07 paź 2020 | Motorowe / Żużel

Maksym Drabik nadal nie poznał wyroku. Rozprawa przełożona przez... alarm przeciwpożarowy

Maksym Drabik nadal czeka na wyrok Trybunału Arbitrażowego przy PKOL (Fot. Instagram)

Antoni Cichy

Dwukrotny mistrz świata juniorów na żużlu Maksym Drabik musi poczekać przynajmniej trzy tygodnie na wyrok Trybunału Arbitrażowego przy PKOl. Posiedzenie, na którym miała zapaść decyzja, czy 22-latek zostanie uniewinniony bądź zdyskwalifikowany, przełożono z powodu... próbnego alarmu przeciwpożarowego.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Ostracyzm i presja. Sprawa mistrza świata juniorów Maksyma Drabika

"Napisz, że żyjesz". Artysta na żużlu [WYWIAD]

Czytaj też

Gleb Czugunow, żużel, Betard Sparta Wrocław

"Napisz, że żyjesz". Artysta na żużlu [WYWIAD]

22-latek od kilku miesięcy żyje w niepewności. To efekt przyjęcia w celach medycznych zbyt dużej dawki kroplówki. Drabik przyznał się, że stosował infuzję dożylną i przekroczył jej dozwoloną ilość.

W środę, 7 października, miało dojść do rozprawy w Trybunale Arbitrażowym przy PKOl. Kancelaria adwokacka reprezentująca Drabika wierzyła, że tego samego dnia zapadnie wyrok. 22-latek może zostać uniewinniony, jeśli Trybunał Arbitrażowy przy PKOl pozytywnie spojrzy na jego argumentację, lub zdyskwalifikowany.

Jak się jednak okazało, żużlowiec wciąż musi czekać na finał sprawy. Akurat na środę zaplanowano próbny alarm przeciwpożarowy. Z tego powodu rozprawę przełożono na 29 października (czwartek).

Dla Drabika oznacza to kolejne tygodnie oczekiwania i życia w niepewności. W oficjalnym komunikacie, który pojawił się kilka tygodni temu, kancelaria informowała, że "nieobiektywny, wyrwany z kontekstu, sposób prezentacji sprawy niewątpliwie doprowadził do negatywnego nastawienia opinii publicznej do Maksyma Drabika. Skutkiem takiego działania jest presja ukierunkowana na pokazowe ukaranie młodego, niezwykle utalentowanego oraz przede wszystkim uczciwego sportowca".

22-latek nie pojawia się ostatnio w składzie Betard Sparty Wrocław. Po jednym z meczów miał krzyczeć, że nie chce wsiadać na motor. W związku z tym, podczas jednego ze spotkań, klub wraz z kibicami zorganizował akcję wspierającą młodego żużlowca. Kilka tysięcy kibiców wzniosło kartki z numerem Drabika.

O sytuacji dwukrotnego mistrza świata wypowiadał się też niedawno jego zespołowy kolega, Gleb Czugunow.

– Ma bardzo ciężką sytuację. Trudno cokolwiek powiedzieć. Domyślam się, że naprawdę kocha żużel. Sama myśl, że mógłby to stracić, stracić możliwość jazdy, uprawiania tego, co tak bardzo kocha, przynosi mu w życiu najwięcej przyjemności, może go wystraszyć. Ale tylko się domyślam. Nie potrafię nawet powiedzieć, że go rozumiem, bo go nie rozumiem. Nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji. Opinie, które ludzi ślą pod jego adresem... wiele osób myśli, że wiedzą, co on czuje, jaki miał problem z rana, czy coś go boli, co dzieje się w jego życiu – mówił w rozmowie z TVPSPORT.PL.