{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
{{#point_of_origin}} Źródło: {{point_of_origin}}
{{/point_of_origin}}
Czytaj więcej
Przejdź do pełnej wersji artykułu

LeBron James i Jimmy Butler (fot. Getty Images)
Zmagania w "bańce" różnią się od wcześniejszych sezonów. Mam wrażenie, że nastąpiło pewne przewartościowanie. Zespoły ze wschodu grają to, co kiedyś zachód. Czyli koszykówka szybka, dynamiczna, rozentuzjazmowana. Natomiast zachód stał się bardziej ciężki, fizyczny. To dla mnie duże zaskoczenie, ale jednocześnie przyjemna niespodzianka, bo zawsze byłem związany z zespołami wschodu. Podoba mi się ekspansja młodych graczy.
Jednak jeśli chodzi o finał, myślę, że doświadczenie Lakers weźmie górę. Zawodnicy Miami będą mieli kłopot, żeby przeciwstawić się fizycznie rywalom. Gdybym miał typować, postawiłbym 4-1 lub 4-2 dla Los Angeles.
Moją sympatię ma Miami, ponieważ pokazywali fajną koszykówkę w tych play-offach. Jest to ciekawie skomponowany zespół przez Erika Spoelstrę, z liderem Jimmym Butlerem, który nigdzie wcześniej nie mógł pokazać tego przywództwa w takim stopniu, bo zawsze miał u boku drugą gwiazdę. Oczywiście Bam Adebayo ma już status wysokiej klasy gracza, ale to przecież dopiero jego drugi sezon. Natomiast po Tylerze Herro nikt się nie spodziewał, że będzie tak grał.
Miami imponuje mi system gry zespołowej z solidną wszechstronnością i atletyzmem, może poza Goranem Dragiciem, który atletą nie jest, ale ma inne atuty i jest cichym liderem. Natomiast siła Lakers jest nie do zakwestionowania. Duet LeBron James – Anthony Davis jest potwornie mocny, ale wokół niego są świetni gracze. Rajon Rondo gra znakomicie po tej przerwie, do tego Kentavious Caldwell-Pope czy Dwight Howard, który jest osiłkiem koszykarskim, też prezentuje się bardzo dobrze w ostatnich meczach.
Jestem bardzo ciekaw jak to będzie wyglądało. Myślę, że dla Miami kluczową kwestią będzie obrona przeciwko LeBronowi. Bardzo nie lubię typować, ale wszystko wskazuje na Lakers. Chciałbym, żeby była niespodzianka, a jeszcze bardziej chciałbym, żeby było siedem meczów. Więc 4-3. Dla kogo? Nie wiem! (śmiech).

Anthony Davis (fot. Getty Images)
Miałem nadzieję, że będzie finał Boston Celtics – Los Angeles Lakers i nawiązanie do tych wspaniałych finałów z lat 80. Teraz trudno mi cokolwiek powiedzieć. Z moich ust nie wyjdzie, że Lakers wygrają (śmiech), ale patrząc teoretycznie mają silniejszą drużynę. Z kolei Miami Heat są w uderzeniu i mam nadzieję, że powalczą, choć nie kibicuję ani jednym, ani drugim!
Wydaje mi się, że finał będzie fajny, choć z drugiej strony gładkie zwycięstwo Lakers też nikogo nie zdziwi. Trudno szukać jakichś przewag Heat. W tych play-offach pokazali przede wszystkim, że potrafią walczyć. Młody Herro został bohaterem Miami, do tego świetny Butler. Mam nadzieję na emocjonujące mecze.
Jakbym już musiał na kogoś postawić, to chciałbym, żeby wygrali Heat. Ile? To nie ma znaczenia.
Od początku byłem za Los Angeles Lakers. Bardzo podoba mi się ten układ – dwie gwiazdy, reszta żołnierzy do pracy po obu stronach boiska. Ale trzeba przyznać, że bardzo dobrze się z tego wywiązują. Fajnie, że Miami jest w finale, bo to coś nowego. Musimy też wziąć pod uwagę, że gramy w "bańce", bo to też może mieć znaczenie. W Hiszpanii przecież Baskonia sprawiła niespodziankę, choć tam decydował jeden mecz, ale to i tak sensacja, że pokonali Barcelonę.
