Przed rokiem Bayern zapłacił Hamburgerowi SV 3 miliony euro za Jann-Fiete Arpa, piłkarzowi zaoferował z kolei 5 milionów rocznie. W piątek 20-latek zdobył czwartą bramkę dla bawarskiego klubu. A konkretniej – dla jego rezerw.
Jest wychowankiem Hamburgera SV i w nim zaczynał seniorską karierę. Arp od dawna uważany jest za jeden z większych talentów w Niemczech, ale paradoksalnie zbyt rzadko to jak dotychczas udowadniał. Przed rokiem jednak szefowie Bayernu postanowili dłużej nie zwlekać i uznali, że lepiej mieć tak zdolnego gracza u siebie. Przelali więc na konto HSV trzy miliony euro, a blisko dwa razy tyle rocznej pensji zaoferowali zawodnikowi.
Plan był taki, by nastolatek spokojnie aklimatyzował się w nowym zespole, a z czasem stał się zmiennikiem Roberta Lewandowskiego. Natłok spotkań w sezonie jest potężny, Polak też musi odpoczywać, więc mogłaby to być idealna okazja dla młodego zawodnika. Problem jednak w tym, że ten wciąż ma problem z przekonaniem do siebie trenerów, a po drodze złapał też kilka drobnych urazów.
Po ponad roku spędzonym w stolicy Bawarii, Arp ma co prawda w dorobku cztery bramki, ale wszystkie zdobyte w rezerwach, które występują na 3-ligowym poziomie. Niemiec nie zagrał jeszcze ani minuty w dorosłym zespole i wcale się na to nie zanosi. W piątek zdobył jednak piękną bramkę z rzutu wolnego w starciu z Dynamem Drezno i przypomniał o sobie kibicom.
Co ciekawe, Arp zarabia tyle samo, co Alphonso Davies i Benjamin Pavard.