| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W Legii był problem, dlatego zostałem zatrudniony. Mam swoje pomysły i ideę, ale nie ruszam tego, co funkcjonuje dobrze – stwierdził Czesław Michniewicz po zatrudnieniu przy Łazienkowskiej. Debiut Michniewicza w nowej roli już w czwartek. Mecz Legii z Dritą na antenie TVP!
– Debiut w roli trenera mistrzów Polski nastąpi już w czwartek. Czasu nie ma wiele, ale jaki będzie pomysł Czesława Michniewicza na Legię?
Czesław Michniewicz: – Chciałbym uporządkowanej gry w każdej formacji. Wszyscy piłkarze muszą wiedzieć, co mają robić na boisku i intensywnie nad tym pracujemy. Przed meczem z Dritą czeka nas wiele sesji związanych z analizą wideo. Noc z wtorku na środę obfitowała w obrabianie materiałów. Chcemy pokazywać drużynie naszą ideę. Wykorzystujemy do tego także materiały z reprezentacji młodzieżowej. W kadrze od ponad trzech lat pracowaliśmy nad rzeczami, które będziemy chcieli wdrożyć także w Legii.
Tempo jest intensywne. Czujemy się niczym na zgrupowaniu reprezentacji, choć czasu jest jeszcze mniej. Ważny jest fakt, że mamy drużynę, która się zna, a przy tym jest złożona z dobrych piłkarzy. Wielu zawodników jest zdrowych, choć na ból w pachwinie narzekał Artur Boruc. We wtorek stał jednak między słupkami na treningu i nic mu nie było.
– Legia ofensywna? Defensywna? Da się już teraz nakreślić filozofię.
– Staram się, by powstał fundament gry. Chcę przedstawiać zawodnikom plan taktyczny, a także zwrócić uwagę na sytuacje, które zawsze zdarzają się w meczach. Nie da się pominąć kwestii obrony, skrócenia pola gry na skrzydłach czy rozegrania piłki. Skupiamy się na regularnie powtarzających się rzeczach. Każdy trener ma swój pomysł. Jedni chcą szeroko ustawionych skrzydłowych, inni liczą na małą grę w środku pola. Chcemy… mieszać. Nie zamierzamy ograniczać się do jednego pomysłu. Marzy mi się, by Legia mogła płynnie zmieniać ustawienie w trakcie spotkań.
Nie chciałbym, by jakiekolwiek ustawienie powodowało u zawodników strach. Wszystko zależy od sytuacji na boisku. Jeśli trzeba gonić za korzystnym wynikiem, warto postawić na trójkę obrońców. Innym razem opłacalne może być zwiększenie liczby graczy w defensywie. Cenię włoską ligę, ale też takich trenerów jak Sarri czy Bielsa. To ludzie uczący swoje drużyny wspomnianej elastyczności. Chcę, by Legia też grała w ten sposób, bo będzie miała dzięki temu duży wachlarz możliwości. Inaczej będzie prezentował się zespół, gdy na boisku będzie Tomas Pekhart i Jose Kante, a jeszcze inaczej gdy jednego z nich zastąpimy Maciejem Rosołkiem. Podobny mechanizm zadziała, gdy na skrzydle postawimy na Pawła Wszołka lub Joela Valencię. Ekwadorczyk zawsze będzie zbiegał do środka. Należałoby go przywiązać do linii, by temu zapobiegać. To groźny piłkarz, choć czasami możemy potrzebować mocniejszej obrony, więc zespół będzie musiał grać bardzo szeroko. Jest wiele zmiennych, czasem warto też dobrać gracza do składu pod kątem mocniejszej nogi. Przyglądam się piłkarzom, wzajemnie się poznajemy.
Chciałbym przemawiać czynami, nie mówić zbyt wiele. Znam wielu trenerów, zwłaszcza młodych, którzy opowiadają, że będą stosowali wysoki pressing i utrzymywali się przy piłce. Nikt nie chce się bronić, każdy zamierza atakować i nigdy nie interesuje ich bezbramkowy remis. Potem wielu tych szkoleniowców musi się odkopać na trenerskim szlaku. Mam wrażenie, że boiskowa postawa może przemawiać najlepiej.
– Jak wygląda początek pracy z Legią?
– Poznaję drużynę i zawodników, choć z niektórymi miałem okazję się już spotkać. Myślę choćby o tych z młodzieżowej reprezentacji. Mamy już wypracowaną swobodę porozumiewania się. Wcześniej pracowałem też z Pawłem Wszołkiem, znałem również Radosława Cierzniaka. Nie miałem za to doświadczeń z tymi graczami, którzy posługują się językiem hiszpańskim czy portugalskim. Bardzo pomaga w tym aspekcie Inaki Astiz, który tłumaczy i przekazuje wskazówki. Pytałem się go nawet czy nie jest już na jakimś kursie trenerskim. Zastanawiałem się też czy na pewno mówi to samo co ja. Kiedyś Grzegorz Lato został trenerem Kavali w Grecji, a w składzie był Adam Fedoruk. Wszystkie polecenia brzmiały jednakowo, tak samo były tłumaczone zawodnikom, którzy nie rozumieli polskiego.
