 1 lipca 2016 roku i czekał na pierwszy występ... 1430 dni. Dopiero w końcówce ubiegłego sezonu udało mu się wybiec na plac, gdy w końcu zaleczył wszystkie kontuzje, uporał się z ich reperkusjami i został doprowadzony do optymalnej dyspozycji. Ten sympatyczny 22-latek w trakcie swojej kariery opuścił już jednak przez urazy 124 mecze.
W gabinecie lekarskim wyleżał się też Marco Reus. Kapitan BVB osiągnął w futbolu sporo, ale nie ma wątpliwości, że to jeden z najbrutalniej przeczołganych przez kontuzje piłkarzy w tym stuleciu. Jego ostatnio perypetie wykluczyły go z gry na 216 dni. Co gorsza, "Kicker" podliczył że w trakcie 8-letniej przygody z Dortmundem, Reus wystąpił w zaledwie 57 procentach spotkań. Pozytyw jest jednak taki, że Niemiec nie potrzebuje dużo czasu, by po urazie wskoczyć na właściwe tory i dawać jakość drużynie. Do regeneracji ma akurat tendencję wybitną, co zresztą potwierdził, gdy w pierwszym meczu towarzyskim po powrocie zdobył bramkę przciwko Sparcie Rotterdam, a w starciu oficjalnym w Pucharze Niemiec pokonał bramkarz Duisburga.
Wesoło powinno być z kolei z dwoma ananasami z Eintrachtu Frankfurt i FSV Mainz. Trzymający w ryzach defensywę Orłów Martin Hinteregger jest bowiem niezwykłym prawdziwkiem w skali świata. W największym skrócie: nie dość, że nie ma kont na portalach społecznościowych, to nie ma nawet telefonu, którym mógłby obsłużyć Facebooka lub Twittera. Nosi w kieszeni archaiczną komórkę, która służy tylko do dzwonienia i pisania wiadomości tekstowych. Notorycznie narzeka na komercjalizację piłki, tęskni za poprzednim stuleciem, unika markowych ciuchów i drogich gadżetów, strzyże się u osiedlowego golibrody za 15 euro i, jak przystało na piłkarzy wyjętych z poprzedniej epoki, nie wylewa za kołnierz. Na zgrupowaniu Augsburga przed rokiem wychylił jednak za dużo i kompletnie pijany błąkał się po rynku. Jean-Philippe Mateta jest z kolei największą nadzieją Moguncji na gole, ale latem robił wszystko, by zniechęcić do siebie kibiców. Miał kłopoty z prawem, rozwalił auto, unikał treningów, przez pewien czas w ogóle nie można było go namierzyć, a jak już wrócił od notorycznie się spóźniał. Jeśli jednak nadal pali mu się do przeprowadzki na Wyspy, czas skupić się na piłce.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.