16 wrze 2020 | Piłka nożna / Liga Europy

Eliminacje Ligi Europy: Lech Poznań zagra z Hammarby IF

Jakub Ptak

Z jednej strony Lech wciąż imponuje ofensywną grą, z drugiej jednak martwi swoich kibiców nieporadnością przy defensywnych stałych fragmentach gry. Takich przeciwieństw w grze klubu z Poznania jest więcej. Na razie wynik sportowy determinują problemowe kwestie – Lech wciąż czeka na zwycięstwo w lidze, a do środowego meczu eliminacji Ligi Europy z Hammarby raczej nie podchodzi w roli faworyta.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Czytaj także: PKO Ekstraklasa, transfery. Kamil Jóźwiak odchodzi do Derby County

10 lat od remisu w Turynie. "Gwiazdy też robią błędy"

Czytaj też

Krzysztof Kotorowski (fot. Getty Images)

10 lat od remisu w Turynie. "Gwiazdy też robią błędy"

Lech wciąż gra niezwykle ofensywnie, ale dalej ma problemy ze skutecznością

Od wielu miesięcy znakiem firmowym Lecha Poznań jest bardzo atrakcyjna gra. Ofensywne usposobienie zespołu trenera Dariusza Żurawia przekłada się na liczbę stworzonych sytuacji. Nie inaczej jest w tym sezonie – w trzech dotychczasowych spotkaniach ligowych Kolejorz oddał już 62 strzały, czyli zdecydowanie najwięcej w lidze. Pod względem uderzeń w światło bramki Lech również znajduje się w ścisłej czołówce (17 takich prób).

Sześć goli w lidze oznacza, że drogę do siatki znajdował co dziesiąty strzał Lecha. Nie jest to wynik zły, ale skuteczność obecnego lidera PKO Ekstraklasy, Górnika Zabrze, jest dwukrotnie lepsza (19 procent). Ponadto Kolejorz miał sporo sytuacji, w których mógł ostatecznie przesądzić o wyniku meczu. W końcówce spotkania ze Śląskiem znakomitych szans nie wykorzystali Mikael Ishak i Jakub Kamiński, podobne sytuacje można znaleźć także w poprzednich meczach ligowych. Wystarczyłoby je wykorzystać, a Lech znajdowałby się obecnie w zupełnie innym miejscu tabeli i wciąż nie czekałby na swoje pierwsze zwycięstwo.

W barwach Lecha występuje jeden z najlepszych napastników ligi, a jednocześnie klub ma jedną z najmniej szczelnych linii obrony

Mikael Ishak niezwykle udanie wkomponował się w drużynę z Poznania. W swoich pięciu dotychczasowych meczach w nowej drużynie strzelił sześć goli. Szwed robi dotychczas ogromne wrażenie, bowiem jest nie tylko egzekutorem, ale również świetnie współpracuje w ofensywie ze swoimi kolegami. W meczu ze Śląskiem wychodziło mu niemal wszystko – zdobył dwie bramki, zaliczył jedną asystę i w nagrodę został wybrany piłkarzem kolejki.

Gole Ishaka przełożyły się jednak do tej pory tylko na zwycięstwo w pucharach z Valmierą. Zbyt dużo niedobrego dzieje się bowiem w polu karnym Lecha. W rozgrywkach ligowych bramkarz Kolejorza wyjmował piłkę z siatki już siedmiokrotnie i to za każdym razem po stałym fragmencie gry. Błędy w obronie powodują, że do tej pory Lech wciąż czeka na swoje pierwsze zwycięstwo. Trener Żuraw zapewnia, że bardzo dużo czasu na treningach poświęcono obronie przy rzutach rożnych i wolnych, jednak kibiców to nie uspokaja. Każdy stały fragment gry przyprawia ich obecnie o szybsze bicie serca.

W ostatnich dniach Lech solidnie się wzmocnił, jednak niektóre pozycje wciąż są gorzej zabezpieczone.

Władze klubu z Poznania w przerwie reprezentacyjnej nie próżnowały i doprowadziły do finalizacji trzech niezwykle przydatnych transferów. Mohammed Awad oraz Nika Kaczarawa wzmocnią rywalizację w ataku Lecha, który jeszcze niedawno liczył ledwie dwóch zawodników, a w dodatku pierwszy z nich może się przydać na skrzydle po odejściu Kamila Jóźwiaka. Biorąc pod uwagę wcześniejsze transfery – Jana Sykory czy Ishaka – w klubie z Poznania drzemie prawdopodobnie największy potencjał ofensywny. Ponadto niezwykle interesująco zapowiada się rywalizacja Wasyla Krawca z Tymoteuszem Puchaczem na lewej obronie.

Zdaje się, że właśnie w defensywie przydałby się jeszcze jeden piłkarz. Lech ma obecnie swoje największe problemy w obronie i o ile jej lewa strona jest bardzo dobrze obsadzona (oprócz Krawca i Puchacza jest jeszcze nastoletni Jakub Niewiadomski i wciąż obecny w klubie Wołodymyr Kostewycz), tak na prawej z nominalnych defensorów pozostał tylko Alan Czerwiński. Również sytuacja na środku, gdzie oprócz Lubomira Satki i Djordje Crnomarkovicia do dyspozycji szkoleniowca jest jeszcze mający częste problemy zdrowotne Thomas Rogne i będący raczej uzupełnieniem Tomasz Dejewski, może być niewystarczająca do gry na trzech frontach. Dalsza gra w europejskich pucharach może obnażyć także niezauważalny obecnie brak klasowego defensywnego pomocnika. Obecnie Lech nie gra z typową „szóstką”, ale w momencie, gdy będzie trzeba się bronić przez większość meczu, na tę pozycję w kadrze pozostaje tylko jeden zawodnik – typowany do sprzedaży Karlo Muhar.

Trener Dariusz Żuraw ma swój sprawdzony skład, jednak niektóre jego decyzje mogły zadecydować o braku zwycięstw w lidze.

Trudno oceniać okno transferowe przed jego zamknięciem, ale wydaje się, że w Poznaniu jego bilans jest na razie dość pozytywny. Latem nie doszło do wyprzedaży, a w dodatku zdążono się w porę zabezpieczyć przed odejściem kluczowych zawodników: Jóźwiaka, Gytkjaera czy Roberta Gumnego. Szkoleniowiec klubu kontynuuje swoją pracę i stawia w dużej mierze na tych zawodników, którzy w efektowny sposób kończyli poprzedni sezon. Przekłada się to na zgranie, które znakomicie widać po trio środkowych pomocników Pedro Tiba – Jakub Moder – Dani Ramirez. W takich warunkach łatwiej zaadaptować się w nowym klubie, co widać szczególnie po postawie Ishaka w jego pierwszych meczach w barwach Lecha.

Do jednego z nowych zawodników kibice z Poznania mają jednak szczególne zastrzeżenia. Filip Bednarek docelowo został sprowadzony do rywalizacji z Mickeyem van der Hartem, jednak wobec kontuzji Holendra jest obecnie bramkarzem numer 1. Czysto statystycznie ta zmiana działa na razie na niekorzyść Polaka. Van der Hart w ubiegłym sezonie obronił 77,5 proc. strzałów, Bednarek do tej pory ma dużo niższą średnią – 44 proc. Kibice zarzucają mu zwłaszcza niepewność przy dośrodkowaniach po stałych fragmentach gry. Być może właśnie ten brak spokoju przekłada się na to, że właśnie w taki sposób Lech traci bramki, a w konsekwencji także i punkty. Dariusz Żuraw nie decyduje się jednak zamienić Bednarka na Mario Malenicę. Dość dziwne zmiany natomiast miały wpływ na wynik meczu z Wisłą Płock. Przy prowadzeniu 2:1 przemeblowana została niemal cała defensywa i w wyniku tych roszad Robert Gumny powędrował na swoją nienominalną pozycję – lewą obronę. Kilka minut później obecny zawodnik Augsburga w niegroźnej sytuacji sfaulował rywala w polu karnym, a w konsekwencji Lech stracił zwycięstwo.

10 lat od remisu w Turynie. "Gwiazdy też robią błędy"