Nieraz już byłem underdogiem, to dla mnie nic nowego – przyznał Jan Błachowicz w rozmowie z Przemysławem Osiakiem z "Przeglądu Sportowego". W niedzielę nad ranem (czasu polskiego) 37-latek stoczy pojedynek z Dominickiem Reyesem o pas mistrza świata na gali UFC 253.
Bukmacherzy w roli faworyta upatrują Amerykanina, który w najlepszej federacji na świecie stoczył siedem walk, z których przegrał tylko jedną. Dla Błachowicza niedzielny pojedynek będzie 15 w UFC, a dotychczasowy bilans zawiera dziewięć zwycięstw i sześć przegranych.
– Nie można przestać wierzyć w siebie. Porażki się zdarzają, ale trzeba wiedzieć dlaczego się przegrywa, poznać przyczynę. To najważniejsza sprawa, by przestać popełniać błędy w przygotowaniach, podczas treningów i w walkach. Należy odnaleźć ten tajny przepis, własny sekret – przyznaje Błachowicz, który triumfował jednak w sześciu z siedmiu ostatnich starć.
Walka z Reyesem będzie jednym z najważniejszych wydarzeń w historii polskiego MMA. Dotąd o tytułu walczyła jedynie Joanna Jędrzejczyk. – Ludzie z najbliższego otoczenia uświadamiają mi, co tak naprawdę się dzieje. Staram się nie narzucać na głowę dodatkowej presji. Zazwyczaj jest tak, że dopiero następnego dnia po walce dociera do mnie waga zwycięstwa (...). Tym razem chciałbym, aby wszystko dotarło do mnie po pojedynku, gdy będę siedział w samolocie do Polski z pasem na biodrach – podkreśla Polak.
W głowie polskiego pretendenta pojawią się warianty dotyczące walki. – Mam ich kilka, ale wszystkie oznaczają nokaut w trzeciej rundzie. Oczywiście zwycięski dla mnie – mówi i dodaje: – Wizualizuję sobie nokaut w trzeciej rundzie, o tym śnię i tak to widzę w marzeniach. Zobaczymy jak wyjdzie.
Walka Polaka odbędzie się na gali UFC w Abu Zabi. Sporo o starciu z Reyesem w czwartkowym magazynie "Ring" w TVP Sport. Gośćmi będą Szymon Kołecki i Marcin Tybura. Program od 17:55.