| Czytelnia VIP

Primoż Roglić. Historia chłopaka, który nauczył się, że kiedy upadnie, musi wstać i walczyć

Primoż Roglić, Tour de France (Fot. PAP)
Primoż Roglić prowadził w Tour de France przed ostatnim etapem, w którym kolarze walczyli o triumf w klasyfikacji końcowej (Fot. PAP)

Są historie, które aż chciałoby się, żeby się spełniły. Bo to gotowy scenariusz na film. Ale życie ma więcej z brutalnego realizmu niż filmowej magii. I nie sposób w nim umieścić Primoża Roglicia na pierwszym miejscu w Tour de France. Słoweniec przegrał, ale w szerszym kontekście jest zwycięzcą na swojej sportowej drodze.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Triumf w Wielkiej Pętli stracił na ostatnich trzydziestu kilometrach. Miał zwyciężyć, a świat miał mówić, że były skoczek wjechał na kolarski szczyt. Na ostatniej prostej prześcignął go rodak, Tadej Pogacar.

Ta historia, z Rogliciem mistrzem, byłym skoczkiem, który kilka lat temu nie miał swojego roweru, a w szafie trzymał kombinezony, według sportowego rachunku prawdopodobieństwa nie mogła się zdarzyć. I nie zdarzyła. Ale może przez te ostatnie kilometry jest jeszcze bardziej niezwykła. Bo do bólu prawdziwa. To nie film, w którym można wyreżyserować szczęśliwe zakończenie. To życie, w którym muszą być zwycięzcy i ci, którzy o zwycięstwo się otarli. Kilkanaście startów, lotów na skoczni i kilometrów na rowerze chłopaka ze Strahovlja musiały nauczyć jednego. Choć brzmi to banalnie – on nie może się poddać. Musi wstać i jechać dalej. Za długą drogę przeszedł.

Primoż Roglić, Tour de France (Fot. PAP)
Roglić jechał po zwycięstwo w Tour de France. Triumf stracił dzień przed zakończeniem Wielkiej Pętli (Fot. PAP)
"Był w innym świecie". Faworyt TdF tłumaczy porażkę

Czytaj też

Primoż Roglić (fot. Getty)

"Był w innym świecie". Faworyt TdF tłumaczy porażkę

Szaro-czarny symbol przeszłości


To byłby magiczny akcent. Opowieść pełna symboliki. I dalej taka jest. Tylko nieco smutniejsza. Jak aura tamtego dnia w Planicy. 18 marca 2012 roku. Finał Pucharu Świata w skokach narciarskich. Letalnica spowita mgłą, siąpi. Pięć lat wcześniej miał tutaj koszmarny upadek. Teraz nie ma go w pobliżu skoczni, nie mieści się w słoweńskiej kadrze, nie przyjechał na konkursy jako widz. W sobotę wysłał tylko esemesa: kombinezon, który obiecał, przekaże przez mamę.

I w niedzielę mama siedzi na barierce w strefie FIS Family. W skrócie, tam gdzie konkursy oglądają bliscy skoczków. Może wyobraża sobie, jak któregoś dnia przyjdzie jej podziwiać syna fruwającego ponad 200 metrów. Na pewno nie świta jej, że za osiem lat będzie tak samo siedzieć na trasie Tour de France. I wierzyć, że syn dowiezie zwycięstwo.

Szaro-czarny strój ma już przygotowany. W środku niewielki podpis złożony długopisem "Primoż Roglić". Tak robią, by łatwiej rozpoznać kombinezon. Chłopak kojarzony w skokach za sprawą tamtego upadku. W kolarstwie nikomu nieznany. Za kilka miesięcy zakończy karierę. Osiem lat później będzie liderem tak naprawdę przed ostatnim etapem Tour de France.

