Półfinał z Rosją? W tym okropnym tie-breaku zepsułam ważną zagrywkę. Dała ona piłkę meczową rywalkom. Dobrze, że ostatecznie wszystko skończyło się na naszą korzyść, bo inaczej nigdy bym sobie tego nie wybaczyła – mówi o mistrzostwach Europy 2005 Katarzyna Skowrońska-Dolata. Dokładnie piętnaście lat temu drużyna prowadzona przez Andrzeja Niemczyka obroniła złoty medal na tym turnieju.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – To trudne do wyobrażenia, że minęło już piętnaście lat?
Katarzyna Skowrońska-Dolata: – Życie płynie wszystkim tak samo, nieubłaganie prędko. Dla mnie to są fantastyczne i niezapomniane wspomnienia, ale moje życie nie zatrzymało się na tamtym mistrzostwie Europy. Biegnę dalej i ciągle szukam kolejnych wyzwań.
– Z Turcją w finale mistrzostw Europy 2003 wygrałyście 3:0, a w ostatnim secie 25:7. To był szczyt siatkarskiego świata?
– Wydaje mi się, że pierwsze mistrzostwa Europy były wielką niespodzianką. Byłam młodą dziewczyną. Na drugich było trudniej, ponieważ każdy chciał pokonać mistrza. Musiałyśmy się "podwójnie spiąć" i walczyć o swoje. Dla wielu to, że udało nam się wywalczyć złoto dwa lata wcześniej, było przypadkiem. Obronić je było dużo trudniej. Świętej pamięci Andrzej Niemczyk bardzo dobrze nami jednak kierował i przypominał, że my nic nie musimy, a po prostu bardzo chcemy.