| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Bardzo dobry mecz lidera rozgrywek sprawił, że pytań wokół Legii Warszawa jest coraz więcej. Brakuje za to odpowiedzi, choć nadchodzące spotkanie w eliminacjach Ligi Europy może wyjaśnić kilka kwestii. Także tę związaną z posadą Aleksandara Vukovicia.
Mistrz Polski dostał mocnego klapsa od lidera PKO Ekstraklasy. Legia Warszawa nie poradziła sobie ułożonym i zdyscyplinowanym zespołem Marcina Brosza. Górnik Zabrze zagrał skutecznie, a przy tym elegancko, będąc jedną z najlepiej dysponowanych drużyn odwiedzających w ostatnich miesiącach Łazienkowską. Warszawianie utonęli zaś w szarzyźnie swoich prób, niecelnych strzałów i dalszym poszukiwaniu dyspozycji.
Wygrana przy Łazienkowskiej ostatecznie udowodniła doskonałe przygotowanie Górnika do trwającego sezonu. Zabrzanie przebiegli od legionistów o dziesięć kilometrów więcej, ale przede wszystkim zagrali z większym wyrafinowaniem. Gospodarze nie potrafili wykorzystywać swoich okazji. Goście nie mieli za to oporów, by szybko rozgrywać nawet w polu karnym Wojskowych. Rzadko się zdarza, by przejezdni decydowali się w Warszawie na otwartą grę. Śląskiej ekipie się to opłaciło, a Brosz wielokrotnie pokazywał swoim graczom, by przesuwali się jeszcze wyżej. Gigantyczną rolę do momentu urazu odgrywał Alex Sobczyk, który strzelił debiutanckiego gola w Ekstraklasie. Mocno wspomagali go przy tym Bartosz Nowak oraz Jesus Jimenez.Wygrana Górnika była bezapelacyjnie zasłużona.
– Górnik nas nie zaskoczył. Na mecz wpływa dyspozycja i energia danego dnia, która bywa na lepszym lub gorszym poziomie. Naszej drużynie zabrakło tego w sobotę. Taka gra nie wystarczy na żadnego rywala. Brak atakowania rywala biegnącego przez 50 metrów czy "klepanie" piłki w polu bramkowym pokazuje, że byliśmy poniżej poziomu pozwalającego na rywalizowanie o dobry wynik. Dobry występ nie zagwarantuje wygranej, ale prezentując się tak jak z Górnikiem, nie ma się na nią żadnych szans – stwierdził Vuković po porażce 1:3. Jednocześnie była to trzecia z rzędu przegrana Legii w domowym meczu w lidze.
Mecz z Górnikiem, który od dawna ma tego samego trenera, pokazał też kolejny paradoks. Odkąd Brosz pracuje w Zabrzu, śląski klub mierzył się z Legią dziesięć razy. Wygrał tylko trzykrotnie, ale rywalizował już z Besnikiem Hasim, Jackiem Magierą, Romeo Jozakiem, Deanem Klafuriciem, Ricardo Sa Pinto oraz Vukoviciem. Sytuacja obu drużyn jest zupełnie różna, inna są oczekiwania, choć Górnik jest blisko udowodnienia, że stabilność nie jest przeszkodą, za to może być pomocą. Przy Łazienkowskiej schemat powtarza się za to regularnie co kilkanaście miesięcy. Kryzys, nowy trener, lepsza gra, dążenie do mistrzostwa, europejskie puchary, zwolnienie. Zmieniają się tylko rywale, nazwiska, zawodnicy, ale ogółem kończy się decyzją władz klubu o szukaniu nowej drogi. Legia miała mieć już kilku trenerów na lata, pasujących wręcz idealnie do koncepcji, choć najtwardsi wytrzymywali na stanowisku kilkanaście miesięcy.
W poprzednim sezonie Legia przeszła przez całe eliminacje z zaledwie jedną straconą bramką. O końcu międzynarodowej przygody zadecydował dwumecz z Rangers FC i gol stracony w momencie, gdy wszyscy rozmyślali o nadchodzącej dogrywce. Teraz Wojskowi budzą wiele pytań, choć próżno o zadowalającą dawkę odpowiedzi. Pewne jest, że stołeczny zespół ma kilka kłopotów na różnych płaszczyznach. Dostrzegalne są problemy w grze defensywnej. Mocno kuleje skuteczność. Pomocnicy nie są w stanie zdominować środka pola, co przekłada się później na występy skrzydłowych. Legii brakuje polotu, jak i odwagi. Gracze popełniają indywidualne błędy, za które cały zespół płaci traconymi golami. Czym bardziej zdyscyplinowany rywal, tym trudniej gra się warszawianom.
