Gwardia Opole znalazła się w trudnej sytuacji. Aż 10 zawodników otrzymało pozytywny wynik testu na COVID-19. Większość wciąż przebywa na kwarantannie. W poniedziałek 12 października trener Rafał Kuptel przeprowadził pierwsze zajęcia po przymusowej przerwie. Wzięło w nich udział... sześciu zawodników.
Damian Pechman, TVP Sport: – Czy to najtrudniejszy okres w pana trenerskiej karierze?
Rafał Kuptel, trener Gwardii Opole: – Miałem już podobny, 4-5 lat temu... Ale teraz jest rzeczywiście bardzo trudno. Przed chwilą zakończyliśmy trening, na którym miałem tylko sześciu zawodników. Nie byłem w stanie przeprowadzić zajęć, które miałyby większy sens.
– Uda się panu w ogóle stworzyć "7"? Czy ma pan komplet rozgrywających i tylko jednego bramkarza?
– Sztukujemy, sztukujemy. Na ostantim treningu jednego bramkarza, bo drugi przebywa na kwarantannie. Na popołudniowych zajęciach dołączy do nas młody bramkarz, może w lidze dostanie szansę. Próbuję skrzydłowych na rozegraniu, podobnie z obrotowymi. Sytuacja jest naprawdę bardzo trudna.
– Chciałbym wrócić do momentu, w którym dowiedział się pan o koronawirusie w Gwardii. Przeżył pan szok?
– Gdy zobaczyłem na naszej grupie, ile osób jest zakażonych... To nie była miła informacja. Gdy miałem otworzyć mój test i zobaczyć wynik – dodatni czy ujemny – trzęsły mi się ręce. Na szczęście wynik był negatywny. Dziewięciu zawodników przebywa na kwarantannie, co drugi dzień będą teoretycznie do mojej dyspozycji. Teoretycznie, po konsultacji z lekarzem, postanowiłem ich jeszcze zatrzymać w domu.
– Miał pan ostatnio kilka dni na przemyślenia. Czy tej sytuacji można było uniknąć?
– I tak, i nie. Owszem, potrzebna jest konsekwencja w działaniu, musimy być bardziej odpowiedzialni. Z drugiej strony, w sklepie czy na uczelni – a mamy akurat w drużynie wielu studentów – też może dojść do zakażenia. Uczulamy zawodników, aby unikali zatłoczonych miejsc, zachowywali odstęp, nosili maseczki.
– A czy zgrupowanie kadry albo akademickie mistrzostwa Polski były w tym czasie dobrym pomysłem?
– Dla mnie jest to niezrozumiałe, że podczas zgrupowania – na "dzień dobry" i "do widzenia" – nie przeprowadzono żadnych testów. Przecież przyjechali zawodnicy z całej Polski. Przykładem piłkarska reprezentacja, gdzie zawodnicy byli i są badani, dzięki czemu sytuacja jest pod kontrolą. Tutaj tego zabrakło i to był błąd. Co do AMP... Nie słyszałem, aby inne zespoły miały problem z koronawirusem. U nas zaczęło się od Szymona Działakiewicza, który 4-5 dni po powrocie ze zgrupowania, poczuł się źle. Później rozeszło się na innych. Dotknęło to także dwóch zawodników, którzy nie uczestniczyli w AMP.
– W Hiszpanii pojawił się pomysł gry w maseczkach. Szaleństwo czy Polska powinna pójść tym śladem?
– Nigdy nie grałem w maseczce, nie wyobrażam sobie tego. W jaki sposób miałaby nas uchronić w trakcie gry? Mamy ciągły kontakt z przeciwnikiem. Wystarczy, że otrzemy się ręką o jego pot, a później dotkniemy swojej twarzy. Efekt będzie ten sam z maseczką i bez.
– Czy w trakcie kwarantanny zarządził pan jakiekolwiek treningi? Oczywiście w warunkach domowych...
– Różne są opinie dotyczące covid-19. Część ma objawy, inni przechodzą bezobjawowo. Trudno wymagać od zawodników, aby wrócili do treningów. Zrobiłem dokładny wywiad, dyskutowaliśmy o tym też w klubie i ustaliliśmy, że wznowimy treningi dopiero w poniedziałek. Cały czas rozmawiam z zawodnikami, którzy przebywają na kwarantannie i pytam, czy są w stanie trenować.
– W sobotę czeka was mecz z Łomża VIVE Kielce. Nie ma pan obaw o jego wynik?
– Zdaję sobie sprawę, że to będzie ciężki mecz. Prawie 50 procent zespołu przebywa na kwarantannie, a przepisy mówią jasno – tacy zawodnicy są traktowani jak kontuzjowani i trzeba grać tymi, którzy są zdrowi. Prawdopodobnie będziemy mieli w Kielcach 10, może 11-12 zawodników. Szansę dostaną ci, którzy mieli wcześniej mniej szans do gry. Będą mogli się wykazać.
– Nie myślał pan, by – wobec trudnej sytuacji kadrowej – zgłosić do gry samego siebie?
– Nie chcę się ośmieszać (śmiech). Nie czuję się na siłach... Dobrze mi to wychodzi na pionkach, podczas treningu, albo gdy pokazuję na statycznych obrońcach. Co innego jednak wejść w meczu na boisko. Nie byłbym w stanie. Kiedyś byłem grającym trenerem i to nie był najlepszy pomysł. Lepiej skupić się na jednej rzeczy.
– To dopiero początek sezonu, ale kilka zespołów musi chyba poważnie zweryfikować swoje cele. Gwardia również?
– Poczekajmy. Nie życzę nikomu, aby się znalazł w podobnej sytuacji, ale może być różnie. Na początku sezonu kłopoty miała Wisła Płock. Wiemy, że tendencja zakażeń i w Polsce, i na świecie, jest wzrostowa. Musimy być przygotowani na każdy scenariusz.
– Jest możliwy także czarny scenariusz i tego sezonu nie uda się dokończyć.
– Takie myśli się też pojawiają. Wolę się jednak skupić na tym, o czym wiem i na co mam wpływ. A wiem, że będę miał do dyspozycji 8-9 zawodników i chcę ich jak najlepiej przygotować do meczu w Kielcach.
– Jest pan bardzo przywiązany do terminarza? Czy zgodzi się pan na zmiany i niech grają te zespoły, które są akurat zdrowi?
– Zdaję sobie sprawę, że część zespołów może zostać wykluczona z gry na tydzień lub dwa, Nie jestem na siłę przywiązany do terminarza. Pojawił się też pomysł, abyśmy rozgrywali turnieje, który byłyby organizowane raz w miesiącu. Warto rozważyć różne opcje. Jestem skłonny do dyskusji.