Alberto Giuliani, trener Asseco Resovii Rzeszów: nie patrzę na przeszłość. Cel na sezon? Walka

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jakie są największe zalety pracy w Asseco Resovii Rzeszów?
Alberto Giuliani: – Myślę, że bardzo dobrze rozpoczęliśmy przygotowania. Pracowaliśmy ciężko i długo. Jedna rzecz była trudniejsza – to, że zagraliśmy mało meczów towarzyskich i oficjalnych. Jeśli jednak chodzi o same treningi, wszystko układa się dobrze.

Organizacja w klubie jest idealna, a ludzie w nim pracujący są przygotowani do ciężkiej pracy. Wszyscy w stosunku do mnie i sztabu szkoleniowego są bardzo pomocni. Bardzo mnie to cieszy.

Krzysztof Ignaczak: Byłem "Atmosfericiem". Kabaret na mistrzostwach był moim pomysłem – Myślał pan o tym, co wydarzyło się z Resovią w zeszłym sezonie?
– Nie, nie myślę o tym, co wydarzyło się w zespole w przeszłości. Koncentruję się wyłączne na tym, co tu i teraz, a także na przyszłości drużyny. Nie chcę roztrząsać tego, co było, bo liczy się trwający sezon.

– Jastrzębski Węgiel był trudnym rywalem na start, prawda?
– Zdecydowanie tak. Początek ligi nie był dla nas łatwy. Rywalizowaliśmy z jedną z najlepszych drużyn PlusLigi. Na pewno w tym momencie nie prezentujemy tego samego poziomu, co oponenci z drugiej kolejki, ale walczyliśmy od początku meczu i to się liczyło. Zrobimy wszystko, by wkrótce grać tak dobrze, jak Jastrzębski Węgiel i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

– Martwi styl tej porażki? 30 procent dokładności przyjęcia, problemy w bloku i zagrywce…
– Wszystko zaczyna się od przyjęcia, z którym w naszym pierwszym meczu mieliśmy sporo problemów. Nie zagrywaliśmy też najlepiej i popełniliśmy błędy. Jesteśmy jednak silną drużyną. Wiemy, że to był tylko jeden mecz. Na pewno na wynik mogło oddziałać też to, że siatkarze byli zdenerwowani. Jestem jednak pewny, że wkrótce będzie dużo lepiej.

– Pan też był zdenerwowany stąd zmiany choćby w trzecim secie po jednym błędzie Klemena Cebulja? Został zmieniony Robertem Tahtem, który również miał problemy w przyjęciu. Chciał pan zrobić wszystko, by odmienić losy spotkania?
– Starałem się zmienić to, co działo się na boisku. Mam wielu dobrych graczy. Wiem, jak prezentują się na treningach i widzę, czy są gotowi. Moją pracą jest zrobienie wszystkiego, by odmienić obraz gry, kiedy zespół przegrywa.
Kosok bez klubu. "Władze z pełną premedytacją kupiły innych środkowych" – Nie obawia się pan, że szybkie zmiany po pojedynczych błędach mogą wpłynąć negatywnie na poszczególnych zawodników od strony mentalnej?
– Widzę, co się dzieje na boisku i muszę zareagować. Wiem, kiedy nawet pojedynczy błąd jest bardzo "niebezpieczny" dla wyniku. Nie jest dla mnie problemem dokonanie zmiany, ponieważ wiem, że pozostali gracze są gotowi do gry i zrobienia dla zespołu wszystkiego, co najlepsze. Takie jest życie siatkarza – roszady to naturalna rzecz. (śmiech)

– Ile czasu potrzeba, by zespół osiągnąć najwyższą formę?
– Skupiam się tylko na kolejnym meczu, bo on daje możliwość poprawy. GKS Katowice gra świetną siatkówkę, ale my jesteśmy gotowi na walkę. Oczekuję, że będziemy to robić niezależnie od tego, kto znajdzie się po drugiej stronie siatki.

– Cel na sezon?
– Walka, walka i jeszcze raz walka. Nie wolno nam przegrywać już na początku meczu. Może się to zdarzyć na koniec, ale póki piłka w grze, do tego momentu będzie w nas wiara w zwycięstwo.

Czytaj też:
Bartosz Kurek nadal nie dotarł do Japonii. Kiedy wróci na parkiet?
Upragnione złoto po raz pierwszy od dekad. Mija sześć lat od wielkiego sukcesu polskich siatkarzy