Od kilku miesięcy jest jasne, że Arkadiusz Milik powinien opuścić w tym oknie transferowym Napoli. Polakowi wysypują się jednak kolejne opcje i wkrótce może się okazać, że kolejny sezon spędzi jednak w Neapolu, ale na trybunach.
Mniej więcej już na początku tego roku kalendarzowego zaczęła się klarować sytuacja Milika. Polak był w niezłej formie, negocjował z władzami Azzurri nową umowę, ale rozbieżności w oczekiwaniach były zbyt duże. Piłkarz wymagał relatywnie niewielkiej klauzuli odejścia, tak by w każdej chwili mógł zamienić zespół na mocniejszy. Aurelio De Laurentiis, prezes ówczesnego wicemistrza Włocha, uważał jednak że klauzula powinna opiewać na około 100 milionów euro. Wówczas uznano, że skoro nie uda się znaleźć konsensusu, to należy stworzyć opcję, która zadowoli wszystkie strony. Postanowiono zatem sprzedać Milika, bo to ostatni dzwonek, by na nim zarobić, a dla samego zainteresowanego możliwość sprawdzenia się w innym otoczeniu.
Wczesną wiosną pojawił się w mediach temat przenosin do Juventusu. Wówczas zespół Starej Damy prowadził Maurizio Sarri, a zatem szkoleniowiec, który zna Milika z czasów wspólnej pracy na San Paolo. Dla klubu ze stolicy Piemontu ten interes jawił się jako całkiem przyzwoity, bo mogliby za relatywnie niewielką kwotę pozyskać całkiem niezłego dżokera, który mógłby poszerzyć wachlarz możliwości w ofensywie. Zdaje się, że Milik uwierzył w powodzenie tej misji i zaparł się, by w końcu wylądować w Juventusie. Konsekwentnie odrzucał więc inne oferty, ukierunkował się na odejście z Napoli, aż w końcu... Sarri stracił pracę, a 26-latek został na lodzie.
Nie był jednak Polak na całkowicie straconej pozycji, bowiem zechciała go AS Roma. To co prawda zejście kilka pięter niżej w porównaniu do Juve, dość powiedzieć że turyńczycy mają za sobą serię dziewięciu mistrzostw Włoch z rzędu, a stołeczni sięgnęli po scudetto po raz ostatni w 2001 roku. Tak czy owak, Milik długo się przed tym pomysłem wzbraniał, ale w końcu dał się przekonać. Gdy to jednak nastąpiło... Giallorossi zmienili warunki oferty na zdecydowanie mniej korzystne dla Napoli. I tym samym negocjacje upadły.
Polak jest obecnie kiepskim położeniu. Nie chcą go już w Napoli, a na treningu fani Azzurri otwarcie domagali się tego, by jak najszybciej odszedł (we wściekłość wprawiły ich negocjacje z Juventusem). Jeśli zostanie na San Paolo, prawdopodobnie spędzi rok na trybunach, bo w klubie jest już trzech napastników: Victor Osimhen, Dries Mertens oraz Andrea Petagna. Gdzie może zatem trafić? Wg Fabrizio Romano został zaproponowany Tottenhamowi, wymienia się także Fulham, Newcastle oraz Valencię. Czasu jest jednak coraz mniej, a zdecydować się w końcu trzeba. Zwłaszcza że rok bez gry przed Euro byłby dla napastnika katastrofą...