{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Bruce Buffer przed walką Jana Błachowicza z Dominickiem Reyesem na UFC 253: musicie być dumnym narodem
Patryk Prokulski /
W nocy z 26/27 września Jan Błachowicz zawalczy z Dominickiem Reyesem o pas wagi półciężkiej UFC. Na Fight Island w Abu Zabi walkę Polaka tradycyjnie zapowie legendarny konferansjer, Bruce Buffer. Amerykanin w rozmowie dla TVPSPORT.PL zapowiada, że będzie to znakomite starcie.
Były rywal kibicuje Błachowiczowi. "Obrał trudną drogę, nie został gwiazdą z dnia na dzień"
Patryk Prokulski, TVPSPORT.PL: – Bruce, kiedy rozmawialiśmy na początku pandemii, zapewniałeś, że nawet w pustej arenie będziesz w stanie zapowiadać walki z taką werwą, jakby wokół ciebie było 20 tysięcy fanów. Faktycznie miałeś takie wrażenie w ostatnich miesiącach?
Bruce Buffer, wieloletni konferansjer UFC: – Zdecydowanie, bez dwóch zdań! Wszystko przebiega tak, jak się tego spodziewałem. Jeśli coś się zmieniło, to moja wzrastająca ekscytacja, gdy już przyzwyczaiłem się to nadzwyczajnych okoliczności. Sytuacja nie zmieni się szybko. Nie chcę być posłańcem przynoszącym złe wieści, ale myślę, że jesteśmy tego świadomi. W niektórych rejonach Europy mamy nowe fale zakażeń. W Stanach Zjednoczonych sytuacja zmienia się jak na sinusoidzie – zaraz po spadku liczby zachorowań ludzie swobodniej podchodzą do kwestii bezpieczeństwa, przez co wracamy do punktu wyjścia. Prawdę mówiąc, trudno wyobrazić mi sobie, by fani szybko wrócili na trybuny… być nawet przez kolejny rok.
– Widzisz jakieś pozytywy w zaistniałej sytuacji? Fani szybko zwrócili uwagę na smaczki, których wcześniej nie doświadczali – słyszą wyraźnie instrukcje trenerów… z czego zresztą korzystają sami zawodnicy.
– Masz rację. Wskazówki narożników, uwagi komentatorów, a nawet odgłosy ciosów – to robi wrażenie. Z mojej perspektywy, miejsce przy oktagonie nigdy nie było tak ekskluzywne. Oczywiście, że brakuje nam fanów i cierpi na tym przekaz telewizyjny. Władze UFC nie chcą podkładać nagranych dźwięków fanów na trybunach, stawiają na naturalność. Dlatego moją rolą jest, żeby wprawić wszystkich w ekscytację i zadbać o nastrój. A w momencie, gdy zamykają się drzwi oktagonu i znajdujący się w nim wojownicy zaczynają pojedynek, wszyscy jesteśmy w pełni skupieni na nich, jak w normalnych czasach. Oczywiście, że chcielibyśmy słyszeć ryk tłumu. Lecz tak jak zauważyłeś, możemy teraz zwrócić uwagę na inne rzeczy, których wcześniej nie doświadczaliśmy. Jeśli chodzi o mnie, emocjonuję się walkami jeszcze bardziej niż dotychczas, bo nic mnie nie rozprasza. Nie podpisuję autografów w przerwach między, a czasem w trakcie pojedynków – co uwielbiam zresztą robić, UFC ma najlepszych fanów na świecie! – zamiast tego mogę usiąść na swoim miejscu i w pełni skupić się na wydarzeniach w klatce.
– Czy pandemia, która wymusiła na władzach UFC nowe rozwiązania, skłoni ich ku rozważeniu organizacji pojedynczych gal w ciągu roku w studiu telewizyjnym bez fanów nawet wtedy, gdy sytuacja wróci do normy? Koszty produkcji takich wydarzeń, bez wynajmowania aren i opłacania ochrony są dużo mniejsze.
– Nie sądzę. Gdy tylko fani będą mogli wrócić na trybuny, władze UFC zrobią wszystko, by zrobić gale z udziałem kibiców – stosując się do możliwości, na jakie będzie pozwalała sytuacja w danym regionie. Jeśli chodzi o koszty organizacji takich wydarzeń, nie mam takiej wiedzy i nie jestem w mocy, by mieć wgląd w kosztorysy. Jednak jako biznesmen mniemam, że uwzględniając wydatki takie jak marketing, podróże i tym podobne… nie wydaje mi się, by różnica w organizacji gali bez i z udziałem kibiców była znacząca. Znaczące są za to straty, jakie UFC ponosi, nie sprzedając biletów. Dana White stwierdził, że w tym roku organizacja straci z tego tytułu 100 milionów dolarów. Dlatego myślę, że z niecierpliwością czeka na moment, gdy fani będą mogli wrócić na trybuny.
– Czy od momentu powrotu UFC w trakcie pandemii coś się zmieniło w kwestiach bezpieczeństwa? Początkowo nie wszystko wyglądało perfekcyjnie. Po sieci krążyły chociażby zdjęcia zawodników bez maseczek, komentatorzy byli rozdzieleni w trakcie transmisji tylko po to, by później robić sobie wspólne zdjęcia…
– Niewiele wiem o sytuacjach, które wspominasz – nie twierdzę, że do nich nie doszło, po prostu sam bardzo skrupulatnie przestrzegam protokołów bezpieczeństwa. Dbam o siebie, moją rodzinę i ludzi wokół. Kamery są wszędzie, nie wypuszczają nas z pokojów, gdy przechodzimy kwarantannę i czekamy na wyniki testów… wydaje mi się, że zasady są coraz bardziej surowe. Z gali na galę protokół bezpieczeństwa stawał się bardziej dopracowany. UFC robi w tej materii, co może. A my staramy się przestrzegać zasad najlepiej, jak potrafimy.
– Walką wieczoru na UFC 253 będzie starcie Israela Adesanyi z Paolo Costą, ale w Polsce najważniejszym – być może w historii polskiego MMA – pojedynkiem będzie oczywiście starcie Jana Błachowicza z Dominickiem Reyesem. Jak na tę walkę zapatrujecie się w USA? Wiadomo, że nasz punkt widzenia nie jest taki sam, jak zagranicą. Czy twoim zdaniem opuszczenie dywizji przez Jona Jonesa czyni ją bardziej, czy mniej interesującą? Mówimy o dominatorze, obdarzonym wielką charyzmą.
– Wydaje mi się, że dywizja stanie się bardziej interesująca, ponieważ otwierają się nowe możliwości dla innych, ciekawych zawodników wagi półciężkiej. Jan Błachowicz zajmuje trzecie miejsce w rankingu i zmierzy się z notowanym na pierwszym miejscu Reyesem. Myślę, że to świetne zestawienie i przepis na fantastyczną walkę. Nie jest powiedziane, że żaden z nich w swojej najlepszej formie nie byłby w stanie pokonać Jona Jonesa. Nie można też wykluczyć, że Jones w przypadku zdobycia pasa wagi ciężkiej wróci do starej dywizji, żeby zmierzyć się z mistrzem i postarać się sięgnąć po drugi tytuł w tym samym czasie. Na tym polega piękno UFC – nigdy nie wiemy, co szykuje nam przyszłość. Reyes kontra Błachowicz to wybuchowe połączenie. Jestem bardzo podekscytowany na myśl o tej walce, będzie to wspaniały co-main event tego wieczoru. Jan zawsze daje z siebie wszystko. Reprezentuje Polskę z wielką dumą. Jego bilans jest bardzo dobry. Jest pretendentem, ale jestem przekonany, że w przypadku sięgnięcia po pas oszalejecie.
– Dokładnie! Mogę ci powiedzieć, że już teraz napięcie w Polsce jest odczuwalne, a wciąż dzieli nas kilka dni od walki.
– Biorąc pod uwagę takich zawodników jak Jan i Joanna Jędrzejczyk – musicie być bardzo dumnym narodem.
– Pokusisz się o typ?
– Niech wygra lepszy. Muszę być w tej kwestii dyplomatą. Oczywiście, że mam swoich faworytów, przyjaciół i ulubionych zawodników – jestem fanem tak samo jak ty – ale jednocześnie pełnię rolę posłańca równych szans. Na tym polega moja praca.