Są piłkarze, których gra może podobać się od razu, a innych trzeba poznać. Doświadczyłem już sytuacji, w których zawodnicy wpadali w oko na boisku, ale przy okazji współpracy dostrzegało się wiele minusów. To działa także w drugą stronę. Nie analizowałem wcześniej Legii jako drużyny. Będąc selekcjonerem kadry, wodziłem wzrokiem za piłkarzami, którzy mogli występować w reprezentacji. Tak było kiedyś choćby z Hołownią czy Karbownikiem. Legia ma potencjał, by szybko zdobywać przestrzeń, być zespołem mającym wiele opcji wykonania podań do przodu. W pierwszych dniach na tym bazujemy. Barcelona mogła klepać, klepać i być z piłką pod bramką. My musimy postawić na sposób, być ciągle w ruchu, zaskakiwać przeciwników mobilnością. Jestem pewien, że część pomysłów będziemy czerpali z reprezentacji do lat 21.
– Kapitanem pozostanie Artur Jędrzejczyk?
– Nie ruszam niczego, co funkcjonowało dobrze. Widzę, że w drużynie istnieje hierarchia. Są starsi i młodsi zawodnicy. Zmienianie pewnych przyzwyczajeń nie ma sensu. Wiele rzeczy w ośrodku w Książenicach funkcjonuje odpowiednio, nie trzeba nic sztukować. To trochę jak z dobrym biurem: każdy ma swoją szufladę i wie, gdzie trzeba się zgłosić po potrzebne rzeczy. W reprezentacji pracowaliśmy wedle wysokich standardów wyznaczanych jeszcze przez Adama Nawałkę. Pod tym względem nie odczuwam różnicy w Legii, gdzie wszystko jest zorganizowane na wysokim poziomie. Na treningach nie trzeba wiele mówić: wystarczy powtórzyć ćwiczenie i wszystko dobrze funkcjonuje. Jeszcze zobaczymy, jak będzie z pamięcią RAM. Może nie trzeba będzie zbytnio przemielić plików.
Obecna sytuacja zawsze powoduje w klubie nieco entuzjazmu, ale też smutku. To normalne, gdy odchodzi trener, a zwłaszcza taki, który odniósł sukces. Aleksandar Vuković przez lata był zawodnikiem Legii. Ostatnio pełnił funkcję szkoleniowca i wiem już, że w szatni była bardzo spójna atmosfera, a piłkarze żegnali się z Serbem. Nie rozmawiałem jeszcze z "Vuko", bo wciąż na wszystko jest mało czasu. Przed nami wiele zadań, chcę przekazać zawodnikom swoje pomysły. Chciałbym spotkać się z Vukoviciem po przerwie na mecze reprezentacji. Opadną wtedy emocje, bo po stracie pracy pozostaje żal. Głupi żart, choć prawdziwy, głosi, że dopiero po trzecim zwolnieniu człowiek staje się trenerem. Myślę, że mój poprzednik wiele nauczył się w Legii i będzie mógł przekazać mnóstwo pozytywnych rzeczy o drużynie. Nie chcę powielać jego pomysłów, mam kilka swoich, ale jeśli będzie skory, by powiedzieć o niektórych kwestiach, to zapewne ostrzeże mnie przed ewentualnymi niebezpieczeństwami. Każdy klub ma swoją specyfikę. Legia ma dynamikę. Wjeżdżając do Warszawy, wszystko dzieje się szybciej. Może dlatego wolę mieszkać w ośrodku w Książenicach?
– A jakie są cele, zwłaszcza krótkoterminowe? Awans do fazy grupowej Ligi Europy?
– Rozmawialiśmy z prezesem Mioduskim o wielu kwestiach. Kiedy zaczynasz pracę, na ogół mowa o problemie. Tutaj jest podobnie i dlatego zostałem trenerem Legii. Cała sprawa potoczyła się błyskawicznie. Każdy w Warszawie chce awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Do tego jest jeszcze daleko, ale i blisko: przed nami tylko i aż dwa mecze. Jeśli wygramy pierwszy, zagramy na własnym boisku z Qarabagiem. Drita ma to do siebie, że zagrała jeden mecz w sierpniu, a kolejny dopiero kilka dni temu. Rywalizacja z takimi zespołami nie jest łatwa. Kosowianie, Macedończycy, Czarnogórcy… to waleczne nacje, którym nie brakuje charakteru. Jestem też ciekaw czy puste trybuny będą atutem rywali. Legia radziła sobie w przeszłości z brakiem kibiców. Naszym zawodnikom nie brakuje umiejętności. Widzę, że to gracze umiejący podać i przyjąć piłkę z odpowiednią jakością, radzą sobie także z rozwiązywaniem boiskowych sytuacji. Postaramy się to wykorzystać, ale nie wszystko da się zrobić od razu.
