22 wrze 2020 | Siatkówka / Reprezentacja

Krzysztof Ignaczak: Byłem "Atmosfericiem". Kabaret na mistrzostwach był moim pomysłem

Krzysztof Ignaczak na mistrzostwa świata 2014 pojechał w roli rezerwowego. Miał jednak jeszcze inne zadanie. − Zauważyłem, że atmosfera powoli zaczyna siadać, więc uznałem, że trzeba wymyślić coś, co odciągnęłoby nasze myślenie od siatkówki − powiedział w programie "Cale Volley".

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Antiga: Pierwsze złoto pomogło Kubiakowi stać się liderem

Czytaj też

Antiga: Pierwsze złoto pomogło Kubiakowi stać się liderem

Reprezentacja Polski siatkarzy wygrała mistrzostwa świata 2014 sześć lat temu. Był to duży sukces. Zespół prowadzony przez świeżo upieczonego trenera Stephane'a Antigę pokonał w finale wielką Brazylię.

Była to doskonała mieszanka charakterów, w którą wpisał się również Krzysztof Ignaczak, libero reprezentacji Polski. Choć pierwsze skrzypce na jego pozycji grał Paweł Zatorski, poza rolą rezerwowego "Igła" miał również inne zadanie.

Kosok bez klubu. "Władze z pełną premedytacją kupiły innych środkowych"

"Byłem Atmosfericiem"

− Moją rolą było bycie „Atmosfericiem”. Na początku mistrzostw liczyłem na to, że trener postawi na mnie i da mi szansę, ponieważ był to mój ostatni turniej w reprezentacji Polski siatkarzy. Wiedziałem, że powoli będzie trzeba złożyć broń, ponieważ Paweł Zatorski deptał po piętach. Stephane zdecydował się postawić na mojego młodszego kolegę, który zagrał świetne zawody. Musiałem się więc pogodzić z rolą tego drugiego, bacznie oglądać i czekać na swoją szansę − wspominał Krzysztof Ignaczak w programie "Cafe Volley".

Jak wywiązał się z powierzonego mu zadania? Między innymi przez sprowadzenie kabaretu dla polskich siatkarzy! − Kabaret był moim pomysłem. Przegrana ze Stanami Zjednoczonymi, zmiana środowiska, czyli przejazd z Wrocławia do Łodzi, mocniejsza grupa i pierwsza porażka z USA wyhamowała nas w myśleniu, że będzie wyłącznie lepiej i z górki. Amerykanie wylali nam kubeł zimnej wody na głowę. Zauważyłem, że atmosfera powoli zaczyna siadać, więc uznałem, że trzeba wymyślić coś, co odciągnęłoby nasze myślenie od siatkówki − dodał były libero.

Jak wyglądał ten kabaretowy wieczór? − Kabaret był oparty na skeczu "Siatkarki", który chłopaki z Neonówki przenieśli jeden do jeden na naszą reprezentację. Marcin Możdżonek się spóźnił, więc jemu też się oberwało. Świetnie się bawiliśmy, brzuchy nas bolały, ale nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Jakby media odkryły, że po porażce oglądaliśmy kabaret, byłby problem. Zostało to więc zatajone przed wszystkimi. Przyniosło to oczekiwane efekty. Wektor myślenia został przeniesiony z siatkówki i nie było "szukania grzybów" po porażkach, czyli chodzenia z opuszczoną głową − wyjaśnił Ignaczak.

"Vital Heynen? Nadal mnie irytuje"

Kolejne mecze to trudna, aczkolwiek zwycięska droga do medalu. Na mistrzostwach świata siatkarze mogli się przekonać, jaki dla rywali jest Vital Heynen, który ówcześnie prowadził kadrę Niemiec. Ostatecznie sięgnął z nią sensacyjnie po brązowy medal. − Vital Heynen dalej mnie irytuje! (śmiech) To człowiek, który ma specyficzny styl zachowania. Jednym się to będzie podobało, a innym nie. Części się wydaje, że to element gry. Jeśli tak jest, to robi to doskonale, ponieważ ściąga przez to odpowiedzialność ze swojej drużyny. Niemcy grali pod jego wodzą bardzo dobrze. Pokazał również jako szkoleniowiec drużyny Belgii, że ma pomysł na to, by sprawić, że zespoły będą grały lepiej − zakończył Ignaczak.

Czytaj też:
Michał Filip: marzenie o Korei? Jest nadal aktualne
Kibic jednorazowy. Coraz więcej klubów rezygnuje z karnetów. "Straty? Z niektórych rzeczy będziemy musieli zrezygnować"

Antiga: Pierwsze złoto pomogło Kubiakowi stać się liderem