Przejdź do pełnej wersji artykułu

Dariusz Mioduski wymienia trenera przed meczem pucharowym. Obsesja czy słuszny wybór?

/ Prezes Legii Dariusz Mioduski po raz kolejny zmienił trenera w trakcie sezonu Radość Dariusza Mioduskiego po zdobyciu tytułu nie trwała długo. W trakcie eliminacji LE postanowił zmienić trenera (fot. 400mm.pl)

Czesław Michniewicz ma zostać nowym szkoleniowcem Legii Warszawa. Trener reprezentacji do lat 21 na stanowisku ma zastąpić Aleksandara Vukovicia, którego w poniedziałek oficjalnie pożegnano. Czy wymiana jeszcze przed meczem el. LE z Dritą Gnjilane jest dobrym pomysłem? Dotychczasowe zmiany trenerów pokazują, że niekoniecznie.

Czytaj też:

Czesław Michniewicz zostanie nowym trenerem Legii? Vuković bliski zwolnienia

Czesław Michniewicz blisko Legii Warszawa. Co z kadrą U21?

Faza grupowa Ligi Europy – to cel minimum, jaki przed Aleksandarem Vukoviciem postawił właściciel i prezes klubu, Dariusz Mioduski. Za samodzielnych rządów 56-latka ta sztuka jeszcze się nie powiodła. Tegoroczne inwestycje i topowe jak na polską ligę transfery Bartosza Kapustki, Filipa Mladenovicia czy Artura Boruca miały zagwarantować uczestnictwo w europejskich pucharach co najmniej do końca roku. Właściciel stracił jednak pewność, obserwując dotychczasowe dokonania zespołu prowadzonego przez Vukovicia.

Pożegnanie z Ligą Mistrzów nastąpiło już w drugiej rundzie. Mimo gry u siebie warszawiacy po dogrywce przegrali z Omonią Nikozja. To nie był jednak pierwszy sygnał. Już wymęczona wygrana z północnoirlandzkim półprofesjonalnym Linfield poważnie nadwyrężyła zaufanie Mioduskiego do trenera. Dodatkowo w PKO Ekstraklasie legioniści nie radzą sobie jak na mistrza Polski przystało. Dwie porażki na własnym boisku – z Jagiellonią oraz Górnikiem Zabrze – sprawiły, że posada Serba zawisła na włosku – tak słabym, jak te Serba. Skończyło się na zwolnieniu jeszcze przed czwartkowym starciem z Dritą Gnjilane w eliminacjach Ligi Europy.

Receptą na sukces ma być znany z dobrej atmosfery pracy Czesław Michniewicz. Historia pokazuje, że w Legii nowa miotła zaczyna jednak czyścić dopiero po pewnym czasie.

Od czasu, gdy Dariusz Mioduski stał się właścicielem – a najpierw współwłaścicielem – Legii, aż czterech trenerów straciło pracę w trakcie lub tuż po eliminacjach europejskich pucharów. Za porażki należy płacić, to fakt. Cierpliwość władz stołecznego klubu kończyła się jednak bardzo szybko. Najbardziej zaskakujące było zwolnienie Henninga Berga, który wprowadził Legię do fazy grupowej Ligi Europy, by stracić pracę po tym, jak na tym etapie rozgrywek przegrał z FC Midtjylland i Napoli. Norweski trener po latach się zemścił. To właśnie Berg jako szkoleniowiec Omonii pozbawił legionistów szans na grę w Lidze Mistrzów.

W miejsce byłego obrońcy Manchesteru United przybył Stanisław Czerczesow. Pozostaje ostatnim szkoleniowcem Legii, który nie został zwolniony. Słynący z twardej ręki Rosjanin początków nie miał jednak łatwych. Co prawda wygrał z Cracovią, by następnie zremisować z Club Brugge i przegrać w prestiżowym spotkaniu z Lechem Poznań. Fazy grupowej Ligi Europy nie udało się już uratować, ale Mioduski może mieć dobre wspomnienia z Czerczesowem. Krajowe podwórko zostało zdominowane przez warszawski zespół, który wygrał zarówno ligę, jak i Puchar Polski.

Rosjanina zastąpił Besnik Hasi, który zrealizował marzenie właścicieli Legii i wprowadził ją do Ligi Mistrzów. Nie uchroniło to Albańczyka przed zwolnieniem już 18 września 2016 roku. Na grę legionistów nie dało się patrzeć, a czarę goryczy przepełniły porażki z Borussią Dortmund 0:6 i Zagłębiem Lubin 2:3. Hasi zdołał także odpaść z Pucharu Polski. Awans do najważniejszych europejskich rozgrywek był po części jego zasługą, a po części wynikał ze szczęśliwego losowania.

Taką minę Besnika Hasiego zapamiętali kibice Legii Warszawa (fot. PAP)

Na jeden mecz byłego piłkarza Anderlechtu zastąpił Aleksandar Vuković. Po nim do klubu dołączył Jacek Magiera. Wprowadzenie nowych porządków zajęło trochę czasu. Legia zaczęła od porażki 0:2 ze Sportingiem Lizbona, potem wygrała w lidze z Lechią, by ulec Pogoni Szczecin i Realowi Madryt. Sukcesy jednak nastąpiły – awans do Ligi Europy z trzeciego miejsca w grupie i mistrzostwo kraju z perspektywy lat trzeba uznać za duże osiągnięcie. Od tego czasu Legia nie zagrała bowiem już nigdy w fazie grupowej którejkolwiek z europejskich rozgrywek.