"Był w innym świecie". Faworyt TdF tłumaczy porażkę

Czytaj też

Primoż Roglić (fot. Getty)

"Był w innym świecie". Faworyt TdF tłumaczy porażkę

Primoż Roglić, Tour de France, kombinezon skoczka narciarskiego (Fot. PAP)
Kombinezon Primoża Roglicia. Osiem lat temu zakończył karierę. Ostatni raz w międzynarodowych zawodach wystartował w Szczyrku (Fot. Antoni Cichy/TVPSPORT.PL)

Chciał być najlepszy, więc... zmienił sport


Manja Pograjć sama kiedyś skakała. Była uczestniczką pierwszego w historii konkursu mistrzostw świata kobiet, brała udział w Pucharze Świata. To ona prowadziła w tamtą niedzielę do mamy Primoża po kombinezon. Tak jak on mieszka w Strahovlju. Są sąsiadami. Właśnie skończyła trening z młodymi adeptami skoków. Jej rodzina pojechała razem z rodziną Roglicia do Francji. Dopingują "Roglę" na trasie i przysyłają Manji zdjęcia. Mają transparent "kolarski fenomen". Bo to jest fenomen. – Jeśli ktoś nie oglądał w Słowenii kolarstwa, to teraz już ogląda – zaczyna rozmowę Manja. Słoweńców przed ekranem trzyma dwóch zawodników. Jak oderwać się od telewizora, kiedy w największym wyścigu ścigają się Roglić z Pogacarem.

Ale wszyscy wiedzieli, że żółty plastron tak długo zakładał chłopak, który kiedyś fruwał. Musieli widzieć go w telewizji – na pewno 22 marca 2007 roku. W 2006 został drużynowym wicemistrzem świata juniorów, w 2007 drużynowym mistrzem. Skakał w zespole m.in. razem z Jurijem Tepesem. Wygrał też konkurs Pucharu Kontynentalnego, w innym wylądował na podium. W nagrodę miał na zakończenie sezonu latać na Letalnicy. Poleciał raz, właśnie tego 22 marca 2007, i runął na zeskok. Generalnie, wyszedł z tego bez większego szwanku. Choć potężnie poobijany, ze wstrząśnieniem mózgu, to bez przeciwwskazań, by wrócić na skocznię. Tyle że już nie skakał tak dobrze jak przed wypadkiem.

Nie bał się. To nie strach sprawił, że rzucił narty w kąt. – Nie powiedziałabym tego. Skakał w końcu po upadku w Planicy. W testach wypadał świetnie, ale nie potrafił przełożyć dobrej formy fizycznej na wyniki na skoczni – przybliża Manja.

Próbował jeszcze przez cztery lata. Bezskutecznie. Było coraz gorzej. Podium w sferze marzeń – nawet w zawodach trzeciej kategorii. Wtedy dał o sobie znać charakter Primoża. Bo on chce zwycięstw, a skoki mu tego nie gwarantowały. 16 stycznia 2011 roku wziął udział w konkursie FIS Cup w Szczyrku. To były jego ostatnie zawody. Po kilku miesiącach zakończył karierę, by zacząć nową. Kolarza szosowego. Najpierw amatorską. Jeździł sobie rowerem, ale on nie lubi robić czegoś na pół gwizdka.

Jest bardzo ambitny. To nie motywacja była problemem. Po prostu po czasie zauważył, że nie zostanie najlepszym skoczkiem świata i wtedy zaczął myśleć o innym sporcie, w którym mógłby być najlepszy – przyznaje sąsiadka kolarza.

Primoż Roglić, Tour de France (Fot. PAP)
Na trasie Tour de France Roglicia dopingowała rodzina i sąsiedzi (Fot. materiały własne)
Najlepszy skoczek świata: Lewandowski? Piłkarz roku!

Czytaj też

Stefan Kraft o Robercie Lewandowskim: powinien zostać piłkarzem roku (Fot. Facebook, Getty)

Najlepszy skoczek świata: Lewandowski? Piłkarz roku!