Początek sezonu był dla Legii trudny pod względem kadrowym. Teraz Vuković ma do dyspozycji blisko trzydziestu zawodników, choć wielu z nich jest na różnych etapach przygotowania. Niektórzy dopiero co wznowili treningi, inni grali mało, a jest też grupa pewniaków, z których niektórzy, jak Michał Karbownik, dostają czasem okazję do odpoczynku. Pewne jest, że letnie transfery sprawiały pozytywne wrażenie, choć po blisko dwóch miesiącach od startu rozgrywek, warszawianie wciąż nie mają z nich większego pożytku. Regularnie grają tylko Filip Mladenović i Artur Boruc. Serb wnosi nieco zagrożenia w grze ofensywnej, ale popełnia proste błędy w defensywie. Doświadczony bramkarz wrócił w roli herosa lecz wciąż nabiera ogrania. Pewne jest, że sama historia i przeszłość nie sprawiły, że 40-latek z miejsca stanął na piedestale ekstraklasowych golkiperów.
Bartosz Kapustka to kolejny z tych, którzy mają za sobą stracone miesiące, a nawet lata. Do formy z Euro 2016 skrzydłowemu jest jeszcze daleko. Na jego korzyść może działać czas, ale… w Legii go nie ma. Zwłaszcza, gdy drużyna już na początku sezonu walczy o przyszłość. Okazji do godnej prezencji nie miał Josip Juranović, bo Chorwat tuż po debiucie musiał poznać uroki izolacji. Początek sezonu z powodu urazu stracił Rafael Lopes. W odwodzie będzie też wypożyczony z Brentford Joel Valencia. W tym wszystkim można upatrywać potencjału, choć ten wypada jeszcze potwierdzić.
Wokół Legii nasuwała się myśl, że po przerwie na mecze reprezentacji, stołeczny klub może czynić postępy. Pojawiało się wspomnienie poprzedniego sezonu, kiedy warszawianie też grali przeciętnie, ale po chwili wytchnienia, wygrali z Lechem i zaczęli prezentować atrakcyjny futbol. Teraz Wojskowi także zwyciężyli po przerwie, choć atrakcyjność spotkania z Wisłą Płock była dyskusyjna. Rywalizacja z Górnika pozwoliła przepędzić kibicom Legii wspomnienia sprzed blisko dwunastu miesięcy. Sprawiła za to, że z dnia na dzień dyskusja o gorącym krześle trenera przy Łazienkowskiej będzie nabierała na sile.
Czas to cenna waluta. Legia nie ma wielu chwil na zmiany. – Z Dritą musimy zagrać inaczej. Trzeba zrobić wszystko, by wygrać. Nie pamiętam meczu przegranego w taki sposób jak z Górnikiem. Myślę zwłaszcza o początku spotkania. Nie wierzę, że jako drużyna godzimy się na takie funkcjonowanie na boisku. Sądzę, że udowodnimy to w czwartek, ale też w kolejnych meczach – stwierdził Vuković. Jeśli legioniści pokonają Dritę, w czwartej rundzie eliminacji czekać już będzie Qarabag Agdam, mistrz Azerbejdżanu.
Zwolnienie to dla szkoleniowca ryzyko wliczone w zawód. Ale dopóki decyzja nie zapada ostatecznie, każdy trener ma szansę, by walczyć i zażegnać kłopoty. Wydaje się, że w takiej sytuacji jest Vuković, który wciąż wiele ma w swoich rękach i tylko od wyników zależna będzie przyszłość. Tej przewidzieć się nie da. Wróżeniem z fusów byłoby typowanie, co stanie się w meczu z Dritą, choć po tym meczu łatwiej będzie o przewidywanie, jak będą wyglądały kolejne dni.
Legia zagra z Dritą w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy w czwartek 24 września o godzinie 20:30. Spotkanie będzie transmitowane na antenie TVP 2, a także na TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej.