Trwa saga z transferem Arkadiusza Milika z Napoli do AS Roma. Po testach medycznych, władze rzymskiego klubu domagają się obniżenia ceny za Polaka o pięć milionów euro. Jak informuje "La Gazzetta dello Sport" chodzi o stan kolan napastnika.
Arkadiusz Milik już podczas zgrupowania reprezentacji Polski zapowiedział, że odchodzi z SSC Napoli, mimo że ma jeszcze rok ważnego kontraktu. Na razie jednak nie podpisał umowy z nowym pracodawcą, został odsunięty od pierwszego zespołu i trenuje indywidualnie.
Najpierw chciał przejść do Juventusu Turyn, ale Stara Dama zrezygnowała ze starań o Polaka. Chce natomiast sprowadzić Edina Dżeko z Romy. Tyle, że stołeczni go nie puszczą, dopóki... nie pozyskają Milika. I koło się zamyka.
Wydawało się, że nasz napastnik i rzymianie w końcu się dogadali, ale po testach medycznych klub chce zapłacić za niego nie 25, a 20 mln euro. Wszystko przez kolana Polaka, o które obawiają się lekarze (Milik miał zerwane więzadła w obu nogach).
Piłkeczka po stronie Napoli
Neapolitańczycy są w trudnym położeniu, bo nie mają z Milika żadnego pożytku, wciąż mu płacą, a za rok kończy mu się kontrakt, więc pewnie będą musieli zgodzić się na obniżkę.
Kością niezgody między naszym zawodnikiem a Napoli są też zaległe wynagrodzenia dla Milika, który chce także zniesienia kary za bunt w drużynie, gdy trenerem był jeszcze Carlo Ancelotti.
Ruszył nowy sezon Serie A, a przyszłość Milika wciąż się nie wyjaśniła. Pozostaje zatem zadać pytanie: jak długo jeszcze to potrwa?