Nigdy wcześniej nie miał roweru. Posłuchał profesora


Zaczęły go trapić kontuzje, rezygnował ze skoków i szukał nowego zajęcia. Rok 2012, czyli rok przemian w życiu Roglicia. Trochę przypadkowych. Trochę powodowanych jego charakterem. A ten charakter wciąż daje o sobie znać na trasie, kiedy musi wykrzesać z siebie dosłownie wszystko.

Jest bardzo ambitny, bez względu na to, czym się zajmuje. Wydaje mi się, że zaczął jeździć na rowerze z powodu problemów z kolanem. A później startował w amatorskich wyścigach i był jednym z najlepszych. Nie miał wtedy nawet własnego roweru, pożyczał od kolegi. I to wcale nie był żaden dobry rower, taki zwykły, nieprzystosowany do ścigania. Kiedy przeprowadzono badania, profesor powiedział mu, że ma bardzo duże szanse zostać dobrym kolarzem. Sprzedał swój motor, zapłacił trenerowi za programy treningowe kolarstwa i tak zaczął karierę. Kiedy na serio zabrał się za kolarstwo, marzył, żeby któregoś dnia wygrać Tour de France – opowiada Manja.

Sprzedał więc motor, kupił rower. To był jego pierwszy w życiu. Nigdy wcześniej nie miał swojego. Lubił oglądać Tour de France, przyznawał to w wywiadach. Jak i to, że tak sądził – może faktycznie sprawdziłby się w sporcie wytrzymałościowym. Podobało mu się, że w kolarstwie trzeba przekraczać bariery – i fizyczne, i mentalne. Wypadek w Planicy taką drogą pokierował jego sportowe życie? Sam o wpływie upadku na dalsze losy, na rozbrat z nartami i mariaż z rowerem, mówi lakonicznie. – Trudno powiedzieć. Złożyło się na to kilka czynników, kilka rzeczy, które razem zadziałały tak, a nie inaczej. Po prostu tak się stało – przyznawał po kilku latach.

Zrządzenie przypadku. Zresztą w dziesiątą rocznicę wypadku na Letalnicy napisał: Dokładnie dziesięć lat temu mocno upadłem na wówczas największej skoczni świata, u nas w domu, w Planicy. Miesiąc wcześniej zostaliśmy mistrzami świata juniorów. Byłem pewny, że to moje życiowe powołanie. Dziś nie powiedziałbym, że ten skok zadecydował o mojej karierze, ponieważ skakałem jeszcze przez cztery, pięć lat. Zawsze wierzyłem, że jakoś dam radę. Kiedy spoglądam w przeszłość, jestem wdzięczny za doświadczenie, które zebrałem jako skoczek, i wdzięczny, że otrzymałem drugą szanse jako kolarz. W starym i nowym sporcie nauczyłem się jednego – nieważne, jak mocno upadniesz, zawsze musisz wstać i iść po swoje.

Najlepszy skoczek świata: Lewandowski? Piłkarz roku!

Czytaj też

Stefan Kraft o Robercie Lewandowskim: powinien zostać piłkarzem roku (Fot. Facebook, Getty)

Najlepszy skoczek świata: Lewandowski? Piłkarz roku!

Marzenia zostawił za sobą


Kolarstwo przyniosło ulgę po męczarniach na skoczni, kiedy szukał formy i nie mógł jej znaleźć. A na rowerze odnalazł ją nadspodziewanie szybko. Tak samo jak rezultaty, które sprawiły, że zaczął patrzeć w stronę kolarstwa na poważnie. – Brakowało mi motywacji i nie widziałem już dla siebie przyszłości w skokach. Do tego w kolarstwie od razu pojawiły się dobre wyniki, jeszcze kiedy zajmowałem się tym amatorsko – opowiadał o zmianie profesji.