Jeżeli nic się nie wydarzy z Davisem i LeBronem, to zdecydowanym faworytem są Lakers. Stawiam 4-1 lub 4-2 dla Los Angeles.
Tyler Herro i Goran Dragić (fot. Getty Images)
Najpierw konkrety: moim zdaniem 4-2 dla Lakers. Dlaczego? Bo mają lepszy skład, mają więcej koszykarzy którzy mogą przesądzić o losach poszczególnych meczów. I przede wszystkim mają LeBrona Jamesa. Można go lubić albo nie, ale porównanie z liderem Heat Jimmym Butlerem (którego swoją drogą bardzo lubię) wychodzi zdecydowanie na korzyść LBJa. To w tej chwili najlepszy koszykarz świata, stworzony do takich meczów. Do tego Anthony Davis, Dwight Howard (który ograniczy Adebayo) czy Alex Caruso (przy którym zbladnie nieco Tyler Herro).
Czym może zaskoczyć Miami? Przede wszystkim obroną, oni te dwa zwycięstwa wyszarpią w defensywie. No i mają jeszcze Gorana Dragica, ale to wszystko będzie za mało. Lakers sięgną po pierścienie po 10 latach przerwy, a LeBron będzie mistrzem z trzecim klubem w NBA.
Serce mówi Miami Heat, rozum Los Angeles Lakers. Przewaga kadrowa stoi po stronie LeBrona i spółki, a kluczowa – tak jak w poprzednich seriach Jeziorowców – obrona obwodu. Wyłączenie Gorana Dragicia, tak jak wcześniej Lillarda, Hardena i Murraya, ograniczy szanse Żarów. Z drugiej strony, jeśli Miami ma o coś walczyć, Adebayo musi stanąć na wysokości zadania przeciw Davisowi. Typuję 4:2 dla Lakers.
Marcin Gortat na... szkolnym apelu! Były gracz NBA zainaugurował rok
Kto mistrzem NBA: Los Angeles Lakers czy Miami Heat? Eksperci typują!

Czas na finał NBA! W rywalizacji do czterech zwycięstw powalczą Los Angeles Lakers i Miami Heat, czyli faworyt i rewelacja fazy play-off, która jest rozgrywana w "bańce" w Orlando. Kto okaże się lepszy? O zdanie zapytaliśmy koszykarskich ekspertów.
Czytaj też: niespełniony w NBA, MVP w Polsce [wywiad]
Ryszard Łabędź (komentator TVP Sport)
Zmagania w "bańce" różnią się od wcześniejszych sezonów. Mam wrażenie, że nastąpiło pewne przewartościowanie. Zespoły ze wschodu grają to, co kiedyś zachód. Czyli koszykówka szybka, dynamiczna, rozentuzjazmowana. Natomiast zachód stał się bardziej ciężki, fizyczny. To dla mnie duże zaskoczenie, ale jednocześnie przyjemna niespodzianka, bo zawsze byłem związany z zespołami wschodu. Podoba mi się ekspansja młodych graczy.
Jednak jeśli chodzi o finał, myślę, że doświadczenie Lakers weźmie górę. Zawodnicy Miami będą mieli kłopot, żeby przeciwstawić się fizycznie rywalom. Gdybym miał typować, postawiłbym 4-1 lub 4-2 dla Los Angeles.
Mirosław Noculak (były trener i ekspert koszykarski)
Moją sympatię ma Miami, ponieważ pokazywali fajną koszykówkę w tych play-offach. Jest to ciekawie skomponowany zespół przez Erika Spoelstrę, z liderem Jimmym Butlerem, który nigdzie wcześniej nie mógł pokazać tego przywództwa w takim stopniu, bo zawsze miał u boku drugą gwiazdę. Oczywiście Bam Adebayo ma już status wysokiej klasy gracza, ale to przecież dopiero jego drugi sezon. Natomiast po Tylerze Herro nikt się nie spodziewał, że będzie tak grał.
Miami imponuje mi system gry zespołowej z solidną wszechstronnością i atletyzmem, może poza Goranem Dragiciem, który atletą nie jest, ale ma inne atuty i jest cichym liderem. Natomiast siła Lakers jest nie do zakwestionowania. Duet LeBron James – Anthony Davis jest potwornie mocny, ale wokół niego są świetni gracze. Rajon Rondo gra znakomicie po tej przerwie, do tego Kentavious Caldwell-Pope czy Dwight Howard, który jest osiłkiem koszykarskim, też prezentuje się bardzo dobrze w ostatnich meczach.
