Niepokonany mistrz wagi piórkowej i lekkiej KSW, Mateusz Gamrot (17-0, 1 NC) jest kolejną wielką nadzieją polskich fanów MMA. "Gamer" podpisał kontrakt z UFC i już 17 października na Fight Island zmierzy się z Magomedem Mustafajewem (14-4). Polak opowiedział nam o kulisach przejścia do najlepszej organizacji MMA na świecie, współpracy z Joanną Jędrzejczyk i wspólnych treningach z gwiazdami UFC.
Mateusz Gamrot o kulisach podpisania kontraktu z UFC:
– Od dłuższego czasu mierzyłem w UFC. Fajnie, że rozstaliśmy się z szefami KSW w dobrych relacjach. Warunkiem wypełnienia kontraktu było stoczenie ostatnich dwóch walk w wadze lekkiej, co zrobiłem [pokonując w lipcu Normana Parke'a, a w sierpniu Mariana Ziółkowskiego – przyp. red.].
Od dłuższego czasu mam bardzo dobry kontakt z Asią Jędrzejczyk, która była jedną z nielicznych osób namawiających mnie do przejścia do UFC. Motywowało mnie to, że Asia widzi we mnie potencjał i wierzy, że mogę zajść naprawdę daleko. Dlatego gdy wypełniłem kontrakt, odezwałem się do niej. Powiedziałem, że nastał ten moment i zapytałem, czy może mi pomóc w rozmowach z UFC.
Pojawiły się oferty ze strony wszystkich czołowych organizacji. Szczerze mówiąc, największą ofertę złożyło mi KSW. Chcieli, żebym u nich został, ale poczyniłem już zbyt wiele kroków, i miałem zbyt wielką motywację, żeby spróbować zostać najlepszym zawodnikiem na świecie. UFC jest jak piłkarska Liga Mistrzów. W tym momencie najważniejsze były marzenia, nie pieniądze.
...o debiucie w UFC przeciwko Magomedowi Mustafajewowi:
– To był zbieg okoliczności, że Renato Moicano wypadł z walki z Mustafajewem mniej więcej w tym czasie, gdy poinformowałem, że jestem wolnym zawodnikiem i zgłosiłem swoją gotowość. Mustafajew to bardzo mocny rywal, ale jest bardzo mocno stylistycznie zbliżony do Szamila Musajewa, z którym miałem pierwotnie walczyć w sierpniu na KSW 54. Musajew wypadł, zamiast niego moim rywalem był Marian Ziółkowski... ale cały okres przygotowawczy przepracowałem wtedy z myślą o Musajewie. Dlatego gdy pojawiła się opcja walki z Mustafajewem, ucieszyłem się. Poza tym nigdy nie dobierałem sobie rywali. Trafił się on, więc najwyraźniej gdzieś było nam to zapisane. Podjąłem rękawicę, powiedziałem "tak" i już 17 października zawalczymy na Fight Island w Abu Zabi.
...o trzeciej walce w odstępie zaledwie czterech miesięcy:
– Po walce będziemy dopiero mogli powiedzieć, czy to wpłynie negatywnie na moją dyspozycję. Aczkolwiek przed podjęciem decyzji rozmawiałem ze swoim dietetykiem, Danielem Skibińskim. Powiedział, że jeśli mądrze podejdziemy do zbijania wagi, nie powinno być z tym problemu. Przede wszystkim jestem jednak urodzonym fighterem. Trenowałem ciężko 19 lat, żeby podpisać kontrakt z UFC i uznałem, że nie nie potrzebuję w tym momencie ośmiu tygodni na pełen okres przygotowawczy, bo przez lata sumiennie podchodziłem do treningów, diety i regeneracji. To wszystko składa się na moją dyspozycję. Czuję się więcej niż gotowy i nie jadę tam, żeby po prostu zawalczyć, tylko żeby wygrać w mocnym stylu.
...o startach w najmocniej obsadzonej dywizji w całej UFC:
– Aspiracje są oczywiste – jest to mistrzowski pas. Moim kolejnym krokiem jest wygrywanie walk w dobrym stylu i to doprowadzi mnie na szczyt tej największej góry. Chcę najpierw pokonać Mustafajewa – jeśli mi się to uda, będę już głośno krzyczał, że jestem gotów na rywala z TOP 15 dywizji. Kategoria lekka w KSW też była najmocniejsza i udowodniłem tam, że jestem ponad innymi zawodnikami. Mam nadzieję, że uda mi się to samo w UFC.
Za szybko, by mówić już o jakichś konkretnych rywalach z rankingu. Nie chcę wyjśc na bufona. Na zapraszanie kogoś do oktagonu przyjdzie czas po pierwszej walce, gdy już się tam zadomowię, gdy ludzie z organizacji i fani UFC mnie poznają.
...o treningach w klubie American Top Team na Florydzie, gdzie trenują wielcy zawodnicy UFC, jak Dustin Poirier czy Jorge Masvidal:
– To był kolejny aspekt poza wspomnianą motywacją ze strony Asi Jędrzejczyk. Treningi z tamtymi zawodnikami dały mi podgląd na to, że nie ma między nimi a mną jakiegoś wielkiego przeskoku poziomów. To był dla mnie dobry znak, że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi na świecie. Wiele dobrych słów usłyszałem od trenera Mike'a Browna, który także mocno we mnie wierzy i widzi we mnie potencjał. Jestem bardzo wdzięczny za to, jak się mną zajmował i myślę, że ta współpraca bardzo dobrze się układa.