Już po roku jeździł zawodowo. Najpierw w zespole Adria Mobil. W sezonie 2014 osiągnął pierwsze sukcesy. Wygrał etap Tour d'Azerbaidjan, jednodniowy wyścig Croatia-Slovenia i cały Sibiu Cycling Tour. W 2015 nie było na niego mocnych w Tour de Slovenie. I tak jechał przez karierę. Coraz śmielej. W 2016 roku wykręcił już najlepszy wynik w jednej z czasówek w Giro d'Italia, a w 2017 przywiózł srebro mistrzostw świata. Też w czasówce. W międzyczasie przeniósł się z Adrii do Team Jumbo–Visma.

Zamiast nart rower, zamiast kombinezonu kolarzówki. Wspólnego mianownika tu nie ma. Skoczkowie lecą sami, kolarze tylko na metę wjeżdżają pojedynczo. Nie ma wyniku bez wysiłku całego zespołu. To tylko pozornie indywidualna rywalizacja. I Roglić od początku zdawał sobie z tego sprawą. Ale dla niego liczyło się jedno. Też trzeba harować, bo bez tego nie stanie na podium. – To całkiem inny świat. Nie zmienia się tylko jedno – dążenie do perfekcji i oddanie sprawie, żeby stać się jak najlepszym. Tak jest w każdym sporcie – przyznawał jeszcze w 2014 roku. Po kilku latach dalej opowiada o pracy.

Perspektywa kilku lat na rowerze i kilku sukcesów zmieniła jego cele. – Moim marzeniem jest występ w Giro d'Italia – mówił w 2014 roku. Minęły dwa lata, a on miał już etapowe zwycięstwo. Jeździł w największych wyścigach. Także u nas, w Polsce. W 2016 roku wrócił do Zakopanego. Osiem lat wcześniej startował w Stolicy Tatr w mistrzostwach świata juniorów w skokach. Na Wielkiej Krokwi w Pucharze Świata nigdy nie latał. Ale za to finiszował pod nią w 73. Tour de Pologne. Dawne uczucia na chwilę się obudziły. Bo o tym, jak mocno biło wtedy serce, kiedy patrzył na skocznię, opowiadał bardzo zwięźle. Kawał jego życia.

W 2017 roku mówił w wywiadzie dla "Szosy", że marzy o etapowym zwycięstwie w Tour de France. Minęły trzy lata. A on prześcignął marzenia, choć nie wygrał całej Wielkiej Pętli. W tej samej rozmowie przyznawał, że czasem czuje się jak w bajce. A po trzech latach jest triumfatorem Vuelty i wicemistrzem Tour de France. I to wcale nie bajka. Ma zwycięstwa etapowe największych wyścigów. Ma dwa wielkie wygrane toury. I osiągnął jeszcze jedno. Nie patrzą na niego, jak na ciekawostkę, człowieka, który wskoczył z nart na rower. Wszyscy, przed każdą wielką imprezą, widzą w nim faworyta. Kolarza z krwi i kości. Specjalistę od czasówek, mocnego w górach. Zdolnego do rzeczy wielkich.

Primoż Roglić, Tour de France (Fot. PAP)
To miały być chwile szczęścia. Były chwile smutku. Primoż Roglić na mecie 20. etapu Tour de France (Fot. PAP)

"zawsze będziesz królem"


We Francji, jak walczy do ostatnich metrów o zwycięstwo, z bliska patrzyła rodzina z sąsiadami. Wyruszyli camperem, rozłożyli flagi, na asfalcie wypisali "Ajde". Ich nie zadziwił. Od dawna wierzyli, że prędzej czy później albo poleci, albo pojedzie po sukces na skalę światową. – Nie mam wątpliwości, że ci, którzy naprawdę go znają, zawsze wierzyli, a raczej wierzyliśmy, że może osiągnąć coś wielkiego. To strasznie pracowity chłopak. Jeśli się w coś angażuje, to daje z siebie wszystko. Dla nas to żadna niespodzianka, ale domyślam się, że wielu zaskoczył – kończy Manja.