Jestem bardzo ciekaw jak to będzie wyglądało. Myślę, że dla Miami kluczową kwestią będzie obrona przeciwko LeBronowi. Bardzo nie lubię typować, ale wszystko wskazuje na Lakers. Chciałbym, żeby była niespodzianka, a jeszcze bardziej chciałbym, żeby było siedem meczów. Więc 4-3. Dla kogo? Nie wiem! (śmiech).

Maciej Zieliński (były kapitan reprezentacji Polski)
Miałem nadzieję, że będzie finał Boston Celtics – Los Angeles Lakers i nawiązanie do tych wspaniałych finałów z lat 80. Teraz trudno mi cokolwiek powiedzieć. Z moich ust nie wyjdzie, że Lakers wygrają (śmiech), ale patrząc teoretycznie mają silniejszą drużynę. Z kolei Miami Heat są w uderzeniu i mam nadzieję, że powalczą, choć nie kibicuję ani jednym, ani drugim!
Wydaje mi się, że finał będzie fajny, choć z drugiej strony gładkie zwycięstwo Lakers też nikogo nie zdziwi. Trudno szukać jakichś przewag Heat. W tych play-offach pokazali przede wszystkim, że potrafią walczyć. Młody Herro został bohaterem Miami, do tego świetny Butler. Mam nadzieję na emocjonujące mecze.
Jakbym już musiał na kogoś postawić, to chciałbym, żeby wygrali Heat. Ile? To nie ma znaczenia.
Jacek Łączyński (były reprezentant Polski)
Od początku byłem za Los Angeles Lakers. Bardzo podoba mi się ten układ – dwie gwiazdy, reszta żołnierzy do pracy po obu stronach boiska. Ale trzeba przyznać, że bardzo dobrze się z tego wywiązują. Fajnie, że Miami jest w finale, bo to coś nowego. Musimy też wziąć pod uwagę, że gramy w "bańce", bo to też może mieć znaczenie. W Hiszpanii przecież Baskonia sprawiła niespodziankę, choć tam decydował jeden mecz, ale to i tak sensacja, że pokonali Barcelonę.
Jeżeli nic się nie wydarzy z Davisem i LeBronem, to zdecydowanym faworytem są Lakers. Stawiam 4-1 lub 4-2 dla Los Angeles.
Krzysztof Sendecki (komentator koszykarski)
Najpierw konkrety: moim zdaniem 4-2 dla Lakers. Dlaczego? Bo mają lepszy skład, mają więcej koszykarzy którzy mogą przesądzić o losach poszczególnych meczów. I przede wszystkim mają LeBrona Jamesa. Można go lubić albo nie, ale porównanie z liderem Heat Jimmym Butlerem (którego swoją drogą bardzo lubię) wychodzi zdecydowanie na korzyść LBJa. To w tej chwili najlepszy koszykarz świata, stworzony do takich meczów. Do tego Anthony Davis, Dwight Howard (który ograniczy Adebayo) czy Alex Caruso (przy którym zbladnie nieco Tyler Herro).
Czym może zaskoczyć Miami? Przede wszystkim obroną, oni te dwa zwycięstwa wyszarpią w defensywie. No i mają jeszcze Gorana Dragica, ale to wszystko będzie za mało. Lakers sięgną po pierścienie po 10 latach przerwy, a LeBron będzie mistrzem z trzecim klubem w NBA.
Dawid Król (dziennikarz TVPSPORT.PL)
Serce mówi Miami Heat, rozum Los Angeles Lakers. Przewaga kadrowa stoi po stronie LeBrona i spółki, a kluczowa – tak jak w poprzednich seriach Jeziorowców – obrona obwodu. Wyłączenie Gorana Dragicia, tak jak wcześniej Lillarda, Hardena i Murraya, ograniczy szanse Żarów. Z drugiej strony, jeśli Miami ma o coś walczyć, Adebayo musi stanąć na wysokości zadania przeciw Davisowi. Typuję 4:2 dla Lakers.
Źródło: TVPSPORT.PL