Choć Krzysztof Piątek jest drugim najwyższym transferem w historii Herthy BSC, to wkrótce może stracić miejsce w pierwszym składzie. Nie bronią go ani liczby, ani postawa pozaboiskowa. Tak przynajmniej sugerują niemieckie media. Trener Bruno Labbadia ma go ponoć na cenzurowanym, za niedotrzymanie umowy dotyczącej powrotu z reprezentacji.
Hertha wyraziła bowiem zgodę na wyjazd Piątka na zgrupowanie kadry. Zażyczyła sobie jednak, by piłkarz wrócił do klubu tuż po meczu z Holandią. Chciała uniknąć obowiązkowej kwarantanny i spraw proceduralnych, które wiązałyby się z lotem do Bośni i Hercegowiny.
Piłkarz wracający stamtąd do Niemiec musiałby zostać poddany przymusowej izolacji, która zaburzałaby przygotowania do nowego sezonu Bundesligi. Klub chciał więc, by piłkarz wrócił szybciej, na co nie zgodził się PZPN. Teraz za tę różnicę zdań może zapłacić sam Piątek.
Ten po powrocie z Zenicy trafił na pięciodniową kwarantannę, która wykluczyła go z zajęć zespołowych oraz z meczu pucharowego z Eintrachtem Brunszwik. To nie spodobało się trenerowi, a także dyrektorowi sportowemu Michaelowi Preetzowi. – Krzysztof pojechał do Bośni wbrew umowie – powiedział w rozmowie z "Kickerem".
W podobne tony, już po pierwszym meczu z Werderem Brema, uderzał Labbadia. – Najpierw nagrodzimy piłkarzy, którzy przygotowywali się wraz z drużyną – powiedział trener, nie szczędząc gorzkich słów polskiemu napastnikowi.
Ten w meczu otwierającym sezon Bundesligi nie spisał się bowiem najlepiej. Choć wyszedł w pierwszym składzie, to nie zdobył bramki. Zrobił to za to jego zastępca, sprowadzony w tym oknie transferowym, Jhon Cordoba.