Upadł, miał problemy z kolanem, wsiadł na rower. Marzył, żeby pojechać w Giro d'Italia. Tak pojechał w 2019 roku, że był trzeci. Marzył, żeby wygrać etap Tour de France. Teraz omal nie wygrał całego wyścigu. Kiedy po zwycięstwach dostaje gratulacje z załączonym zdjęciem kombinezonu, tylko się uśmiecha. Już nigdy nie odpowie na pytanie, czy jest lepszym kolarzem niż był skoczkiem. Primoż-kolarz dawno temu prześcignął Primoża-skoczka. Porażka z Pogacarem tego nie zmienia. Kiedy kurz z tras opadnie, wszyscy uzmysłowią sobie, czego dokonał przez osiem ostatnich lat. Od tamtego konkursu FIS Cup w Szczyrku, w którym zajął siedemnaste miejsce. Dzień wcześniej nie wszedł do drugiej serii.


Za kilka miesięcy na trasie znów pewnie gdzieś obok napisów "Ajde" na jezdni pojawi się transparent "kolarski fenomen". I nikomu nic lepszego do głowy nie przyjdzie. Jest fenomenem. A sportowe życie nauczyło go jednego. Kiedy upadnie, musi się podnieść. I on się podniesie. Czy wygra kiedyś Tour de France? Jego przyjaciel, David Krapeż, który też kiedyś runął na zeskok Letalnicy, napisał po czasówce "zawsze będziesz królem". Triumf mógł mu odebrać rodak. Tego, co zrobił, nie odbierze już nikt.

Pokazał, że filmowe historie w życiu też się zdarzają. Bo to wciąż byłby film z pięknym zakończeniem. Na pewno wzruszającym.

Wielki zwrot akcji w Tour de France. 21-latek zdeklasował rywali
Tadej Pogacar (fot. Getty)
Wielki zwrot akcji w Tour de France. 21-latek zdeklasował rywali

Polecane
Najnowsze
Sportowy wieczór (13.06.2025)
Sportowy wieczór (13.06.2025)
| Sportowy wieczór 
Sportowy wieczór (13.06.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Odrobili straty! Znamy brązowego medalistę Orlen Basket Ligi
Koszykarze Trefla Sopot (fot. PAP)
Odrobili straty! Znamy brązowego medalistę Orlen Basket Ligi
| Koszykówka / Rozgrywki ligowe 
KKB Rushh Kielce – RKB Wisłok 1995 Rzeszów. Polska Liga Boksu, 6. kolejka [ZAPIS]
KKB Rushh Kielce – RKB Wisłok 1995 Rzeszów. Polska Liga Boksu, 6. kolejka. Transmisja online na żywo w TVP Sport (13.06.2025)
KKB Rushh Kielce – RKB Wisłok 1995 Rzeszów. Polska Liga Boksu, 6. kolejka [ZAPIS]
| Boks 
Klauzula wpłacona. Barcelona idzie po nowego bramkarza!
Joan Garcia (fot. Getty Images)
Klauzula wpłacona. Barcelona idzie po nowego bramkarza!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Stracona szansa Polaków. Odpadli z mistrzostw świata
Krzysztof Ratajski (fot. Getty Images)
Stracona szansa Polaków. Odpadli z mistrzostw świata
| Inne 
Zmarzlik liderem. Sprawdź klasyfikację GP 2025
Bartosz Zmarzlik na czele (fot. Getty)
Zmarzlik liderem. Sprawdź klasyfikację GP 2025
| Motorowe / Żużel / Grand Prix 
Terminarz GP na żużlu 2025. Kiedy zawody w Polsce?
Bartosz Zmarzlik ma na swoim koncie już pięć tytułów mistrza świata (fot. Getty)
Terminarz GP na żużlu 2025. Kiedy zawody w Polsce?
| Motorowe / Żużel / Grand Prix 
Do góry