– Był czas na analizę Drity?
– Już pierwszego dnia pracy otrzymałem od analityków materiał na temat Kosowian. Wszystko jest opracowane. Mamy dużo pracy, pojawia się też zmęczenie, ale takie z kategorii przyjemnych. długo nie prowadziłem drużyny przez pandemię koronawirusa. Tylko we wtorek działo się tyle, że przeszedłem blisko 30 tysięcy kroków.
– Powrót na ławkę trenerską w klubie smakuje lepiej po ponad trzech latach przerwy?
– W drodze do Warszawy zastanawiałem się, czy wciąż tego potrzebuję Po ostatnim meczu kadry z Rosją, spokojnie wróciłem do domu. Ostatnio pojechałem na Kaszuby i zająłem się analizą Serbów i Bułgarów, badałem zawodników do siódmego pokolenia wstecz. Chciałem mieć to z głowy, z czystymi myślami pograć w tenisa. Wyciąłem 80 akcji z meczu Polska - Rosja, które mój asystent Kamil Potrykus odpowiednio ukazał w programie analitycznym. Nagle pojawiła się informacja z Warszawy, wkrótce umówiliśmy się na spotkanie. Cieszę się z podjęcia pracy w Legii. To klub z dużymi możliwościami, choć czasu nieco brakuje.
– Życiorys jest bogaty, ale to pierwszy raz, kiedy trafia pan do klubu z takimi możliwościami.
– Jeśli miałbym porównywać względy sportowe klubów z przeszłości, Legię oceniam najwyżej. To zespół, który w miarę regularnie zdobywa mistrzostwo Polski. Zdarzają się też wpadki, ale to normalne w sporcie. W przeszłości często pracowałem w drużynach, gdzie wiele planowano, stadiony projektowano, często też je budowano. Trafiałem na skanseny. Teraz poprowadzą drużynę, która ma bardzo ładny obiekt.
– Przy okazji pracy w Legii, pojawia się też kwestia łączenia funkcji z reprezentacją Polski do lat 21.
– Trudno byłoby zrezygnować z takiego projektu, jakim jest reprezentacja młodzieżowa. Jeśli awansujemy, to nie pojadę na turniej w roli trenera. Będzie trochę żalu, ale nie chciałem zostawiać teraz zespołu, do którego ściągnąłem fantastycznych współpracowników. Nie mogę odbierać szansy, zabrać zabawek i po prostu odejść. Cieszę się, że prezes Zbigniew Boniek zgodził się na łączenie funkcji. Co będzie dalej? Zobaczymy. Awans jest odległą perspektywą, ale jeśli się ziści, kadrę na turnieju poprowadzi zapewne ktoś inny.
– W sztabie szkoleniowym Legii można spodziewać się zmian? Ktoś może odejść?
– Szukamy kogoś, kto wzmocni sztab i doda szansę tworzenia nowych rozwiązań. Musimy mieć wiele opcji, by uczyć zawodników i doskonalić ich umiejętności. Potrzebujemy ludzi, odpowiednich do pracy na tym poziomie. Kilka pomysłów jest: z Polski, ale nie tylko.
Nic nie wiem, by Marek Saganowski czy Jan Mucha mieli odejść. Nie mam nic przeciwko temu, by wciąż byli z drużyną. Przyznaję, że nie mam czasu, by wszystkim się zajmować. Zaczęliśmy pracę z Kamilem Potrykusem, bo dobrze się znamy, a pewne rzeczy robimy w ciemno. Członkowie sztabu wiedzą, co robić w trakcie treningów. Wspomniany Mucha pomaga i patrząc na niego, to nie wiem, czy nie szykuje się jeszcze do grania. Klepnąłem go dziś w rękę i… to istna skała. Jego sprawność wciąż imponuje.
– A jeśli latem pojawi się propozycja z pierwszej reprezentacji? Ma pan w kontrakcie specjalną klauzulę?
– Nie mogę nic mówić o warunkach kontraktu. Na razie nie znam nawet jutra i będę unikał dywagowania. Chciałbym pracować w Legii jak najdłużej. Kiedyś mogę pożegnać się z klubem, może sam z niego odejdę. Kadra to najlepsza drużyna w Polsce. W reprezentacji chce się pracować nad doskonaleniem wszystkich zawodników. Nie wiem co będzie, ale każdy może marzyć.
Michniewicz zadebiutuje jako trener Legii w spotkaniu trzeciej rundy eliminacji Ligi Europy. Rywalami mistrzów Polski będą piłkarze Drity z Kosowa. Spotkanie odbędzie się w czwartek 24 września o godzinie 20:30. Transmisja na antenie TVP 2, a także na TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej.