| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia ma problemy na boisku, a jeszcze większe kłopoty w gabinetach. Dyrektor sportowy powinien podać się do dymisji – twierdzi w rozmowie z TVPSPORT.PL Stanko Svitlica, były król strzelców ekstraklasy w barwach Legii Warszawa.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Jakie miał pan wrażenia po porażce Legii z Karabachem?
Stanko Svitlica: – Trudno było nie poczuć wstydu. Mam wrażenie, że założeniem było pokazanie kibicom, że nowi piłkarze zostali sprowadzeni i mogą wygrać z Karabachem, a tak się nie dało walczyć o korzystny wynik. Legia ma problem z nowymi zawodnikami. Bartosz Kapustka nie jest przygotowany, by stanowić o sile zespołu. Za dwa lub trzy miesiące może być gwiazdą Ekstraklasy, ale obecnie nic z tego nie wychodzi. Podobnie jest choćby z Joelem Valencią. Brak ogrania zademonstrował Josip Juranović. Wolniejszy od przeciwników był Rafael Lopes, który przegrywał większość pojedynków. Źle to wyglądało… Legioniści musieli być gotowi na sto procent, a wyszło na to, że Kapustka i kilku innych graczy nie weszło nawet na poziom 50 procent.
– Nazwiska pozyskane latem są ciekawe, ale na razie to transfery, które zupełnie nie pomogły Legii.
– Nowi piłkarze nie byli w stanie nawiązać walki z rywalami z Azerbejdżanu. Legia praktycznie nie była w stanie oddać strzału. Karabach dominował w kwestii posiadania piłki. Rywale grali i konstruowali akcje. Nie tak powinny wyglądać mecze przy Łazienkowskiej. To nie może się zdarzać. Ekipa Qurbana Qurbanova grała na odpowiednim poziomie, ale jednocześnie to nie był Arsenal czy Chelsea. Karabach ponownie pokazał, że to nie przypadek, że od lat gra w fazach grupowych europejskich pucharów.
– Legia rozegrała drugi mecz pod wodzą Czesława Michniewicza, który na stanowisku trenera zastąpił Aleksandara Vukovicia.
– Zmiana trenera nie mogła odmienić Legii, niczym za dotknięciem czarodziejską różdżką. Aleksandar Vuković miał tę przewagę, że dłużej pracował z zespołem. Doskonale znał obecne możliwości zawodników. Zapewne zdecydowałby się na inny skład. Samo to sprawia, że Serb mógłby mieć większe szanse z Karabachem. Skończyło się źle, bo rywale przylecieli i z wielkim spokojem wracali do kraju z wynikiem 3:0. Tylko dzięki Arturowi Borucowi rezultat nie był wyższy…
Wciąż dziwi mnie, że z Legią będzie pracował trener, który będzie musiał dzielić swój czas pomiędzy młodzieżową reprezentację a mistrzów Polski. Nie powinno tak być. Czesław Michniewicz będzie miał wiele pracy, bo musi zastanawiać się nad dwoma drużynami w tym samym czasie. Kadra na pewno siedzi z tyłu głowy, wskazuje na to sama ludzka psychika. Nowy szkoleniowiec znał sytuację Legii, wiedział też, jakich piłkarzy będzie miał do dyspozycji. Myślę, że musiał czuć się pewnie, skoro zdecydował się na przejęcie drużyny w takim momencie. Wygrana z Dritą to coś, o czym nie ma sensu zbyt długo rozmawiać. Zwycięstwo było obowiązkiem warszawian, bo ci mierzyli się z bardzo słabym rywalem. Jestem też ciekaw innego rozwiązania. Klub ma nowego trenera, ale równie dobrze po sezonie może dojść do sytuacji, w której Michniewicz otrzyma na przykład propozycję poprowadzenia kadry zamiast Jerzego Brzęczka. Legia znów będzie musiała wtedy szukać nowego szkoleniowca.
– Wyszło na to, że po meczu zaczęto poważnie dyskutować nad losami Radosława Kucharskiego, dyrektora sportowego Legii. Taka zmiana jest potrzebna mistrzom Polski?
– Człowiek z charakterem, który zajmuje takie stanowisko, powinien podać się do dymisji po meczu z Karabachem. Dyrektora sportowego nie ma w momentach kryzysu. To rola, która musi być powiązana z przejrzystością. Kibice muszą mieć pewną transparentność, warto opowiedzieć im o tym, jak wygląda praca i jakie są plany. Kucharski unika rozmów, nie jest w stanie wyjść do dziennikarzy i rozmawiać z nimi o przyszłości klubu. Wiadomo, nie jest trenerem, ale to wciąż ważna rola z perspektywy klubu.
Dyrektor sportowy Legii popełnia błędy, co pokazują ostatnie transfery. Drużyny nie wzmocnili piłkarze, którzy są gotowi do gry od razu. Nie mówię, że Kapustka czy Valencia to słabi gracze, ale nie są w stanie pomóc teraz warszawianom. Dodatkowo ruch z Ekwadorczykiem jest mało zrozumiały. Legia wypożyczyła piłkarza, pomoże Brentford, ale ani na tym nie zarobi, ani na razie nie korzysta z jakości pomocnika. Wojskowi nie powinni ściągać zawodników na takich zasadach, bez klauzuli wykupu po wypożyczeniu.
– Nie ocenia pan Kucharskiego w łagodny sposób. Wieści pan rychły koniec jego pracy?
– Wiele razy się mylił. Nie rozumiałem wielu pomysłów i decyzji. Doskonale wiem, że wypytywał w Belgradzie o opinie na temat Ricardo Sa Pinto. To dość powszechna wiedza, że szkoleniowiec nie szanował ludzi w Crvenej zvezdzie i nie miał dobrych relacji z zawodnikami. Robił wiele głupot w szatni, a potem to samo było w Warszawie. Nie wiem w takim razie, kogo o zdanie dotyczące szkoleniowca wypytywał Kucharski. Widać znaleźli się tacy, którym zabrakło wiedzy i chcieli polecić takiego trenera do Legii. Potem dyrektor sportowy zgodził się na autorski zaciąg rodaków Sa Pinto. Nie przyszło nawet do głowy, by to zastopować. Wielu graczy z tamtych czasów w klubie już nie ma.
Nie kryję się z tym, że działam także na rynku menedżerskim. Dzwoniłem do Kucharskiego, by zasygnalizować mu, że Legia może być zainteresowana Aleksandarem Kataim. Był do wzięcia za darmo. To bardzo kreatywny zawodnik, który był w zasięgu finansowym warszawian. Dyrektor nigdy nie odebrał telefonu ani nie oddzwonił. Dziwi mnie takie działanie, to rezygnowanie z szansy zdobycia choćby informacji, poszerzenia wiedzy. Nie chciałem narzucać się przy tym Aleksandarovi Vukoviciovi, bo wierzę w podział ról, a przy tym stawiałoby to trenera w kłopotliwej sytuacji. W życiu nie chciałbym, by szkoleniowiec został posądzony o załatwianie jakichś interesów. Legia zasługuje na najlepszych zawodników, ale nie zawsze jest tak aktywna, by zawalczyć o nich na rynku.
– Wiele dyskusji toczy się wokół Dariusza Mioduskiego, właściciela i prezesa Legii.
– To człowiek, który bardzo chce dobra Legii. Zależy mu na tym klubie, ale musi zastanowić się nad swoimi doradcami. Warszawianie potrzebują nowości, świeżego powietrza. Mioduski zmienia trenerów, ale zapomina o pionie sportowym. Powinni go tworzyć głównie ludzie z piłkarską przeszłością. Tacy, którzy znają się na futbolu. To klimat Legii, a potem należy spełniać potrzeby szkoleniowców. Ktoś musi jasno przedstawić wizję klubu. Problemy są na boisku, ale jeszcze większe kłopoty ma w gabinetach. Mam takie przekonanie od trzech lat i wydaje mi się, że da się to dostrzec coraz lepiej.
Legia zbudowała piękny ośrodek. Mioduski doprowadził do tego swoimi decyzjami, to przyda się na lata. Ale kwestie sportowe powinny zostać oddane w ręce kogoś, kto doskonale zna ten sport z każdej perspektywy. Właściciel nie może odpowiadać za każdą dziedzinę i zajmować się wszystkimi sprawami klubu. Mioduski zrobił wiele dobrego, ale musi pomyśleć, komu może ufać.
– To może Legia powinna przejść kolejną rewolucję?
– Bez zmian, kłopotów będzie coraz więcej. Legia odpadła z eliminacji europejskich pucharów po raz czwarty z rzędu. Lista drużyn ogrywających warszawian w Europie, znów zrobiła się dłuższa. To drużyna, w której nie ma zawodników robiących różnicę na tle PKO Ekstraklasy. A jeśli tak jest, to na arenie międzynarodowej widać to jeszcze mocniej.
Cały czas zadaję sobie pytanie, po co Legia kupiła następnego prawego obrońcę. Josip Juranović nie jest rozpoznawalną postacią na Bałkanach. Najlepiej przedstawił się podczas meczu z Karabachem. W kadrze jest Paweł Stolarski. Do tego dochodzi Michał Karbownik, który grał tam w ostatnich tygodniach. Do tego nie można pominąć uniwersalnego Artura Jędrzejczyka. Za kilka tygodni treningi z zespołem powinien wznowić Marko Vesović. Naprawdę Juranović był niezbędny? Z kolei Karbownik usiadł na ławce rezerwowych przeciwko Azerom, choć mógł być wówczas uważnie obserwowany przez inne drużyny.
– Legia może się szybko odbić i pomyśleć o tendencji wzrostowej?
– Nie wiem. Trudno nadrabiać stracony czas i brak promocji do europejskich pucharów. Legia jest wielkim klubem i to nawet wtedy, gdy przegrywa i ma gorszą serię. Ale to też obowiązek wymagający poważnych i odważnych decyzji. Niezbędne są przemyślane wybory. Teraz potrzebny jest cierpliwy powrót do stabilności.
– Kłopotem będzie fakt, że chcąc zarobić i ratować budżet, mistrzowie Polski wcale nie mają wielu opcji. Wiadomo, że numerem jeden pod tym kątem będzie Michał Karbownik.
– Nie wiem, komu przeszkadzał bok obrony Karbownika. Na tej pozycji dostał szansę, promował się i grał dobrze. Ostatni występ przeciwko Dricie był słaby, a piłkarz biegał na swojej naturalnej pozycji. Obecnie nie jest warty takich kwot, na jakie liczy Legia. Jeśli stołeczny klub zarobi na nim pięć-sześć milionów, wtedy będzie nieźle. Warszawianie nie mają kogo sprzedawać. Nawet najnowsze transfery nie rokują pod tym względem, choć musimy z tej grupy wyłączyć Kapustkę. Valencia wróci jednak do Anglii po wypożyczeniu, a Lopes nie ma wielkich perspektyw transferowych.
– Legia będzie mistrzem Polski? Tylko to trofeum może uratować sezon warszawian.
– Łatwo nie będzie. W Polsce to dobry zespół, ale wciąż są rywale. Lech Poznań gra coraz lepiej. Górnik Zabrze ma swój pomysł i styl, doskonale zaczął rozgrywki. Legia musi walczyć o obronę tytułu, ale to będzie dopiero pierwszy krok. Znów pewnym wyznacznikiem będą eliminacje europejskich pucharów, choć to dopiero za rok. Cykl się powtarza. Legia musi wzmocnić zimą drużynę. Potrzeba trzech-czterech rozsądnych ruchów. Jeśli pozyskani będą obcokrajowcy, to muszą być przynajmniej o 30 procent lepsi od Polaków. Nie sądzę, że każdy zaryzykuje stwierdzenie, że Juranović czy Lopes mają znacznie więcej jakości niż młodzi Karbownik i Rosołek.
– Wciąż emocjonalnie podchodzi pan do Legii?
– Związałem się z tym klubem… Strzelałem gole, wygrywałem, cieszyłem się z mistrzostwa Polski wraz z kolegami. To były piękne czasy i dlatego do dziś oglądam większość meczów i śledzę wszelkie doniesienia. Zależy mi na tym, by Legia wygrywała i dawała radość swoją grą. Kiedy klub wygrywa, cieszę się. W przeciwnym razie przeżywam smutne chwile.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.