{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Koniec milczenia Wysp Owczych? Wywiad z Łukaszem Jarosińskim, bramkarzem KI Klaksvik

Drużyna z Wysp Owczych jest jednym z największych wygranych eliminacji Ligi Europy. Zespół nigdy nie dotarł nawet do 3. rundy. W ostatnim spotkaniu pobili rekord strzelonych goli w meczu o taką stawkę, bo rozgromili Dinamo Tbilisi aż 6:1. W czwartek zagrają z irlandzkim Dundalkiem o historyczny awans do fazy grupowej Ligi Europy.
Michał Moch: – Jak trafiłeś na Wyspy Owcze?
Łukasz Jarosiński: – Jak trafiłem… Skończył mi się kontrakt z norweskim klubem Ham-Kam. Od marca szaleje koronawirus, sytuacja była ciężka, ale gdy świat powoli wracał do normalności dostałem ofertę z Wysp Owczych. Byłem już parę miesięcy bez klubu dlatego też nie mogłem dłużej zwlekać, choć miałem też propozycje ze Szwecji, Norwegii, Islandii oraz Danii.
– W pandemii powróciła chyba magia i czar pucharów z dawnych lat. Shamrock Rovers z Irlandii może gościć wielki AC Milan ze Zlatanem, a KI Klaksvik jest o krok od fazy grupowej?
– Tak. Masz rację. To jest coś wyjątkowego. Gramy tylko jeden mecz bez rewanżów, a więc każdy może wygrać z każdym. Szanse są fifty/fifty. Po raz pierwszy w historii zespół z Wysp Owczych doszedł do czwartej rundy eliminacji Ligi Europy. Ustanowiliśmy też rekord zdobytych bramek w kwalifikacjach w meczu z Dinamo Tbilisi.
– Wyspy Owcze były w rankingu UEFA przed sezonem na 53. miejscu wyprzedzając tylko Andorę i San Marino. Już teraz jest to piękna historia kopciuszka, a przecież nikt nie zabroni wam marzyć?
– Oczywiście, że tak. Mamy bardzo dobry zespół. Przede wszystkim naszą mocną stroną jest defensywa. Dinamo Tbilisi nie miało wielu strzałów na naszą bramkę. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym.
– Jak wyglądało świętowanie awansu do kolejnej rundy?
– Kibice świętowali, tak jak byśmy zdobyli mistrzostwo kraju, już przy wjeździe do miasta witali nas na każdym skrzyżowaniu. Potem było jedno a nawet dwa piwka, ale nic poza tym, gdyż najważniejszy mecz w historii klubu dopiero przed nami. Nie mogliśmy sobie pozwolić na nocne świętowanie, bo większość zawodników szła na drugi dzień do pracy. Być może po awansie do Ligi Europy Wyspy Owcze będą miały wolne.
– Na wyspach mieszka niecałe 50 tysięcy, a zarejestrowanych piłkarzy jest ponad 8000. Jak to się dzieje, że co piąty obywatel tego kraju jest piłkarzem? Czy jest jakiś przepis prawny, że w momencie narodzin jest się od razu zarejestrowanym? To żart oczywiście…
– Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Nie przyglądałem się takim statystykom. Na Wyspach Owczych piłka nożna jest sportem narodowym i chyba jeszcze wioślarstwo, ale mogę się mylić. Ten sport uprawiają praktycznie wszyscy, nawet dzieci. W naszym klubie jest też drużyna kobieca, która co roku zdobywa mistrzostwo kraju.
– Czy wiesz coś o lidze irlandzkiej?
– To bardzo fizyczna liga. Wiem, że w Irlandii zawodnicy są dobrze przygotowani i twardo walczą, ale nasz zespół jest również perfekcyjnie przygotowany biegowo i taktycznie. Mieliśmy już trochę odpraw przedmeczowych, na których sztab omawiał grę Dundalk.
– Możesz zdradzić co mówił trener przed wylotem do Dublina ?
– Nie ma takiej opcji. Mogę powiedzieć tylko tyle, że przeanalizowaliśmy każdy szczegół gry rywala.
– Jak oceniasz szanse w spotkaniu z Dundalk ?
– 50 na 50. Nie jesteśmy na straconej pozycji. Dundalk będzie miał respekt. Wygraliśmy z Dinamo Tbilisi wysoko. Zrobiliśmy dobrą robotę. Oni muszą z nami wygrać, my tylko możemy.
– To jest pięknie powiedziane. Oni muszą wygrać ten mecz, a wy możecie!
– Wiadomo, że lecimy do Irlandii po awans do Ligi Europy! Większa presja jest na Irlandczykach, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy i na pewno zagramy na 100 procent. Naszą mocną stroną będą na pewno stałe fragmenty gry, które trenujemy codziennie. W ostatnich 10 spotkaniach straciliśmy tylko 6 bramek, z czego aż 3 w spotkaniu z Young Boys. A strzeliliśmy 34 gole!
– W twojej karierze przewijała się bardzo często Wisła Kraków. Byłeś wielokrotnie wypożyczany z tego klubu. Teraz ma poważne problemy. Czy oglądasz jej mecze i inne spotkania Ekstraklasy?
– Jestem na bieżąco z wynikami. Może to zabrzmi i wyda się dziwne lub śmieszne, ale nie oglądam całych spotkań. Czasami jakieś skróty, bo mam sporo rzeczy do roboty i wolę w tym czasie zająć się czymś innym. Mam nadzieję, że kibice nie będą mnie hejtowali. Przepraszam.
– W kadrze KI Klaksvik 90 procent to piłkarze z Wysp Owczych.
– Tak, bo w lidze jest limit, może wyjść tylko 4 obcokrajowców w podstawowej jedenastce. Wiadomo, że w europejskich pucharach nie ma tych ograniczeń, ale na rodzimym podwórku są surowe.
– Od ilu lat mieszkasz zagranicą? Tęsknisz pewnie za Polską?
– Wyjechałem w lutym 2012 roku. Tęsknię za krajem. Kocham Polskę, jestem Polakiem, ale życie pokazało mi inną ścieżkę niż sobie zakładałem. Z perspektywy czasu nie żałuję decyzji. Po karierze lub jak kto woli przygodzie z piłką chcę zostać w futbolu. Przyszłość wiążę jednak z Norwegią.
– Czy mógłbyś zdradzić coś więcej jeśli chodzi o plany?
– Przez te lata złapałem sporo kontaktów, lecz na wszystko musiałem ciężko zapracować. Chcę zostać trenerem bramkarzy. Parę osób zauważyło moje możliwości, gdy trenowałem dzieci. Potrafię rozmawiać i przekazywać wiedzę.
Rozmawiał Michał Moch