Zwolnienie Besnika Hasiego było ostatnim, przy którym udział miał także Bogusław Leśnodorski. Kolejne decyzje były już wyłącznie sprawą Dariusza Mioduskiego. Magiera ze stanowiskiem pożegnał się już 9 września 2017 roku. "Trenera rozlicza się za w pełni przepracowany okres przygotowawczy" – głosi klasyczny slogan. Po nim zespół obecnego kandydata do zastąpienia Michniewicza w roli trenera młodzieżówki odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów z Astaną, natomiast w kwalifikacjach do Ligi Europy poległ na naddniestrzańskich stepach z Szeryfem Tyraspol. Marzenie prezesa o pucharach musiało zostać odłożone co najmniej na rok. Trenerem został Romeo Jozak i... stał się pierwszym, który nie dotrwał nawet do końca sezonu.

Współpraca z Deanem Klafuriciem nie była ani długa, ani owocna (fot. PAP)

Mioduski obdarzył zaufaniem Deana Klafuricia, ówczesnego asystenta Jozaka. W erze obecnego prezesa Legii został on jednak rekordzistą pod względem szybkości zwolnienia w nowym sezonie. Chorwat wyleciał z pracy już 1 sierpnia 2018 roku. Na chwilę zespół przejął nie kto inny, a Vuković i... przegrał z Dudelange. To wtedy najprawdopodobniej Serb stracił jakiekolwiek szanse na stałe zatrudnienie w roli pierwszego trenera – przynajmniej w tamtym czasie.

Zamienił go Ricardo Sa Pinto i... ciekawiej zrobiło się poza boisku niż na nim. Furie na ławce, tyrady na konferencjach prasowych i druga kompromitacja z mistrzem Luksemburga – trzeba przyznać, że wejście do świadomości polskiego kibica Portugalczyk miał efektowne, ale zupełnie nieefektywne. Do odpadnięcia z Ligi Europy doszły słabe wyniki w lidze. Sa Pinto podzielił los Jozaka, a Legia nie zdołała wywalczyć choćby mistrzostwa.

Głód pucharów był coraz większy. Podobnie jak i dziura budżetowa w klubie. Zadanie zasypania jej otrzymał... Vuković, który w końcu stał się "sercem i rozumem drużyny". Wcześniej Mioduski dostrzegał tylko to pierwsze. Początki pracy Vuko jako pierwszego trenera można było skwitować krótko – "oczu kąpiel". Remis z gibraltarską Europa FC, wymęczony awans z KuPS Kuopio i stawianie na Sandro Kulenovicia – już te trzy argumenty dawały pożywkę kibicom, którzy domagali się zwolnienia Serba jeszcze w trakcie eliminacji Ligi Europy.

Wówczas prezes Legii po raz pierwszy wykazał się cierpliwością. Przyniosło to najlepszy skutek za jego samodzielnej kadencji. Wciąż jednak było to za mało. Odpadnięcie w decydującej rundzie z Rangers FC po golu straconym w doliczonym czasie gry bolało i legionistów, i prezesa, i klubową kasę. Nieco zrekompensowało to odzyskanie tytułu mistrzowskiego. Trofeum, które przy takiej kadrze Legii powinno być jednak obowiązkiem.

Mistrz Polski w letnim okienku transferowym pozytywnie zaskoczył, nie pozbył się kluczowych graczy, ale wzmacnił zespół sprawdzonymi w polskiej lidze Filipem Mladenoviciem, Rafą Lopesem oraz wracającymi z Anglii Arturem Borucem i Bartoszem Kapustką. Prezes zagrał va banque. Być może nawet nieco jak Stan Valckx i Robert Maaskant w Wiśle Kraków w sezonie 2010/11.

Co stało się z Białą Gwiazdą wiedzą wszyscy kibice futbolu w Polsce. Brak awansu do Ligi Mistrzów, przepłaceni piłkarze – efektem był kryzys, który trwa do dziś. Na to Dariusz Mioduski nie może sobie pozwolić. Vuković po marnych występach w eliminacjach Ligi Mistrzów i porażkach w Ekstraklasie przestał dawać gwarancję nawet na pokonanie kosowskiej Drity Gnjilane. Zastąpi go najprawdopodobniej Czesław Michniewicz. Trener kadry U21 ma doskonały PR. Wyniki są jednak sprawą boiskową, nie medialną.

Kibice spodziewający się pięknie grającej Legii będą musieli przełknąć gorycz porażki. Drużyny Michniewicza grają bardzo pragmatycznie. Nastawione są na wynik, a nie na styl. Aleksandar Vuković w ostatnich eliminacjach Ligi Europy grał tak samo. Efektów to nie przyniosło. Dlaczego więc miałoby się udać teraz? Ile zmieni nowy szkoleniowiec?

Na te pytania odpowiedź poznamy w następnych tygodniach. To one zdecydują czy największy głód prezesa zostanie w końcu zaspokojony. Jeśli tak, nowa miotła najprawdopodobniej dostanie cały sezon na realizację swych planów. Rozliczona zostanie po pierwszym sezonie z w pełni przepracowanym okresem przygotowawczym. Za kadencji Mioduskiego nikt takiego nie przetrwał – poza "sercem i rozumem", któremu właśnie podziękowano. I tak po rekordowo długim czasie.


Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także